Żubry wracają do niemieckich lasów. Dzięki Polakom
12 kwietnia 2013Dla wszystkich zaangażowanych w projekt był to wyjątkowy moment. W czwartek (11.04) został usunięty kawałek ogrodzenia blisko 4,5 hektarowego lasu w paśmie górskim Rothaargebirge w Nadrenii Północnej-Westfalii. W kolejnych tygodniach ogrodzenie zniknie całkowicie. Żubry, od lat przygotowywane tam do życia na wolności, mogą powędrować dokąd chcą.
O ile tylko będą miały ochotę, bo jak twierdzą specjaliści, żubry są ekstremalnie przywiązane do swojego rewiru.
Najbliżsi sąsiedzi w Białowieży
Inicjatywa osiedlenia w Niemczech wolno żyjących żubrów wyszła 10 lat temu od największego w Niemczech prywatnego właściciela lasów, księcia Richarda Sayn-Wittgenstein-Berleburg. Zasiedlał już swoje lasy zagrożonymi gatunkami, ściągnął chociażby czarnego bociana. Projekt osiedlenia żubrów jest jednak wyjątkowy w całej Europie Zachodniej. Żubry żyją co prawda w ogrodach zoologicznych, stada można spotkać w rezerwatach, w Niemczech przede wszystkim w Brandenburgii i Dolnej Saksonii, ale zawsze są to ogrodzone tereny. „Najbliżsi wolno żyjący sąsiedzi są w Białowieskim Parku Narodowym w Polsce”, podkreśla niemiecka prasa. Ostatnie żyjące dziko żubry na niemieckim terenie wytrzebiono w XVIII wieku, dokładnie w 1755 roku. Nadzieja, że mogą wrócić do gęsto zaludnionej, uprzemysłowionej Europy zachodniej, jest sensacją.
Stadko pod batutą „Aranety”
Prywatna inicjatywa księcia szybko się rozrosła, powstała fundacja „Wisent-Welt-Wittgenstein“, włączyły się lokalne władze Bad Berleburga i rząd Nadrenii Północnej-Westfalii. Tylko z prywatnych datków wpłynęło 1,5 mln euro na realizację eksperymentu. Bo jest to eksperyment. Z garstki egzemplarzy, które przetrwały w Europie rewolucję przemysłową, kłusownictwo i najbardziej dla nich morderczą I wojnę światową, tylko 12 zwierząt nadawało się do hodowli i reprodukcji. Głównym zagrożeniem była i jest w związku z tym mała różnorodność genetyczna.
Dla zachowania czystości gatunku hodowcy sięgają po znajdującą się w Białowieży „Księgę Rodowodową Żubrów”. Naukowcy z Białowieży służyli też radą hodowcom z projektu w Nadrenii - które ze zwierząt najlepiej nadają się do hodowli, przy których jest najmniejsze ryzyko chowu wsobnego. I tak do projektu trafiły m.in. „Araneta”, „Horno” i „Gutelaune” (Dobry humor). Właścicielki tego sympatycznego imienia, pochodzącej z podberlińskiego ogrodu zoologicznego żubrzycy „Gutelaune” nie spotka się na wolności, bo jest tak przyzwyczajona do ludzi, że nie nadaje się do życia na dziko.
Otwartą furtkę ma już natomiast osiem innych żubrów – samiec, dwa młode i pięć samic. Szefową stadka – u żubrów nie są to samcy, tylko samice - jest „Araneta”. Może minąć jeszcze wiele dni, tygodni a nawet miesięcy, zanim żubry odważą się na samodzielne życie, ale hodowcy są dobrej myśli. Na wszelki wypadek stado będzie dokarmiane a gdyby miało się zgubić, zwierzęta mają umocowane GPS; przynajmniej ich opiekunowie będą wiedzieli, gdzie są.
Żubry bardziej się boją
Zanim ministerstwo środowiska Nadrenii Północnej-Westfalii wyraziło zgodę na wypuszczenie zwierząt na wolność, musiało być wyjaśnionych szereg wątpliwości. Zwłaszcza obaw mieszkańców. Miłośnicy leśnych spacerów boją się, czy nie zaatakuje ich nagle kilkaset owłosionych kilogramów. Leśniczy drżą o całość drzew, a rolnicy o swoje krowy, czy aby żubrzy samiec nie zapłodni po cichu ich krowy. - Wszystko, co nowe, budzi wątpliwości – mówi Jochen Born, opiekun stada. I tłumaczy, że żubry z natury są bardzo płochliwe, unikają ludzi i nie niszczą drzew, bo najchętniej żrą soczystą trawę. Chętnie płodzą narybek z kuzynostwem – amerykańskim bizonem, ale europejska krowa ich nie interesuje.
Na wszelki wypadek przeprowadzono testy napuszczając na żubry narciarzy, natrętnych fotografów i agresywne psy. Pierwszymi, które ratowały się ucieczką były zawsze żubry. Teraz pozostaje tylko nadzieja, że żubry docenią wolność i po ponad dwóch stuleciach zadomowią się także nad Renem.
(afp, DW ) / Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke