Świńska grypa: czyżby podkręcanie koniunktury?
26 grudnia 2009Niemieckie społeczeństwo podjęło decyzję – nie szczepi się. Zaledwie 5 procent mieszkańców Niemiec dało się zaszczepić przeciw świńskiej grypie. I to mimo, że minister zdrowia, Philipp Roesler, zakomunikował, że szczepienie w dalszym ciągu jest niezbędne. Tymczasem prezes niemieckiego towarzystwa medycyny ogólnej, Michael Kochen, uspokaja. Świńska grypa okazuje się nie tak groźna, jak zakładano. Niebezpieczeństwa nie widzi też wirolog Christian Drosten z kliniki uniwersyteckiej w Bonn: „Wirus świńskiej grypy nie wydaje się w tej chwili bardziej groźny, niż wirus zwykłej grypy. Można najwyżej spekulować, że pewne zmiany mogą nastąpić w materiale genetycznym wirusów i staną się bardziej niebezpieczne”.
Światowa Organizacja Zdrowia, (WHO), ogłosiła w czerwcu tego roku szósty stopień zagrożenia pandemią grypy typu A, wywołanej przez wirus H1N1, wcześniej nazywanej świńską grypą. Według definicji WHO najwyższy stopień zagrożenia występuje wówczas, kiedy choroba rozprzestrzenia się co najmniej na dwóch kontynentach.
Sytuację złagodziła ciepła jesień?
W Niemczech liczba nowych zachorowań drastycznie spadła w minionych tygodniach – szacunkowo mówi się o 10 tysiącach tygodniowo. Wirolog Christian Drosten uważa, że przyczyną jest ciepła jesień, po Bożym Narodzeniu spodziewa się jednak nowego wzrostu zachorowań.
Na normalną grypę umiera w Niemczech rocznie 8 do 15 tysięcy osób – przede wszystkim ludzie starsi, mniej odporni na infekcje. Liczba ofiar świńskiej grypy jest w porównaniu z tym minimalna, podkreśla Christian Drosten: „Na 180 tys. zainfekowanych zmarło 80 osób. Można powiedzieć, że prawdopodobieństwo śmierci z powodu tej choroby, we wszystkich grupach wiekowych, wynosi 0,1 procent”.
Szczepionka gorsza od choroby?
U większości pacjentów przebieg tej „nowej grypy” jest więc łagodny. Nawiasem mówiąc, zapadają na nią przeważnie młodzi ludzie, ponieważ są socjalnie aktywni a wirus jest nowy, uważa Reinhard Burger, wiceprezes Instytutu im. Roberta Kocha: „Ludność nie jest bowiem jeszcze tak odporna, jak na wirusa normalnej, zimowej grypy”.
Dlatego członkowie istniejącej przy Instytucie komisji ds. szczepień zalecają zaszczepienie całej ludności. Reinhard Burger nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego tyle osób bojkotuje tę możliwość ochrony przed ewentualną infekcją.
Inaczej lekarz ogólny Claudia Voelkl z bawarskiego miasta Noerdlingen. Jej zdaniem jest to właściwa postawa: „Według naszych obserwacji choroba jest mniej niebezpieczna, niż szczepienie”, mówi. Uważa, że szczepionka nie została jeszcze wystarczająco przetestowana, słusznie więc, że społeczeństwo jej nie akceptuje.
Nie palą się nawet lekarze
Tylko 15 procent lekarzy skorzystało z możliwości zaszczepienia się przeciw świńskiej grypie. Większość zaleca też pacjentom, zamiast szczepionki, wzmacnianie odporności organizmu. Sceptyczna jest też lekarka Lisa Schmidt: „Nie chcę uczestniczyć w tak wielkim eksperymencie i to samo radzę moim pacjentom”.
Mimo łagodnego przebiegu świńskiej grypy, rząd Niemiec przeznaczył na szczepionki prawie miliard euro. Błędne oszacowanie sytuacji, za które teraz ktoś musi zapłacić – uważa Lisa Schmidt. Cały szum wokół grypy i szczepionek uważa za kampanię przemysłu farmaceutycznego: „Stwierdza się, że społeczeństwo wcale nie pali się do szczepień. Ale kupiono miliony szczepionek i teraz trzeba się ich jakoś pozbyć. Moim zdaniem kryje się za tym bardzo dużo pieniędzy i bardzo duża chęć zysku”.
Także farmakolog Peter Schoenhoefer z Bremy podejrzewa tu działanie „zasady farmakologicznego marketingu”. Jego zdaniem przemysł farmaceutyczny może dobrze sprzedawać swoje produkty tylko wówczas, kiedy ludzie się boją i ratunek obiecują sobie po środkach, oferowanych im przez przemysł farmaceutyczny: „Trzeba więc wywołać psychozę strachu, żeby ludzie zmiękli i zaczęli sięgać po szczepionki”.
Anja Seiler / Elżbieta Stasik
red. odp.: Jan Kowalski