Rusza gigantyczny proces ws. tragedii na Loveparade
8 grudnia 2017Może to być jeden z największych procesów powojennych Niemiec. Dzisiaj (08.12.2017) rozpoczyna się pierwszy z planowanych 111 dni procesu. Główne akta zajmują 117 tomów, 53 tys. stron. Na ławie oskarżonych zasiądzie 10 osób, którym zarzuca się nieumyślne spowodowanie śmierci i uszkodzenie ciała. Z powodu wielkiej liczby oskarżycieli posiłkowych i ich prawników, dziennikarzy i zainteresowanych stron sąd krajowy w Duesseldorfie wynajął salę na miejscowych targach.
Tragedia 24 lipca 2010
Była słoneczna sobota. Piękna pogoda przyciągnęła masy młodych ludzi. W ten dzień chcieli się zabawić przy głośnej muzyce. Loveparade, której nie było już w Berlinie, miała być kontynuowana w Zagłębiu Ruhry. Tak chcieli organizatorzy, ale główne dojście na teren festiwalu prowadziło przez tunel, który ma 400 metrów długości i tylko 18 metrów szerokości.
Po południu - jak relacjonują świadkowie - jest w tunelu tyle ludzi, że wielu w nim utyka i nie może oddychać. Wybucha masowa panika. Ludzie przeciskają się we wszystkich kierunkach, upadają, giną pod nogami innych.
Pierwszy proces
Po tragedii dochodzenie prowadzi prokuratura w Duisburgu. Przesłuchuje ponad tysiąc świadków, przegląda ponad 900 godzin nagrań. Analizuje działania policji i porządkowych chcących ograniczyć i przekierować tłumy uczestników. Policja nie popełniła żadnych błędów - powie potem ówczesny minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Ralf Jaeger. Śledczy koncentrują się na błędach w planowaniu imprezy, ale ani organizatorowi, ani ówczesnemu burmistrzowi nie można udowodnić bezpośredniej winy. Po 3,5 latach prokuratura wnosi oskarżenie wobec sześciu pracowników administracji Duisburga i czterech pracowników firmy Lopavent - organizującej festiwal.
Sąd krajowy w Duisburgu sprawdza oskarżenie w tzw. "postępowaniu pośrednim", posiłkując się przy tym kontrowersyjną ekspertyzą brytyjskiego naukowca Keitha Stilla, badającego akty masowej paniki. Po dwóch latach w marcu 2016 sąd decyduje o niedopuszczeniu postępowania głównego. Na 460 stronach wyjaśnia, dlaczego skazanie jest mało prawdopodobne. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi wnoszą skargę do wyższego sądu krajowego w Duesseldorfie.
Rozliczyć w procesie sądowym
- Na wiadomość o odrzuceniu procesu poczułam się tak, jakby Christian zmarł po raz drugi - mówi Deutsche Welle Gabi Mueller. Fryzjerka z Hamm straciła w tragedii swoje jedyne dziecko, 25-letniego syna. Na początku cierpienie ją sparaliżowało, ale potem zdecydowała się na internetową petycję, która miała zwrócić uwagę na jej przypadek i rozliczenie w procesie sądowym. W ciągu tygodnia podpisało ją ponad 10 tys. osób, ostatecznie ponad 360 tys. - Reakcja na petycję była przytłaczająca. Ludzie nie zapomnieli o katastrofie - mówi Mueller. Było także wiele reakcji z zagranicy, które napawały ją odwagą.
Wiele osób, które przeżyły, próbuje dziś przetrawić konsekwencje katastrofy. Podobnie jak Gabi Mueller, wielu korzysta z porady terapeuty. Są zadowoleni, że nadszedł czas przełomu, którego nikt się nie spodziewał. Wyższy sąd krajowy w Duesseldorfie jako sąd wyższej instancji zadecydował w kwietniu 2017 o otwarciu postępowania głównego. Rozpoczyna się ono dzisiaj, 8 grudnia. Wyrok skazujący jest "prawdopodobny" - ocenia sąd w Duesseldorfie.
Oskarżyciele i obrońcy
Julius Reiter z kancelarii adwokackiej Baum & Reiter w Duesseldorfie reprezentuje Gabi Mueller i sto innych osób i jest zadowolony, że jego skarga na decyzję sądu krajowego odniosła sukces. Z optymizmem mówi o rozpoczynającym się procesie. - Jeśli chodzi o winnych, sytuacja jest jasna -stwierdza. Odbyła się impreza, która nie powinna była otrzymać zezwolenia. - Zlekceważono listę technicznych niedociągnięć - mówi Reiter. Lista ta wyszczególniała m.in. ogrodzenia złej jakości, brak możliwości ogłaszania ważnych komunikatów, niewystarczającą liczba porządkowych, za mało przejść.
60 oskarżycieli posiłkowych, takich jak Gabi Mueller będzie reprezentowanych przez 35 prawników. Po drugiej stronie 10 oskarżonych z administracji miejskiej i organizatora festiwalu reprezentowanych przez 30 prawników. Uniewinnienia są możliwe - twierdzą obrońcy - bo wiele czynników przyczyniło się do katastrofy. - Nie sposób ustalić indywidualnej winy poszczególnych osób - mówi obrońca Kerstin Stirner. A to wstępny warunek skazania pojedynczych osób. Wciąż nie jest jasne, jaką rolę odegra nowa ekspertyza dotycząca przepływu tłumów na Loveparade. - Nie mówi ona o licznych błędach policji - mówi Stirner.
Ta śmierć musi mieć sens
- Chodzi mi o wyjaśnienie. Dlaczego dzieci musiały umrzeć? Kto zawiódł? Dlatego Gabi Mueller przyjedzie na rozpoczęcie procesu. - Chcę spojrzeć oskarżonym w twarz i zobaczyć, jacy to ludzi? - mówi. Czy zapadną wyroki skazujące? Możliwe, że nie - uważa Gabi Mueller, ale przynajmniej ktoś daje sygnał, by podobna tragedia nigdy więcej się nie powtórzyła. - To, że nasze dzieci nie żyją, musi mieć jakiś sens.
Wolfgang Dick / Katarzyna Domagała