Solarnym samochodem dookoła świata
28 maja 2012Słońce grzeje co prawda niemiłosiernie - ale niestety próbna jazda samochodem solarnym nie może się odbyć. Akumulatory są wyczerpane, wyjaśnia Matthias Drossel, student elektroniki z Bochum. W ubiegłe dni słońce kryło się za chmurami, przede wszystkim kiedy jechali przez Belgię. Teraz Drossel i jego 10 osobowy zespół łapią każdy promień. Odkręcili solarne panele i ustawiają je pod ostrym kątem do słońca, żeby maksymalnie naładować akumulatory. Czyli zamiast próbnej jazdy, tylko próbne siedzenie.
Solarny samochód powstał na Politechnice w Bochum przy wsparciu firmy SolarWorld. Ma objechać korzystając z napędu słonecznego cały świat. Podróż ma trwać rok: z Australii, przez Stany Zjednoczone, Europę, Azję i z powrotem do Australii. Ambicją konstruktorów jest, by zupełnie zrezygnować z konwencjonalnie wytwarzanej energii elektrycznej, podkreśla Yago Elbrecht. "Chcemy pokazać, że możliwy jest objazd dookoła świata tylko na energii słonecznej. Jak akurat słońce nie świeci, musimy poczekać nawet 2-3 dni, żeby akumulatory się znowu załadowały".
Pełny gaz z górki
W samo południe energia słoneczna pozwala na rozwinięcie prędkości 50 km /godz. Rankiem i wieczorem silnik musi mieć dodatkowe zasilanie z akumulatorów umieszczonych w bagażniku. Dodatkową energię samochód czerpie także, kiedy kierowca zbyt mocno dodaje gazu. "Największą prędkością, jaką rozwinęliśmy było 110 km/godz. ; to było chyba w Nowej Zelandii i jechaliśmy z górki." zaznacza Albrecht.
W konwoju z samochodem na baterie słoneczne jadą jeszcze dwa normalne samochody z silnikami spalinowymi, wiozące resztę zespołu i cały bagaż. Studenci zmieniają się bowiem za kierownicą, czasami trzeba też coś awaryjnie naprawić. "Wziąłem urlop na dwa semestry, żeby przejechać całą trasę" , mówi Elbrecht. "Wiedziałem, że druga taka szansa już się nie powtórzy".
Daleki od serii
Kto pierwszy raz siada za kierownicą samochodu elektrycznego, temu najpierw nasuwa się skojarzenie z autoskuterami na wesołych miasteczkach. Kierownica jest dość mała, siedzenia niezbyt wygodne. W ogóle kabina jest dość ciasna, co jest fatalne, kiedy kierowca jest dużego wzrostu. Ale frajda uczestnictwa w eksperymencie pozwala zapomnieć o niedogodnościach. Kiedy słońce mocno operuje, jest to fantastyczne dla napędu, ale fatalne dla pasażerów, bo samochód nie ma klimatyzacji. Byłaby za ciężka i pożerała zbyt dużo energii.
Świeże powietrze wpada tylko przez dwa nawiewy podczas jazdy. W Australii to jednak nie wystarczało. Samochód nie ma też ogrzewania, co okazało się wyjątkowo niedogodne podczas przejazdu przez góry w Arizonie. Układ kierownicy oraz hamulce są bez wspomagania, a siedzi się jak w samochodzie wyścigowym, nieomalże na jezdni. Czyli do seryjnej produkcji samochodowi temu brakuje jeszcze bardzo wiele.
Brigitte Osterath / Małgorzata Matzke
red.odp.:Alexandra Jarecka