Europa boi się eboli. Ekspert: Pomoc nadchodzi za późno
10 października 2014Ebola jest coraz bliżej - takie wrażenie można odnieść, niezależnie od tego gdzie się ktoś znajduje, śledząc informacje o nowo zgłaszanych przypadkach zachorowań czy podejrzeniach infekcji.
Skopje, Paryż i gdzie jeszcze?
W Macedonii w czwartek (9.10) zmarł Brytyjczyk z podejrzeniem, że zgon wywołała gorączka krwotoczna. Hotel w Skopjach, w którym mężczyzna przebywał, został zamknięty i odizolowany. Czeka się jeszcze na wyniki badań krwi.
W Pradze w izolatce przebywa pacjent z podejrzeniem infekcji ebolą; mężczyzna powrócił niedawno z Liberii. Ponieważ badanie krwi na ebolę dało wynik negatywny, lekarze przypuszczają, że jest to malaria.
W lekką panikę wpadły władze we Francji: zamknięto budynek urzędu w miejscowości Cergy Pontoise pod Paryżem po tym, jak przebywały w nim cztery osoby, które na początku października wróciły z Gwinei; podejrzewano u nich infekcję ebolą, gdyż uskarżały się na bóle głowy i gorączkę. Gmach znów jest otwarty, ponieważ podejrzenie się nie potwierdziło. W budynku przebywało ok. 60 osób.
W piątek po południu (10.10) nadeszła także z Francji wiadomość o hospitalizacji kobiety w paryskiej klinice Bichat, która zaraziła się wirusem eboli w Afryce.
Pierwszy przypadek infekcji w Europie
W Hiszpanii, w szpitalu na przedmieściach Madrytu, w izolatkach znajduje się 14 osób: hiszpańska pielęgniarka, która pielęgnowała zmarłych na ebolę misjonarzy i osoby z jej otoczenia. Kobieta jest w bardzo ciężkim stanie.
Jest to pierwszy przypadek zainfekowania się osoby poza obszarem ogarniętym przez epidemię w Afryce Zachodniej.
W Niemczech nie stwierdzono jeszcze żadnych przypadków infekcji niezauważenie importowanych z Afryki. Na leczeniu przebywa w RFN jedynie troje pacjentów.
W szpitalu w Lipsku terapii poddawany jest pracownik ONZ, który zaraził się wirusem w Liberii; jego stan lekarze określają jako skrajnie krytyczny. Dwóch pacjentów przebywa na leczeniu w specjalistycznej klinice we Frankfurcie nad Menem.
Nadzwyczajny pełnomocnik
Prezes Niemieckiej Izby Lekarskiej Ulrich Montgomery wezwał rząd RFN, by bardziej zaangażował się w zwalczanie eboli w krajach objętych epidemią. - Nie ma nic lepszego niż powstrzymanie rozprzestrzeniania się choroby - powiedział w rozmowie z "Bild-Zeitung". 20 mln euro, które Niemcy inwestują w tym regionie są lepiej zainwestowane niż dwa miliony, które kosztuje transport i leczenie jednego pacjenta, twierdzi.
Rząd Niemiec powołał tymczasem koordynatora ds. walki z ebolą. Został nim doświadczony dyplomata, były ambasador RFN w Wenezueli, Walter Lindner. Ma on doświadczenie w organizacji sztabów kryzysowych, był rzecznikiem prasowym MSZ za czasów ministra Joschki Fischera.
Jak zaznaczył na swoim pierwszym spotkaniu z prasą w tej funkcji: "Nikt nie wie, jak długo to wszystko będzie trwać; musimy mieć cierpliwość". Jako nadzwyczajny pełnomocnik rządu RFN ma on koordynować i rozszerzać akcje pomocowe i utrzymywać kontakty z międzynarodowymi i krajowymi organizacjami. - Ogólnie trzeba stwierdzić, że pomoc przychodzi zbyt późno, ale nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją - zaznaczył. W niedzielę (12.10) ma zamiar sam udać się na rekonesans na obszary objęte w Afryce epidemią.
Unia Europejska w reakcji na epidemię eboli rozważa zaostrzenie na lotniskach kontroli pasażerów przybywających z Afryki Zachodniej. Odpowiednie kroki mają zostać uchwalone na konferencji ministrów zdrowia państw UE w przyszłym tygodniu. Zachodni eksperci ds. ochrony zdrowia są zgodni, że nie ma niebezpieczeństwa, by choroba ta mogła się rozprzestrzenić w Europie i przybrać rozmiary epidemii.
Apele i nagi strach
Prezydenci trzech zachodnioafrykańskich krajów: Sierra Leone, Liberii i Gwinei na kryzysowym spotkaniu w Waszyngtonie wystosowali do międzynarodowej społeczności apel o pomoc. - Ta choroba stanowi międzynarodowe zagrożenie i zasługuje na międzynarodową reakcję - powiedział prezydent Gwinei Alpha Conde. Prezydent Sierra Leone Bai Koroma krytykował, że zaangażowanie międzynarodowej społeczności nie nadąża za wzrostem liczby infekcji.
Na nowojorskim lotnisku LaGuardia zastrajkowało 200 sprzątaczek: obawiają się one infekcji wirusem eboli podczas pracy, ponieważ nie mają żadnych ubrań ochronnych, a muszą czasami sprzątać wymiociny pasażerów, czy czyścić łazienki.
dpa, tagesschau.de / Małgorzata Matzke