Upadek Ikara [KOMENTARZ]
Lewicowy populista Alexis Tsipras obiecał zmaltretowanym kryzysem Grekom, że odzyskają swoją godność i demokrację. W ten sposób zapewnił sobie we wcześniej rozpisanych wyborach w styczniu br. przejęcie władzy. Potem, opierając się na kategorycznym weto Greków w czerwcowym referendum, próbował wywrzeć silną presję na wierzycieli. Ale to nie wypaliło. Grecja natrafiła na bardzo wyraźny opór i z wielkiej wizji Alexisa Tsiprasa zrobiła się wielka narodowa katastrofa. Ostatnie posiedzenie eurogrupy trwało 17 gramatycznych godzin, w których Tsipras musiał gwałtownie wycofywać się ze swoich żądań, żeby ratować, co się tylko uratować dało: pozostanie Grecji w unii walutowej, tyle że pod bardzo obostrzonymi warunkami.
Wcale nie jest łatwo rządzić
Od poniedziałku grecki premier jest więc zmuszony robić to, po co właściwie wybiera się polityków, czyli rządzić. W obliczu zamkniętych od ponad tygodnia banków trudno jest tylko wciąż przypominać o godności, o jaką tak walczą Grecy. W obliczu ledwo zipiącej gospodarki ciągłe wytykanie błędów zagranicy to za mało.
I nagle okazuje się, że rządzenie to ciężka praca. Co najmniej dwóch ministrów z gabinetu Tsiprasa kategorycznie odrzuca porozumienie zawarte z zagranicznymi wierzycielami; około 40 deputowanych rządzącej partii SYRIZA grozi, że w środę wieczorem będzie w parlamencie głosować przeciwko przyjęciu porozumienia z Brukseli. Ultraprawicowy partner rządowej koalicji, minister obrony Kammenos zapowiedział, że porozumienie poprze, ale zastrzega sobie prawo, by wotować poszczególne reformy.
Jakby tego było jeszcze mało: na środę strajk generalny zapowiedział sektor publiczny - deficytowy i rozbuchany. Alexis Tsipras zasiał swoje populistyczne ziarno nie tylko w czasie 5 miesięcy, od kiedy stoi na czele rządu, tylko już w czasie minionych 5 lat, kiedy był szefem opozycji. Teraz to się mści.
Walka o być albo nie być
Najpóźniej w miniony weekend Tsiprasa chyba uświadomił sobie, co jest stawką w grze: totalny upadek Grecji! Tak więc teraz próbuje tłumić rewoltę we własnych szeregach. Chce rozstać się z radykalnymi ministrami, czyli szykuje się przeformowanie rządu. W środę parlament powinien przyjąć porozumienie z Brukseli. Przynajmniej w tym punkcie Tsipras może być pewien: niezależnie od tego, jak zagłosują posłowie SYRIZA, proeuropejska opozycja wspiera niezbędne plany reform i cięć.
Co zdaje się jednak jeszcze nie trafiać do jego świadomości to fakty, że samo przyjęcie planów reform to jeszcze nie wszystko. Dopiero wtedy, gdy zacznie się je realizować zacznie się jego właściwa praca. Trudno będzie mu to robić z partią podzieloną na "pragmatyków" i "ideologów". Jeszcze większą przeszkodą będzie generalnie wsteczna polityczna filozofia SYRIZY, która pielęgnuje wizerunek państwa zastępującego nieistniejący system opieki socjalnej, potępiająca w czambuł, a zarazem chroniąca krezusów oraz stylizująca pasożytnictwo w publicznej administracji na wielkie osiągnięcie Grecji. To wszystko nie ma nic wspólnego z nowoczesną, konkurencyjną Grecją, która jest członkiem eurogrupy.
Stąd wniosek: także po głosowaniu w parlamencie kraj ten pozostanie bardzo chwiejny politycznie, co jest nawet czymś więcej niż tylko złym omenem na nowy początek.
Spiros Moskovou / tł. Małgorzata Matzke