Blisko połowa uchodźców w Niemczech potrzebuje psychologa
17 września 2015Badania przeprowadzone przez Federalny Związek Psychoterapeutów wykazują, że od 40 do 50 procent uchodźców w Niemczech cierpi na zespół stresu pourazowego i depresje. Obie choroby z reguły idą w parze.
70 procent tych, którzy uciekli do Niemiec, było świadkami przemocy. Ponad połowa sama doświadczyła okropności. 43 procent przeżyło tortury. – Uchodźców dręczą powracające koszmary i straszne wspomnienia, czyli tak zwane „flashbacki” – wyjaśnia Dietrich Munz, przewodniczący związku. Zwykły szelest może u nich wywołać stan lękowy. – I wszystko idzie na nic. To szkodzie także procesowi integracyjnemu – dodaje psychoterapeuta.
Brakuje miejsc na terapii
Szanse, by dostać się na terapię dla uchodźców, są niewielkie. Po pierwsze, podczas pierwszych miesięcy pobytu w Niemczech imigranci mają ograniczony dostęp do służby zdrowia. Czy ktoś potrzebuje opieki psychologicznej, o tym wówczas decydują pracownicy socjalni.
Co więcej, w Niemiec brakuje takich miejsc. Dostęp do terapeutów opłacanych przez kasy chorych jest ograniczony. Kasy chorych ponadto odmawiają brania na siebie kosztów tłumacza, który w większości przypadków jest niezbędny. W całych Niemczech funkcjonują 23 ośrodki pomocy dla ofiar tortur. Te jednak mogą zająć się tylko niewielką liczbą imigrantów, ponieważ nie chcą się rozliczać z kasami chorych.
Federalny Związek Psychoterapeutów apeluje o więcej miejsc dla uchodźców. Terapeuci i centra dla ofiar tortur muszą stworzyć nowe możliwości dla uchodźców. Ponadto, kasy muszą przejąć koszty tłumaczy. W obozach recepcyjnych potrzebni są lekarze zdolni rozpoznać zaburzenia psychiczne. W przypadku dzieci, które przeszły traumę, ważną rolę powinny odegrać szkoły i nauczyciele w klasach przygotowawczych.
Matias Bölinger / Dagmara Jakubczak