Stasi i elity
13 października 2010"Bundestag nie chce, by powstało wrażenie, iż grzebanie w przeszłości jego deputowanych jest jakąś wygórowaną ambicją, podczas gdy w odniesieniu do innych uważa się to za konieczne", tymi słowami decyzję o zleceniu ekspertyzy uzasadnił przewodniczący federalnego parlamentu - Norbert Lammert.
Niedosyt informacji
Kiedy kilka lat temu Wolny Uniwersytet w Berlinie opublikował - przy pomocy tzw. archiwum "Rosenholz" - pierwsze, cząstkowe informacje o powiązaniach posłów Bońskiej Republiki ze Stasi, niemiecka opinia publiczna zareagowała ogromnym poruszeniem. Ale badania pozostawiły uczucie niedosytu i wywołały dalsze dyskusje. Choć przeciwników badania przeszłości nie brakowało, debatę zakończył aktualnie przewodniczący Bundestagu Lammert zleceniem ekspertyzy. Decyzja zapadła w porozumieniu z wszystkimi parlamentarnymi frakcjami oraz Konwentem Seniorów Bundestagu. Celem jest zbadanie wpływów Stasi na zachodnioniemieckie elity polityczne od początku istnienia Republiki do roku 1989.
Pierwszy krok do lustracji
"Jeszcze za wcześnie, by już teraz mówić o lustracji", ocenia Tytus Jaskułowski z Instytutu Badań nad Totalitaryzmem im. Hanny Arendt politechniki w Dreźnie. Nie wiadomo, jakie konsekwencje miałaby mieć ekspertyza urzędu BStU, będącego niemieckim odpowiednikiem polskiego IPN, a nazywanego wcześniej w Polsce od jego założyciela "urzędem Gaucka", zauważa politolog.
Jaskułowski twierdzi, że decyzja przewodniczącego Bundestagu ma istotne znaczenie polityczne, bo dotyczy jednej z najbardziej kontrowersyjnych i delikatnych spraw w stosunkach niemiecko-niemieckich. "Niemcy, których metody rozprawy z przeszłością Stasi uchodzą w Europie za wzorcowe, teraz po 20 latach decydują się na dokładniejsze zbadanie przeszłości sprzed 1989 roku", mówi Jaskułowski. Jego zdaniem decyzja o ekspertyzie to interesujący sygnał dla byłych krajów postkomunistycznych.
Prześwietlanie "frakcji Wolfa"
Eksperci zgodnie podkreślają, że Bundestag potrzebował dużo czasu, by podjąć taką decyzję. Powszechnie zakłada się, że powiązania zachodnioniemieckich posłów ze Stasi były bardziej powszechne niż przypuszczano, nawet głębsze od tych, które wykryli w ostatnich latach dziennikarze i naukowcy. Formalnie nie było jednak systematycznego sprawdzania przeszłości posłów Bundestagu sprzed 1989 roku. Także żadna partia w Niemczech nie była zainteresowana ujawnieniem ewentualnych powiązań.
Pilotażowe badania posłów VI kadencji Bundestagu nad stopniem infiltracji Bundestagu przez Stasi w okresie lat 1969-1972 dały jednak do myślenia. Wykazały one bowiem, że 49 posłów figurowało w tym okresie jako tzw. "IM", czyli tajni współpracownicy bezpieki. Jednym z najbardziej głośnych przypadków był poseł chadecji Julius Steinber, który za głosowanie przeciwko wnioskowi swojej partii w sprawie wotum nieufności dla rządu Willy'ego Brandta w 1972 otrzymał od Stasi 50 tys. marek.
Powiązania ze służbami NRD mieli politycy wszystkich partii. Powszechnie znane jest powiedzenie byłego szefa wywiadu NRD (HVA) - Markusa Wolfa, który w latach 80-tych chwalił się: "W Bundestagu dysponujemy własną frakcją". Eksperci są wprawdzie zdania, że przy ocenie tej wypowiedzi należy uwzględnić polityczną motywację szefa HVA, ale "fakt, że ćwierć wieku później Bundestag postanawia dokładniej to sprawdzić, daje do myślenia", podkreśla politolog Tytus Jaskułowski.
Lustracja popularna
Wśród aktualnych posłów sprawdzanie ewentualnych powiązań ze służbami NRD staje się coraz bardziej popularne. "Po każdych wyborach do Bundestagu wielu korzysta z takiej możliwości i składa wniosek, którym zajmuje się potem BStU", mówi Anna Rubinowicz-Gruendler, rzecznik prasowy Bundestagu. Podstawą prawną jest paragraf 44c ustawy o prawach i obowiązkach posła. Zdaniem Rubinowicz-Gruendler "zainteresowanie posłów lustracją jest obecnie bardzo duże". "W obecnej, 17 kadencji bardzo wielu posłów złożyło wniosek o lustrację, jednak sprawdzanie jeszcze trwa", powiedziała.
W poprzedniej kadencji Bundestagu wnioski o sprawdzenie własnej osoby pod kątem ewentualnych kontaktów z bezpieką złożyło 139 członków Bundestagu - wśród nich również obecny minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle oraz jego zastępczyni i koordynatorka ds. stosunków polsko-niemieckich - Cornelia Pieper. Urząd Badania Akt Stasi w jednym przypadku potwierdził powiązania polityka postkomunistycznej Lewicy ze Stasi i orzekł, iż poseł Roland Claus był tzw. "IM". W przypadku innego posła potwierdzono próby werbowania, które jednak zostały zaniechane. 12 deputowanych nie sprawdzono z przyczyn formalnoprawnych - gdyż w momencie wchodzenia ustawy w życie (12.01.1990 r.) nie byli jeszcze pełnoletni. Pozostali przeszli weryfikację bez zarzutu. 114 posłów zgodziło się na ujawnienie ich nazwisk w związku z przeprowadzeniem procedury, a 13 prosiło o anonimowość.
Lustracja deputowanych do Bundestagu może zostać przeprowadzona również wbrew ich woli, o ile Komisja ds. regulacji i immunitetu uzna, że istnieją wystarczające podstawy do podejrzeń o współpracę ze Stasi.
Róża Romaniec, Berlin
red. odp.: Magdalena Szaniawska-Schwabe / Alexandra Jarecka