Frank-Walter Steinmeier: Zarzut plagiatu jest absurdem
30 września 2013Z zarzutem wystąpił pracownik naukowy uczelni w Dortmundzie Uwe Kamenz. Jak napisał tygodnik „Focus”, Kamenz zwrócił się do władz uniwersytetu w Giessen, by zbadała dysertację Steinmeiera. Komputerowa analiza tekstu wykazała bowiem „liczne poszlaki”, które według wszelkiego prawdopodobieństwa wskazują na plagiat. Tym samym „istnieją podstawy do skontrolowania pracy, ewentualnie do wszczęcia postępowania odbierającego Steinmeierowi tytuł”, cytuje „Focus” fragmenty maila Kamenza do władz uniwersytetu w Giessen. Do maila Kamenz dołączył 279-stronnicowy raport z analizy pracy Steinmeiera.
Rzeczniczka uniwersytetu poinformowała w poniedziałek (30.09), że uczelnia zastosuje przewidziane w takich przypadkach standardowe postępowanie. Szczegóły mają być podane w późniejszym terminie. Sam Steinmeier zapytany przez „Focus” o stanowisko, stwierdził, że zarzuty są absurdalne. Jeżeli uczelnia zdecyduje się na wzięcie pod lupę jego pracy doktorskiej, przyjmie to ze spokojem, nie ma bowiem podstaw do obaw.
Łowca plagiatów
Kamenz znany jest już od lat w Niemczech jako łowca plagiatów. Obok swojej pracy jako profesor na uczelni w Dortmundzie jest dyrektorem naukowym prywatnego instytutu marketingu w sieci ProfNet.
Prace badane są przy pomocy specjalnie przygotowanego w tym celu programu komputerowego, instytut dysponuje też obszerną bazą danych zawierającą prace doktorskie, artykuły naukowe, książki i dokumentacje. Program dostarcza jednak tylko poszlaki, dowody może przynieść tylko dokładne zbadanie prac przez ekspertów. Już w 2011 roku Kamenz zapowiedział w swoim projekcie „Niemcy wolne od plagiatu” przebadanie 200 tys. prac. Dodatkowo chciał zanalizować 1000 prac niemieckich polityków. Z 587 polityków, których poprosił o oddanie mu do dyspozycji swoich prac, zareagowało tylko 114, zaledwie 14 przesłało mu swoje dysertacje.
W sierpniu 2013 Kamenz zapowiedział też, że opublikuje ranking podejrzanych dysertacji wszystkich kandydatów do Bundestagu. Jak napisał berliński „Der Tagesspiegel” Kamenz chciał zwiększyć w ten sposób medialną presję na parlamentarzystów, by „nareszcie wyrugować ze szkół wyższych masowe oszustwa”. W co najmniej 20 pracach miały znaleźć się „wyraźne poszlaki” wskazujące na plagiat. Kamenz zwrócił się też do wyborców, by wsparli go w tym przedsięwzięciu finansowo.
Szkołom wyższym łowca plagiatów Kamenz zaoferował swoje usługi za opłatą. Rzecznik uniwersytetu w Muenster (Monastyr) powiedział na łamach „Tagesspiegla”, że uczelnia bardzo poważnie traktuje podejrzenia o plagiat, jednak oferta Kamenza zawiera szereg insynuacji. Ma też najwyraźniej ekonomiczne podłoże.
Krytycznie wypowiedziała się też berlińska profesor informatyki Debora Weber-Wulff, której zdaniem metody Kamenza są „mało poważne” a polityków nie można podejrzewać publicznie na podstawie niesprawdzonych poszlak.
Zarzuty poddawane w wątpliwość
Porównanie pracy Steinmeiera (treścią była walka z bezdomnością) z 95 źródłami wykazało w ponad 500 miejscach „problematyczną zbieżność”, powiedział „Focusowi" Kamenz. Sytuacja jest porównywalna z przypadkiem byłej minister oświaty RFN Annette Schavan (CDU), podkreślił Kamenz. Annette Schavan ustąpiła ze stanowiska w lutym 2013, po tym jak uniwersytet w Duesseldorfie potwierdził zarzut plagiatu i odebrał jej tytuł doktorski.
Najgłośniejsza była jednak jak dotąd sprawa byłego ministra obrony Karla-Theodora zu Guttenberga (CSU). Udowodniony plagiat zakończył jego karierę polityczną.
Zarzuty wobec socjaldemokraty Steinmeiera stoją pod wielkim znakiem zapytania. Berliński profesor prawa Gerhard Dannemann, który widział wcześniejszą wersję dokonanej przez Kamenza analizy dysertacji, jest zdania, że znalezione „podejrzane” pasaże tekstu są mniej obciążające, niż w przypadku Annette Schavan. Większość poszlak w pracy Steinmeiera kwalifikuje jako „niemiłe, ale bezproblematyczne grzeszki“. Kilka fragmentów jednak przekracza dopuszczalną granicę tolerancji, uważa prawnik Dannemann.
tagesschau.de, DPA / Elżbieta Stasik
red. odp.: Bartosz Dudek