Prasa: Członkowie bawarskiej CSU muszą mówić w domu językiem literackim
8 grudnia 2014„Frankfurter Rundschau” nazywa propozycję bawarskiej CSU „dyskryminującą”.
„Takie propozycje są nie tylko dyskryminujące i rasistowskie, są też absolutnei obłudne. Jeszcze rok temu rozgorzała w Niemczech debata zielonej <partii zakazów>, która podjęła uchwałę o wprowadzeniu w stołówkach raz w tygodniu dnia bezmięsnego. I jak Państwo myślą? Co na to szef bawarskiej CSU Horst Seehofer? Tak jest: 'Partia ma się nie wtrącać w prywatne życie'. Wtedy jednak nie chodziło o chleb powszedni, bawarskie serdelki czy golonkę. Wynika, więc z tego, że było to działanie pod presją. I nie chodziło o porządnych, niemieckich i mięsożernych Bawarczyków. Logicznie byłoby, gdyby teraz zakazano pieczeni wieprzowej”.
„Märkische Oderzeitung” krytykuje instrumenty, po jakie sięga bawarska CSU, aby ściągnąć na siebie uwagę.
„Jedno trzeba CSU przyznać. Zawsze udaje się jej ściągnąć na siebie uwagę absurdalnymi propozycjami, które poziomem nie dorównują nawet rozmowom przy kuflu piwa, i o które się ciągle potyka Teraz znów dotyczą one cudzoziemców. Chadecy sugerują, że mają oni mówić po niemiecku i to nie w przestrzeni publicznej lecz we własnym domu. Już słychać, jak w tej sprawie interweniuje dozorca w bloku. O co tutaj chodzi? Czasy, w których przyzwoici obywatele w Niemczech byli inwigilowani przez państwo w swych czterech ścianach, minęły na szczęście raz na zawsze. Konwersacja w Niemczech w językach obcych nie jest karalna. To, w jakim języku obywatele ze sobą rozmawiają u siebie w domu, nie powinno państwa absolutnie obchodzić. Drwiny z tego to najlepsza reakcja na ten partyjny wniosek. Najfajniej odnieśli się do tego autorzy telewizyjnej audycji satyrycznej kanału <ekstra3> stwierdzając: Członkowie bawarskiej CSU powinni mówić w domu językiem literackim”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” rozważa, co powodowało bawarską CSU, aby zasugerować cudzoziemcom, żeby mówili po niemiecku również we własnym domu.
„Edukacja to sprawa publiczna, dlatego jest ona zadaniem dla polityki. Państwu nic do tego, co kto robi w swoich własnych czterech ścianach, jak długo nie wchodzi w kolizję z prawem. A na pewno już nie powinno ono przyczyniać się do tworzenia społecznego klimatu, sprzyjającego powstawaniu wrażenia, że ludzie są zmuszani do mówienia po niemiecku. Czy może przez policję? Może i CSU takie niuanse są obojętne, gdyż propozycja najwyraźniej nie jest pomyślana jako wkład w pogłębianie integracji cudzoziemców, który można by potraktować poważnie. Bawarskiej partii znów chodzi o to, aby zabezpieczyć swoją prawą flankę, gdyż od chwili kryzysu strefy euro wzrasta nowa konkurencja. To, co dzieje się w krajobrazie partii politycznych w innych krajach pokazuje, że dzisiaj wcale nie jest tak bardzo łatwo, jak za czasów Franza Josefa Straußa”.
„Die Welt“ nawiązuje do doniesień o rozmowach jakie w Turyngii CDU prowadziła z prawicowo-konserwatywną AfD (Alternatywą dla Niemiec) na temat wspólnego kandydata na nowego premiera rządu krajowego. Wywołało to poruszenie w Berlinie m.in. w bawarskiej CSU.
„Kto chce zalecać migrantom, w jakim języku mają rozmawiać w domu, musi być świadomy tego, że narusza prawa podstawowe – począwszy od prawa do swobodnego rozwoju osobistego po prawo do ochrony rodziny i zakaz wszelkiej dyskryminacji ze względu na pochodzenie. Niebywałe, na jakie pomysły niektórzy wpadają w panice przed słomianym zapałem AfD. Bezmyślność nie łagodzi bólu głowy. Ktokolwiek by marzył o współpracy z AfD, której nie ma, niech wie: Ta młoda partia ślizga się w chwili obecnej po lodowej tafli starając się utrzymać równowagę. Być może, że wpadnie prosto w ramiona Putina. Czy ktoś z CDU chciałby jeszcze szybko dołączyć do niej? Dobrej zabawy i dobrej podróży. Autorytet Republiki Federalnej na całym świecie jest za ważny, aby poświęcać go dla chwilowych zachcianek polityków”.
Opr. Barbara Cöllen