1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wybory prezydenckie w Czechach: Koniec Zemana?

16 stycznia 2018

Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich w Czechach mogą wskazywać na dość niespodziewaną zmianę na czeskiej scenie politycznej, która nie będzie także bez znaczenia dla sąsiadów – mówi Jirzí Pehe*.

https://p.dw.com/p/2quky
Tschechien Präsidentschaftswahlen Milos Zeman
Plakat wyborczy prezydenta Milosza ZemanaZdjęcie: Reuters/D.W. Cerny

Deutsche Welle: W pierwszej turze wyborów prezydenckich 38,6 procent głosów zdobył prezydent Milosz Zeman, 26,6 procent jego główny rywal Jirzí Drahosz. To oznacza, że niemal 60 procent wyborców opowiedziało się przeciw kolejnej kadencji urzędującej wciąż jeszcze głowy państwa. Czy gorszy od oczekiwań wynik ubiegającego się o ponowny wybór prezydenta Zemana to przełom w czeskim społeczeństwie?

Jirzi Pehe*: To niewątpliwie przełom wskazujący, że postkomunistyczna część społeczeństwa – starsi ludzie z mniejszych miast, miasteczek i wsi, którzy wspierali Zemana – przestała być większością. Okazuje się, że przez ostatnich pięć lat doszło do zmiany pokoleniowej i ta grupa jest dziś w mniejszości.

DW: Myśli Pan więc, że te wybory są już rozstrzygnięte? W jednej z gazet widzę oczekiwane przepływy wyborców pokonanych kandydatów, z których większość zmierza ku Drahoszowi. W Internecie znajduję mapę pokazującą, że czterech najsilniejszych rywali Zemana w znacznej większości okręgów zdobyło więcej głosów niż prezydent. Nie sądzi Pan, że takie obrazki skłonią wielu przekonanych o zwycięstwie zwolenników Drahosza, by w drugiej turze zostać w domu?

JP: Mówiłem, na czym polega przełom. Natomiast jest faktem, że obóz rywali Zemana podzielony jest między czterech, czy nawet pięciu kandydatów. Konieczne jest więc, żeby się zjednoczył i nie dał się uśpić w przekonaniu, że nie trzeba iść na wybory. Obawiam się, że właśnie na tym będzie polegać taktyka Milosza Zemana, który dobrze wie, że już nie ma skąd brać nowych wyborców. Ale może wygrać, gdy uda mu się albo podzielić obóz przeciwników, czy w jakiś sposób podważyć wiarogodność Jirzego Drahosza przy pomocy jakichś kompromitujących materiałów. Tak, żeby część z tych, którzy głosowali na Drahosza, Fischera, Horaczka i Hilszera, została w domu.

Jirzi Pehe: Zmiana na czeskiej scenie politycznej
Jirzi Pehe: Zmiana na czeskiej scenie politycznejZdjęcie: DW/A. M. Pedziwol

DW: Mówi Pan o prawdziwych kompromitujących materiałach?

JP: Raczej o sfałszowanych. Już po poprzednich wyborach w 2013 roku zapadł wyrok Najwyższego Sądu Administracyjnego, który stwierdził, że Zeman prowadził kampanię wyborczą nie fair, bo przeciw swojemu ówczesnemu rywalowi używał wymyślonych argumentów. Tuż przed drugą turą w brukowcu „Blesk” ukazał się kłamliwy całostronicowy inserat [zatytułowany „Nie wybierajcie Karla Schwarzenberga”, w którym między innymi zarzucano mu, że „przygotowuje grunt pod zwrot majątku zbrodniarzom wojennym”; opłacił go były oficer dawnej komunistycznej służby bezpieczeństwa StB, adwokat Vladimír Zavadil; sztab Zemana zdystansował się od tego ogłoszenia – przyp.], krążyły też zarzuty, jakoby rodzina Schwarzenberga miała współpracować z nazistami.

To wszystko okazało się kłamstwem. Ale Zeman był już prezydentem. Tego samego należy się spodziewać teraz.

DW: Powtórzę więc: Czy to rozstrzygnięcie już de facto zapadło, czy też obaj kandydaci mają szanse na zwycięstwo?

JP: Oczywiście możliwy jest każdy wynik. Jeśli do urn przyjdą wszyscy wyborcy, którzy w pierwszej turze głosowali na Drahosza, Fischera, Horaczka i Hilszera, wówczas wygra Drahosz. Jeżeli Zemanowi uda się przekonać część z nich, żeby zostali w domu, i jednocześnie zmobilizuje jeszcze tę małą część swoich zwolenników, którzy głosowali w pierwszej turze, wówczas może wygrać on.

Prag Wahlkampf  Jiri Drahos
Jirzi Drahosz ma szansę na pokonanie urzędującego prezydentaZdjęcie: picture-alliance/dpa/K. Sulova

DW: Jak się zmieni Republika Czeska, o ile w ogóle się zmieni, gdy znów wygra Zeman? A jak, gdy prezydentem będzie Drahosz? Mam na myśli stosunek do Wschodu i Zachodu, rolę Rosji i Chin wobec Czech, i znaczenie integracji europejskiej dla obywateli tego kraju?

JP: Jeśli znów wygra Zeman, wzmocnieniu ulegnie pakt władzy między nim a premierem Andrejem Babiszem. Ale to nie musi skutkować silniejszym zwrotem na Wschód, bo Babisz jako przedsiębiorca ma interesy raczej na Zachodzie i działa we Francji, Niemczech, Holandii [Babisz jest właścicielem koncernu rolnego Agrofert i spółki SynBiol. W ubiegłym roku przekazał cały ten majątek, wyceniany przez Bloomberga na 4,5 miliardów dolarów, w ręce dwóch funduszy powierniczych – przyp.].

Raczej wzmocni to tendencje autorytarne, bo ani Zeman, ani Babisz nie jest demokratą. Skutkiem mogłyby być podobne próby sparaliżowania państwa prawa czy liberalnej demokracji, jak to widzimy na Węgrzech, czy w Polsce.

Jeśli jednak wygra Drahosz, powstanie równowaga władzy między prezydentem a premierem, podobnie jak na Słowacji, gdzie szefem rządu jest populista Robert Fico, a państwa reprezentant społeczeństwa obywatelskiego Andrej Kiska. Doprowadziło to co najmniej do tego, że Słowacja chce dziś być w twardym jądrze europejskiej integracji i w odróżnieniu od Węgier czy Polski jest aktywnym członkiem Unii.

DW: Jaką rolę będą grać Czechy w Grupie Wyszehradzkiej, gdy zwycięży Drahosz?

JP: Drahosz będzie znacznie mocniej starać się orientować Republikę Czeską na współpracę z Brukselą, Paryżem i Berlinem. A już to by przesunęło ją w ramach Grupy Wyszehradzkiej na inne miejsce, bliższe pozycji Słowacji. I tam, gdzie Polska i Węgry ciągną za jeden sznur, Czechy i Słowacja być może ciągnęłyby za sznur nieco inny.

DW: A co zwycięstwo Drahosza może znaczyć dla Warszawy w kwestii artykułu 7. Traktatu Lizbońskiego? Czy Czechy mogłyby się przyłączyć do unijnej większości w tej sprawie?

JP: Myślę, że nawet gdyby to zależało jedynie od Andreja Babisza, Republika Czeska nie poparłaby Polski w tej kwestii i wstrzymałaby się od głosu. Dobrze bowiem wie, że taką decyzję Rady Europejskiej zawetowałyby Węgry. Przy tych wszystkich deklaracjach, że chce być w twardym jądrze Unii Europejskiej, na pewno nie chciałaby być widziana jako ktoś, kto stawiając się na stronę Polski, storpedowałby to postępowanie.

Nie wiem, jak by się to skończyło. Mówię jedynie, że Republika Czeska będzie bardzo powściągliwa. Całkiem możliwe, że będzie głosować tak jak reszta Unii Europejskiej. Tak samo jak wtedy, gdy ważyło się, czy Donald Tusk ma być ponownie przewodniczącym Rady Europejskiej. Praga nie usłuchała wtedy apelu Polski i zagłosowała na Tuska.

DW: Nawet Viktor Orbán nie usłuchał. A co by sukces Drahosza znaczył dla zachodnich sąsiadów Czech, Niemiec?

JP: Jeśli zwycięży, w Niemczech odetchną z ulgą i dojdzie do poprawy stosunków. Milosz Zeman ma bowiem na swym koncie cały szereg bardzo krytycznych wypowiedzi pod adresem Angeli Merkel i w kwestii Niemców sudeckich.

DW: Zmieni się też czeskie podejście do uchodźców?

JP: Jak długo Babisz będzie premierem, będzie się starać w jakiś sposób utrzymać tę linię, że kwoty to nonsens i Republika Czeska nie będzie przyjmować imigrantów. Ale Drahosz bardzo na to naciska, żeby Republika Czeka była aktywniejszym i bardziej solidarnym członkiem Unii Europejskiej. Można więc wyobrazić sobie, że Republika Czeska zerwie co najmniej z polityką totalnego odrzucenia i będzie się zachowywać tak, jak Słowacja, która wprawdzie nie ma wielkich osiągnięć, jeśli chodzi o liczbę przyjętych uchodźców, ale też nie musi stawiać czoła oskarżeniu przed Trybunałem Europejskim. Myślę, że jest tu miejsce na dokonanie pewnych ruchów.

DW: Dziękuję Panu za rozmowę.

rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol

* Jirzí Pehe (ur. w 1955 roku), czeski politolog, profesor New York University, a od 1999 roku dyrektor filii tej uczelni w Pradze. Wykłada też na wydziale nauk społecznych praskiego Uniwersytetu Karola. W latach 1997-99 był dyrektorem wydziału politycznego w kancelarii prezydenta Czech, Václava Havla.