Umierające miasta
18 lipca 2006Martina Wenz mieszka w Halle. Jest fotografem. Robione przez nią zdjęcia dokumentują jak znikało jej osiedle. „Te domy burzono jeden po drugim. Najpierw jeden blok, potem następny” – mówi z nutą nostalgii w głosie.
Obie córki pani Wenz dawno już wyprowadziły się na zachód Niemiec. Pani Wenz wyprowadziła się tuż przed rozbiórką jej domu.
„Potem przyszłam zobaczyć jak to wygląda. Poznałam tapety z mojego mieszkania. To było dziwne uczucie. To był przecież mój dom, tu wychowałam moje dzieci” – wspomina.
W czasach NRD Halle-Neustadt liczyło sto tysięcy mieszkańców. Pozostała z nich połowa, głównie starsi. Młodzi wyjechali za Zachód. Wiele budynków opustoszało. Zarząd miasta nie miał innego wyjścia jak je wyburzyć.
„Prawdopodobnie jeszcze nigdy w Niemczech nie rozbierano budynków na taką skalę. To stopniowy proces. Niestety – albo raczej na szczęście – nie mamy już prawa , by zmuszać mieszkańców do przeprowadzki pod wskazany adres. Ta epoka już się skończyła. Teraz sami mieszkańcy mają prawo decydować gdzie będą mieszkać. Władza nie może im niczego narzucać” - wyjaśnia Josef Weber, rzecznik zarządu miasta Halle.
W ciągu ostatnich piętnastu lat liczba mieszkańców Halle zmniejszyła się o 90 tysięcy. Demografiowie ostrzegają, że jeśli ten trend utrzyma się, trzeba będzie zamykać szkoły, przedszkola i szpitale. To wspólny los co najmniej piętnastu większych miast na wschodzie Niemiec.
„Jeśli liczba ludności w tych regionach dalej będzie się kurczyć to samorządy będą musiały pokryć wszystkie związane z tym koszty. Na długą metę jest to finansowo niemożliwe. Oznacza to, że regiony z malejącą liczbą mieszkańców nie będą w stanie utrzymać istniejącej infrastruktury” – mówi Steffen Kröhnert z Instytutu Badań Demograficznych w Berlinie.
Hodowle małży na blokowisku
W dotkniętych zjawiskiem pustoszenia regionach pojawiają się coraz to nowe pomysły na wykorzystanie pustostanów. W Dessau na przykład urbaniści proponują wykorzystać puste mieszkania w blokach do ... hodowli małży. Inny pomysł to ogrodzenie osiedla i zachowania go w charakterze pomnika minionej epoki. Urbaniści nie boją się mówić głośno tego, czego politycy nie śmią przyznać publicznie.
„W przyszłości burzyć będziemy nie tylko poszczególne domy i osiedla, ale i całe miasta. Za jakieś 25 lat Halle-Neustadt przestanie istnieć” - mówi Walter Prigge, urbanista z Halle.
Mieszkańcy nie chcą jednak przyjąć tego do wiadomości. Nie wybrażają sobie jak ich miasto mogłoby przestać istnieć.
„Jestem przeciw. Można burzyć puste domy, ale coś musi przecież zostać” – mówi jedna z zapytanych starszych kobiet.
„Podoba mi się tu, gdzie mieszkam. Do tego jest tanio. Nie chcę mieszkać gdzie indziej” – wtóruje jej druga.
Władze samorządowe liczyły na to, że mieszkańcy wyburzanych bloków przeprowadzą się na wyremontowane niedawno Stare Miasto. Ale odstraszają ich wysokie czynsze, wąskie uliczki i brak zieleni. Burmistrzyni walczy więc o zachowanie osiedli poza centrum miasta.
„Ciągle mieszka tam jeszcze 50 tysięcy ludzi. To rząd wielkości małego miasta. Ludzie kochają to miejsce. Ciągle dyskutujemy na ten temat, czy Halle-Neustadt ma przyszłość. Kto będzie się chciał tam jeszcze wprowadzić za dziesięć lat? Martwimy się tym bardzo, bo jeśli ludzie wyjeżdżają, to nie będziemy mieli tu już nigdy młodych ludzi” - żali się Ingrid Häussler, burmistrzyni Halle.
Mimo to burmistrzyni nie traci nadziei. Ostatnio zarząd miasta zainwestował w nową linię tramwajową. Koszt inwestycji idzie w setki tysięcy euro. Samorządowcy chcą dbać o tych, którzy zostali. Jednak proces wyludniania postępuje nieubłaganie naprzód.
„Opustoszałe sąsiedztwo, samotność i starzenie się mieszkańców to bardzo przykre zjawisko. To niedobre dla duszy. To nie jest dobry rozwój sytuacji” - ocenia Sonja Beeck, architekt miejski w Halle.
Pani Martina Wenz potwierdza tę opinię z własnych obserwacji. Jej zdaniem wielu ludzi, których domy zostały zburzone, ma psychiczne problemy. Jest tylko jednak pozytywna strona całej tej sytuacji - zamiast ponurych blokowisk będzie tu więcej zieleni...