Socjolog: kryzys koalicyjny zmniejsza zaufanie do polityków
3 lipca 2018Deutsche Welle: Kryzys koalicyjny między Berlinem i Monachium, czyli spór CDU i CSU, kipi od wielu dni. Czy ten chaos w relacjach między politykami na najwyższym szczeblu wpływa na niemieckie społeczeństwo?
Kai Unzicker*: Spory i kryzysy są częścią polityki. Długoterminowe skutki tego kryzysu dla społeczeństwa zobaczymy dopiero w przyszłości. Jednak jasne jest, że zaufanie do politycznych instytucji jest niezbędne dla spójności społeczeństwa. Sądząc po wydarzeniach z ostatnich dni, może to być problematyczne.
Minister spraw wewnętrznych Horst Seehofer powiedział rzekomo już przed paroma tygodniami, że „z tą kobietą, Angelą Merkel, nie może współpracować". Czy ta walka o władzę i wpływy oraz o to, kto będzie miał ostatnie słowo, zmienia społeczeństwo?
W badaniu przeprowadzonym w ubiegłym roku przez Fundację Bertelsmanna zapytaliśmy pięć tysięcy ludzi o to, jak oceniają sytuację społeczną w Niemczech. Poprosiliśmy ich też o ocenę pracy instytucji politycznych: parlamentu, rządu oraz partii politycznych. Wyniki były jednoznaczne - jest pewien sceptycyzm i dystans wobec polityki. Aby go zlikwidować, partie polityczne i politycy muszą udowodnić swoją wiarygodność i zdolność do działania. Muszą wzbudzać zaufanie. Spór, który odbywa się na poziomie personalnym, a nie merytorycznym, tego zaufania nie wzbudza.
Czy politycy są jeszcze przykładami do naśladowania?
To zależy od konkretnych osób. Mamy polityków godnych naśladowania zarówno w Niemczech jak i na całym świecie. Oczywiście są też politycy i osobistości, które mogłyby bardziej postarać się o pokazanie swojej stanowczości i pozycji tak, aby wzbudzać poczucie stabilności.
Stabilność to coś, czego brakuje w te dni w Berlinie. Jakie są tego skutki?
Zaufanie bierze się z wiarygodności. Ufam politykom i partiom politycznym wtedy, gdy mam wrażenie, że robią to, o czym mówię i że zachowują się tak, jak tego od nich oczekuję. Oczywiście w wielu wypadkach to projekcja własnych oczekiwań. Idealne wyobrażenie jest takie, że politycy są niezależni i nie mają żadnych słabych stron, które ukrywają przed społeczeństwem. To także pewna idealizacja. Dzisiaj, gdy politycy stoją pod jeszcze większą presją opinii publicznej niż w przeszłości, oczekujemy od nich, że będą świecić jeszcze lepszym przykładem. W przeszłości wystarczało, gdy polityk dawał wywiad w telewizji raz lub dwa razy w tygodniu. Potem mógł pracować i prowadzić zakulisowe rozmowy. Dzisiaj, szczególnie na poziomie krajowym, politycy dają wiele wywiadów nawet jednego dnia, zmuszani są do częstego zabierania głosu. Niektórzy politycy są tym oczywiście przytłoczeni.
Czy media i dziennikarze, którzy nadają dziś informacje przez całą dobę, przykładają rękę do tego, że wydarzenia są tak szybko dramatyzowane?
Mogą oni mieć taki wpływ. Dam panu konkretny przykład z naszego badania dotyczącego postrzegania polityki. Zapytaliśmy ludzi o to, jak ogólnie oceniają sytuację naszego społeczeństwa. 75 procent z nich odpowiedziało, że coś jest nie tak ze wspólnym życiem oraz społeczną współpracą w Niemczech i że są one zagrożone. Ale jeśli zapytać o to, jak wygląda sytuacja w ich bezpośrednim otoczeniu, wtedy ludzie odpowiadają: w moim sąsiedztwie, gminie i okolicy wszystko jest w porządku. Tutaj mamy podobne wyniki w wysokości 70 procent.
Można z tego wnioskować, że ten kryzysowy nastrój i poczucie, że „coś jest nie tak”, są przekazywane przez media. Ma to też wiele wspólnego z naszą wiarą w to, jak rozwija się świat. Tutaj także coraz większą rolę odgrywają medialne rozgorączkowanie oraz coraz szybsze tempo, w którym otrzymujemy wiadomości.
*Dr. Kai Unzicker jest socjologiem, pracował na Uniwersytecie w Bielefeld. Dzisiaj jest starszym kierownikiem projektów w Fundacji Bertelsmanna.
Rozmawiał Daniel Heinrich