Rozpacz i emocje. Pierwszy dzień procesu NSU
7 maja 2013Tłumy ludzi zebrały się przed gmachem Wyższego Sądu Krajowego (OLG) w Monachium. Zgromadzili się, żeby uczcić pamięć ofiar i by zademonstrować potępienie wszelkich form rasizmu. W powietrze wylatują setki czarnych balonów, tłum rośnie z godziny na godzinę. – Podzielamy smutek rodzin zamordowanych i chcemy pokazać, że jesteśmy z nimi – mówi Mahir Zeytinoglu z Rady koordynacyjnej tureckich stowarzyszeń w południowej Bawarii (Tüdek). Na dziedzińcu sądu leży wieniec położony przez turecką społeczność.
Od wczesnego rana gromadzą się też media, niemieckie i zagraniczne. Przebieg procesu relacjonowany jest na cały świat. W tłumie część bliskich ofiar, którzy nie dostali się na salę sądową. Raz po raz opowiadają o swojej rozpaczy, o tym, jak długo sami byli podejrzanymi.
#bbig#
"Biorę na siebie wszystko, co może pomóc w zwalczaniu neonazistów"
Proces i jego okoliczności wywołują wyjątkowe emocje. Dwie młode imigrantki tureckie próbują przełamać barierę i siłą przedostać się na salę sądową. Kiedy włącza się policja, kilka minut przed rozpoczęciem procesu dochodzi do tumultu. Nadburmistrz Monachium Christian Ude (SPD) łagodzi sytuację. – To zrozumiałe, że cała sprawa wywołuje emocje, ale musimy sobie z nimi poradzić – uspokaja.
Vural Ünlü, rzecznik Gminy Tureckiej w Bawarii, chwali falę solidarności, jaka towarzyszy procesowi. – Zauważamy, że niemieckie społeczeństwo jest z nami – mówi Ünlü. Solidarność chciał pokazać choćby 68-letni Monachijczyk Helmut. 17 godzin stał w kolejce, żeby dostać się na salę sądową. – Biorę na siebie wszystko, co może pomóc w zwalczaniu neonazistów – stwierdza i tłumaczy, że jeżeli wejdzie do sali, na zajętym przez niego miejscu nie usiądzie przynajmniej żaden brunatny. Media podają później, że wśród publiczności wpuszczonej na salę znalazło się dwóch neonazistów.
Przed gmachem sądu i w jego okolicach bezpieczeństwa pilnuje 500 policjantów, część ulic jest zamknięta dla ruchu, w powietrzu krążą helikoptery. Na poduszce między barierkami bezpieczeństwa siedzi 51-letni Sami Demirel. Od procesu oczekuje więcej, niż sprawiedliwego wyroku. – Muszą coś zrobić, żebyśmy nie stracili z oczu poczucia sprawiedliwości - mówi. - I zaufania – dodaje po chwili.
Ciężkie chwile dla rodzin ofiar
Przewodniczący składu sędziowskiego Manfred Götzl ma czas. Dobre pół godziny daje fotografom na zrobienie zdjęć oskarżonym. Nietypowo, zazwyczaj na zdjęcia fotografowie mają parę minut.
Główna oskarżona, Beate Zschäpe, zapuściła w więzieniu włosy. Ubrana w garsonkę wygląda młodo jak na swoje 38 lat. Nie tyle jednak ze względu na powierzchowność, ile na zachowanie. Prezentuje się pewna siebie, z bezczelnym uśmieszkiem. Siedzące na sali rodziny ofiar nie wydają się robić na niej wrażenia.
Podejrzany o zorganizowanie broni i współudział w morderstwach lakiernik z zawodu Carsten S. chowa twarz. Były neonazista wycofał się z podobno brunatnej sceny, zaczął nowe życie jako pracownik socjalny. W sprawie NSU złożył wyczerpujące zeznanie. Twarz ukrywa też przed fotografami kolejny na ławie oskarżonych, kierowca wozków widłowych Holger G., oskarżony o wspieranie NSU.
Zupełnie inaczej André E. i Ralf Wohlleben. Brandenburczyk André E, właściciel wypożyczalni wideo, miał pomóc Zschäpe w ucieczce zawożąc ją po samobójstwie domniemanych wspólników Mundlosa i Böhnhardta na dworzec. Przypuszczalnie przyłożył też rękę do produkcji wideo z Różową Panterą, która jako narrator oprowadza po miejscach zbrodni NSU. Znany jest ze swoich neonazistowskich aktywności, otwarcie patrzy w obiektywy. Podobnie były członek NPD Ralf Wohlleben, jedyny, który podobnie jak Zschäpe przebywa w areszcie śledczym. Z więzienia miał utrzymywać kontakty z neonazistami.
Żaden z oskarżonych nie szuka na sali sądowej kontaktu z Zschäpe. Główna oskarżona też o to nie zabiega. Demonstracyjnie odwraca się tyłem do publiczności, rozmawia ze swoimi obrońcami. Kiedy jeden z nich częstuje ją cukierkiem, żartuje sobie z nim jakby niby nic. Od czasu do czasu rozgląda się po sali, tak jakby była postronnym świadkiem. Dla rodzin zamordowanych ta sytuacja jest trudna do zniesienia.
Wniosek odrzucony
Ponad dziesięć minut trwa odczytanie nazwisk oskarżonych i ich obrońców. Ponad godzinę obrońcy Zschäpe uzasadniają wniosek o wyłączenie z procesu sędziego Manfreda Götzla. Zarzucają mu stronniczość, ponieważ bez rewizji mogli wejść na salę sądową sędziowie, prokuratorzy i policjanci, ale nie obrońcy. Sędzia Götzl tłumaczy, że to ze względu na ryzyko przeszmuglowania przez któregoś z obrońców niebezpiecznych przedmiotów. Potyczka słowna między prokuratorami i adwokatami zajmuje resztę przedpołudnia. Drugi wniosek o odwołanie sędziego stawiają obrońcy Wohllebena. Jeszcze przed odczytaniem aktu oskarżenia sąd odracza rozprawę do połowy maja.
Polityczne wnioski
Na temat procesu wypowiada się przebywająca w Dreźnie na spotkaniu CDU kanclerz Angela Merkel. Zapewnia, że niezależnie od procesu kontynuowane będzie polityczne rozpracowanie morderstw NSU. Muszą być wyciągnięte odpowiednie wnioski, żeby „nic podobnego nigdy się nie powtórzyło”, mówi kanclerz.
Pełnym wpadek sposobem prowadzenia przez niemieckie organa ścigania śledztwa w 10 morderstwach dokonanych przez NSU zajmuje się kilka specjalnie powołanych do tego celu komisji Bundestagu.
W nocy z niedzieli na poniedziałek kamieniami wybita zostaje szyba biura jednego z obrońców oskarżonego Wohllebena. Na fasadzie budynku długi na 11 metrów napis: „Adwokat NSU – rasizm zabija”. Policja wszczęła śledztwo.
dpa/Elżbieta Stasik
red. odp.: Bartosz Dudek