Przez dwie godziny w ten zimny grudniowy poranek w waszyngtońskiej Katedrze Narodowej wszyscy żyjący jeszcze byli prezydenci USA żegnali jednego ze swego grona. Obecni byli wysokiej rangi goście z zagranicy, w tym kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Andrzej Duda, Lech Wałęsa oraz były premier Kanady Brian Mulroney, który wygłosił przemówienie podczas uroczystości pogrzebowych.
Zaproszony był tym razem i prezydent Donald Trump – w odróżnieniu od uroczystości żałobnych republikańskiego senatora Johna McCaina trzy miesiące temu. To świadczy o postawie George'a H.W. Busha i jego rodziny. Przynajmniej na ten jeden moment miały zostać odsunięte na bok konflikty polityczne, przynależność partyjna i głębokie podziały społeczne. Mimo, że Bush senior nigdy nie ukrywał swojej pogardy dla Trumpa i stylu jego polityki.
Częściowy sukces
Na pierwszy rzut oka to się udało. Nikt otwarcie nie wskazywał palcem nad Trumpa i zatruty polityczny klimat. To nie przesłania jednak głębokiej politycznej przepaści między Bushem seniorem a Trumpem. Tym wyraźniejsza stała się ona, kiedy wspominano ważne aspekty życia Busha, jego osobowości i prezydentury. Na przykład jego poparcia dla zjednoczenia Niemiec. Wielu innych szefów rządów wahało się wówczas i opowiadało przeciwko ponownemu zjednoczeniu Niemiec. George Bush usilnie je wspierał.
Wsparcie dla Niemiec
Szczególnie poruszająca jest jego postawia, jeśli weźmie się pod uwagę to, że jako lotnik niemal cudem ocalał na placu boju II wojny światowej. Dzisiaj upadek muru berlińskiego, spokojne zakończenie zimnej wojny i jedność Niemiec mogą się wydawać dziejową oczywistością. Ale tak nie jest. Można sobie wyobrazić, jak te sprawy potoczyłyby się za obecnego prezydenta USA.
Bush popierał zjednoczenie Niemiec, bo był przekonany, że kraj ten poradził sobie z przeszłością. I wierzył w siłę i trwałość niemieckiej demokracji. Zjednoczonym Niemcom prezydent USA zaproponował nawet wyjątkowe partnerstwo, przywódczą rolę w świecie. Coś, czego Niemcy prawdopodobnie jeszcze dziś nie mogą pojąć. Wszyscy kolejni prezydenci USA widzieli w Niemczech ważnego partnera i sojusznika. Za Busha więź ta sięgała jeszcze głębiej. Był prawdziwym przyjacielem Niemiec.
Polityka ponad podziałami
Dzięki swojej polityce zagranicznej Bush jest przez wielu uznawany za prezydenta, który odniósł sukces. Może też pochwalić się osiągnięciami w polityce wewnętrznej. Podpisał ustawę, która zakazała dyskryminacji osób niepełnosprawnych. W czasach zdominowanego przez Demokratów Kongresu walczył z własną partią – Republikanami; osiągnął porozumienie, dzięki któremu zostały podniesione podatki w celu opanowania deficytu budżetowego.
Najprawdopodobniej zapłacił za to przegraną reelekcją, ale jego posunięcie uznano później za decydujący krok w kierunku polityki odpowiedzialności ekonomicznej. Po klęsce wyborczej i wyborze Billa Clintona Bush senior nawiązał bliskie osobiste relacje ze swoim następcą i Hillary Clinton, których już wówczas odrzucała większość Republikanów.
Prezydent wszystkich Amerykanów
Wszystko to wydaje się nostalgiczne, wręcz dziwaczne w czasach, kiedy polityka wydaje się opierać na pokonaniu przeciwnika. Bilans Busha nie był jednak doskonały. Wiele aspektów jego prezydentury budzi kontrowersje. Dotyczy to m.in. rasistowskiej kampanii reklamowej, inwazji w Panamie, jego reakcji na kryzys związany z AIDS oraz ułaskawienie osób zamieszanych w aferę Iran-Contras.
Niemniej jednak George H.W. Bush był ostatnim amerykańskim prezydentem, którego większość Amerykanów, niezależnie od przynależności partyjnej, zaakceptowała jako „swojego” prezydenta. Dlatego jego śmierć wyznacza punkt zwrotny w historii. Nie tylko dla Niemiec, ale także USA.