Taz: Dramat na Lesbos nie jest w Polsce tematem
18 września 2020Lewicowy berliński dziennik informuje w piątek (18.09.2020) o małym zainteresowaniem w Polsce sytuacją uchodźców ze zniszczonego przez pożar obozu Moria na greckiej wyspie Lesbos. „Wprawdzie prawie we wszystkich mediach były krótkie relacje, ale zdjęcia domniemanych podpalaczy, przestępców i potencjalnych terrorystów znów posłużyły jako przykład porażki polityki uchodźczej UE” – pisze korespondentka „Die Tageszeitung” („taz”) Gabriele Lesser. W jej ocenie relacje te utrzymywane są w tonie, wskazującym, że „błędem było w ogóle zapraszanie wszystkich tych ludzi do Europy, sytuacja w Niemczech, Szwecji i Francji pokazuje, że «islamistyczni migranci» przybywają do Europy jako klany i nie po to, by szukać schronienia, ale grabić kraje ich goszczące i gwałcić młode kobiety, a Polska także w przyszłości nie wpuści tych migrantów”.
„Chętnym do pomocy Polakom zaszczepiono strach”
Lesser pisze, że te argumenty nie są nowe, bo w 2015 roku „narodowo-populistyczna partia PiS wygrała wybory dzięki ksenofobicznej kampanii nienawiści i wręcz groteskowym straszeniu rzekomo śmiertelną zarazą, którą muzułmańscy migranci przynieśliby do kraju”.
„Kiedyś bardzo gotowym do pomocy Polakom, którzy chcieli pomagać uchodźcom w tradycji ruchu Solidarności lat 80., zaszczepiono strach przed nieznanymi wirusami i bakteriami” – dodaje dziennikarka „taz”.
Według gazety 70 procent polskiego społeczeństwa odrzuca przyjęcie uchodźców. „Za to rządzący politycy chętnie chwalą się przyjęciem ponoć miliona uchodźców wojennych z Ukrainy. W rzeczywistości Polska niemal nie przyjmuje już uchodźców z kraju sąsiedzkiego na wschodzie, uzasadniając to tym, że na Ukrainie możliwa jest migracja wewnętrzna, bo wojna ogranicza się do Krymu i wschodniej Ukrainy” – pisze Lesser.
Polska korzysta na migrantach z Ukrainy
Wyjaśnia, że oficjalne dane, wedsług których w Polsce żyje około 400 tysięcy Ukraińców, którzy są największą grupą cudzoziemców, związane jest z wydawaniem wiz w celu wykonywania pracy. „Ten, kto w Polsce pracuje na tych warunkach, podlega z jednej strony obowiązkom podatkowym i socjalnym kraju, ale z drugiej strony może zostać wydalony w każdej chwili. Polski budżet i system socjalny korzystają zatem na tych migrantach zarobkowych. Nie ma zaś rzekomych obciążeń, zwłaszcza związanych z ponoć milionem ukraińskich uchodźców” – twierdzi Lesser.
Jak pisze, mimo to Unia Europejska i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen uznają twierdzenia Polski o dużych ciężarach związanych z uchodźcami wojennymi z Ukrainy, którzy – według Lesser – „służą za usprawiedliwienie” odmowy udziału w unijnych programach związanych z przyjmowaniem uchodźców.
Zmiana kursu mało prawdopodobna
„Aby nie uchodzić za całkowicie niesolidarnych, rząd premiera Mateusza Morawieckiego przyjął program pomocy na miejscu” – dodaje „taz”, informując, że po eksplozji w porcie w Bejrucie Polska wysłała do Libanu ekipę ratowniczą z psami i wysyła w sumie 600 kontenerów mieszkalnych do Libanu, Syrii oraz Grecji – na potrzeby nowego obozu w Morii. „Uchodźców stamtąd Polska jednak nie przyjmie” – dodaje berliński dziennik. Jak pisze, niektóre organizacje pozarządowe i katoliccy duchowni apelują o sprowadzenie do Polski przynajmniej kilku rodzin z dziećmi z Morii. „jednak jest mało prawdopodobne, by rząd Morawieckiego zmienił kurs w polityce wobec uchodźców” – konkluduje „taz”.