Separatyści proklamowali „Doniecką Republikę Ludową". UE zaalarmowana
8 kwietnia 2014W rosyjskojęzycznym milionowym mieście Doniecku wiecujący zajęli gmach rady obwodowej i administracji obwodu donieckiego, gdzie w poniedziałek (7.04.14) ogłosili utworzenie „niepodległej Republiki Ludowej”. Zapowiedzieli, że najpóźniej 11 maja odbędzie się referendum w sprawie przyłączenia jej do Federacji Rosyjskiej, jak to już miało miejsce w przypadku czarnomorskiego Krymu. Poza tym separatyści zażądali od szefa Kremla Władimira Putina, żeby wysłał w ten region „wojska pokojowe”.
Prorosyjscy separatyści uchwałę w sprawie utworzenia „Donieckiej Republiki Ludowej” powzięli na zebraniu w okupowanym gmachu – ich rzecznik powiedział stojącym przed budynkiem dziennikarzom. Materiał z tego zebrania został też opublikowany na YouTube. Dziennikarzy nie wpuszczono do sali. Na wideo widać stojącego na podium mężczyznę, który mówi: „Proklamuję utworzenie niezależnego państwa o nazwie Doniecka Republika Ludowa”.
Regionalny portal informacyjny Ostrow podał, że na tym zebraniu uchwalono również wcielenie tego regionu do Federacji Rosyjskiej.
W poniedziałek wokół gmachu zgromadziło się prawie 2 tysiące prorosyjskich demonstrantów, którzy byli też częściowo uzbrojeni.
„Rosja chce rozbić Ukrainę”
Na posiedzeniu gabinetu, które było emitowane na żywo przez telewizję, szef rządu tymczasowego Ukrainy Arsenij Jaceniuk oświadczył, że za tymi zajściami stoi Kreml. Według niego jest to część planu destabilizacyjnego, nie wykluczającego wkroczenia obcego wojska na terytorium Ukrainy.
– Ten scenariusz został napisany przez Federację Rosyjską, a jedynym celem jest rozbicie Ukrainy – dodał Jaceniuk.
Siły rosyjskie stoją w odległości 30 km od granicy z Ukrainą. Wbrew żądaniom, również ze strony Zachodu, nie zostały wycofane. – Ukraina nie dopuści do tego, by na jej terytorium wkroczyły obce wojska – oświadczył Jaceniuk.
W związku z kryzysem, premier wysłał w ten region swojego zastępcę, Witalija Jaremę. Sprawujący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zagroził separatystom podjęciem działań antyterrorystycznych.
Od obalenia prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza pod koniec lutego, na wschodzie kraju raz po raz dochodzi do wieców prorosyjskich.
W niedzielę (6.04) demonstranci wzięli szturmem gmachy administracji obwodów donieckiego, charkowskiego i ługańskiego i zawiesili na nich flagi rosyjskie.
Zachód jest zaalarmowany
Ambasador USA przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), Daniel Baer, wezwał Rosję do deeskalacji napięć. Mamy niepodważalne informacje świadczące o tym, że dziesiątki tysięcy żołnierzy rosyjskich stacjonują z dala od swoich jednostek, na granicy z Ukrainą – powiedział Baer. Tymczasem sojusz NATO podał, że nie ma wiedzy na temat nowych, znaczących ruchów wojsk rosyjskich w rejonie przygranicznym.
Eskalacją napięć we wschodniej Ukrainie głęboko zaniepokojony jest również rząd Niemiec. Szef dyplomacji niemieckiej Frank-Walter Steinmeier wezwał Rosję do najdalej posuniętej powściągliwości. – Teraz chodzi o to, żeby „Rosję i Ukrainę nakłonić do podjęcia bezpośrednich rozmów – oświadczył Steinmeier w Berlinie.
Z kolei Komisja Europejska podała, że „z niepokojem” śledzi rozwój wydarzeń we wschodniej Ukrainie. – Zdecydowanie popieramy suwerenność i nienaruszalność terytorialną Ukrainy i w tej sprawie stoimy po stronie rządu Ukrainy – oświadczyła w Brukseli rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji, Catherine Ashton. – Nadal żądamy deeskalacji napięć i unikania dalszej destabilizacji Ukrainy – dodała.
RTR, DPA, AFP, DW / Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek