Rozmawiać z Putinem? Nikłe szanse na zakończenie wojny
1 lipca 2024Czy negocjacje w sprawie zakończenia wojny Rosji przeciw Ukrainie mogłyby się odbyć już jesienią 2024 roku? A może nawet jeszcze przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych? Drogę do tego celu utorowała pokojowa konferencja, która z inicjatywy Kijowa została zorganizowana w połowie czerwca w Szwajcarii. W komunikacie końcowym jej uczestnicy wskazali bowiem na przyszły udział „wszystkich stron” w osiągnięciu pokoju.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oczekuje, że przygotowania do nowego szczytu zajmą „miesiące, a nie lata”. Jako możliwe miejsce takiego spotkania w zachodnich mediach coraz częściej wymieniana jest Arabia Saudyjska.
Czas dyplomatów?
W konferencji w Szwajcarii uczestniczyło około 80 państw. Rosja nie została zaproszona, a Chiny powstrzymały się od udziału. Debaty ograniczyły się do tematów takich, jak szlaki wolnego handlu, bezpieczeństwo nuklearne i wymiana więźniów. Otwarto również dyplomatyczne drzwi dla przyszłego udziału Rosji.
Aby mogło dojść do pokoju, niezbędne jest „uczestnictwo wszystkich stron i dialog pomiędzy nimi”, jak zapisano w deklaracji końcowej. Czy teraz, w trzecim roku wojny, jest więc szansa na prawdziwe rozmowy pokojowe? Czy nadszedł czas dyplomatów, także tych z Rosji?
DW rozmawiała o tym z dwoma czołowymi postaciami niemieckiej dyplomacji: byłym ambasadorem Niemiec w Rosji i byłym wiceszefem wywiadu BND Rüdigerem von Fritschem oraz z szefem Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, byłym doradcą kanclerz Angeli Merkel, uczestnikiem mińskich negocjacji i byłym ambasadorem Niemiec przy ONZ Christophem Heusgenem.
Obaj dyplomaci chwalą konferencję w Szwajcarii. Rüdiger von Fritsch uważa, że pod względem szukania „drogi do pokoju” i podkreślania pewnych aspektów takich, jak bezpieczeństwo żywnościowe i nuklearne, czy wymiana więźniów, była ona „ogólnie bardzo udana”.
Obaj jednak studzą nadzieje na szybkie negocjacje z Rosją. – Dyplomacja jest zawsze dobrym wyborem, ale zakłada, że istnieją dwie strony, które chcą ze sobą rozmawiać. Rosja nieraz dowiodła, że naprawdę nie jest ani uczciwa, ani poważna – mówi von Fritsch w rozmowie z DW.
Von Fritsch: Putina koniec wojny nie interesuje
Ostatnia propozycja Władimira Putina to potwierdza. Jeszcze przed konferencją w Szwajcarii przedstawił swoją wizję zawieszenia broni. Ukraińska armia miałaby się wycofać z czterech regionów na południu i wschodzie, zaanektowanych i częściowo zajętych przez Rosję w 2022 roku, oraz porzucić plany przystąpienia do NATO. Wtedy broń zamilknie, obiecywał Putin.
Kijów odrzucił te żądania, a prezydent Zełenski porównał je do ultimatum Hitlera wobec Czechosłowacji.
Również były ambasador Rüdiger von Fritsch nie wierzy Putinowi. On także przypomniał wydarzenia z 1938 roku, zarzucając „historyczną amnezję” tym na Zachodzie, którzy uważają taką opcję za możliwą do zaakceptowania dla Kijowa. Według dyplomaty Putin nie ma „absolutnie żadnego interesu w kończeniu tej wojny, jeśli agresja miałaby ostatecznie zostać nagrodzona”. A tak by się stało, gdyby jego koncepcja została zaakceptowana.
Również Christoph Heusgen jest przekonany, że propozycja Putina „nie była poważna”. Były doradca Merkel uważa, że celem Kremla było jedynie „sypanie piasku w tryby” szwajcarskiej konferencji i sprawdzanie, jak na to zareagują jej uczestnicy.
Heusgen: Ukraina musi być w NATO
W tym kontekście obaj dyplomaci wątpią, czy Ukraina i Rosja będą w stanie wynegocjować zakończenie wojny w najbliższym czasie. – W tej chwili nie widzę możliwości podjęcia merytorycznych rozmów pokojowych, ponieważ brakuje mi spełnienia jednego czy nawet kilku warunków – mówi Heusgen. – Aby negocjacje mogły się odbyć, Władimir Putin musi przede wszystkim uznać w końcu legalny rząd w Kijowie oraz prezydenta Zełenskiego i zaakceptować go jako partnera do negocjacji. Jak dotąd tak się nie stało – podkreśla niemiecki dyplomata.
Pod koniec maja 2024 r. Putin zakwestionował legalność ukraińskiego prezydenta. Powołał się na formalny koniec kadencji Zełenskiego, która została przedłużona zgodnie z ukraińskim prawem ze względu na niemożność przeprowadzenia wyborów w stanie wojny.
Heusgen uważa również, że rosyjski prezydent powinien działać w zgodzie z Kartą Narodów Zjednoczonych, do której odnosi się także komunikat końcowy szwajcarskiego szczytu. Wreszcie, najważniejszą rzeczą dla Kijowa jest jego zdaniem powrót do negocjacji z pozycji siły. – Jedyną szansą na pokój, jaką widzę, byłoby przywrócenie Ukrainie pozycji siły w tym konflikcie i odpowiednie wsparcie wojskowe – mówi przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
– Widzimy, jak odległe jest stanowisko Rosji od realizmu, od stanowiska Ukrainy i od możliwego wyniku. Tak więc nie wierzę ani w jesienną konferencję ze stroną rosyjską, ani w to, że znajdujemy się na drodze do pokoju – mówi Heusgen. Ukraina i jej partnerzy na Zachodzie potrzebują jego zdaniem cierpliwości. Teraz najważniejsze jest upewnienie się, że „naród Ukrainy i jej prezydent wytrzymają”.
Jeśli chodzi o porozumienie pokojowe z Rosją, Heusgen jest przekonany, że Ukraina będzie potrzebować poważnych gwarancji bezpieczeństwa, ponieważ te, które otrzymała w Memorandum Budapeszteńskim z 1994 roku, gdy zrezygnowała z odziedziczonej po ZSRR broni jądrowej, nie były skuteczne.
– Moim zdaniem porozumienie z Rosją może być zaakceptowane przez Ukrainę tylko wtedy, gdy towarzyszyć temu będzie członkostwo w NATO – mówi Heusgen. – Trzeba to jasno powiedzieć – podkreśla i dodaje, że wielu ludzi na Zachodzie nie chce tego słyszeć.
Ukraina ma od 2008 roku zapewnienie, że może przystąpić do NATO. Ale nie ma statusu kandydata.
Von Fritsch: Putin boi się „Czarnego łabędzia”
Także Rüdiger von Fritsch nie wierzy w szybki sukces dyplomatyczny. Podobnie jak Heusgen twierdzi, że Zachód powinien nadal wspierać Ukrainę, dopóki Putin nie będzie gotowy do negocjacji. Może do tego dojść, gdy jego władza będzie zagrożona. Sposobem na to są jego zdaniem sankcje i silna presja na rosyjską gospodarkę.
– Władimir Putin jest zmuszony do ciągłego kupowania lojalności ludności, rządzi krajem represjami, propagandą i przekupstwem – mówi dyplomata. Jego zdaniem kremlowski przywódca obawia się „czarnego łabędzia”, czyli czegoś nieprzewidywalnego, jak protesty matek żołnierzy przeciwko sowieckiej wojnie w Afganistanie w latach 80. albo masowe demonstracje polskiej Solidarności kierowanej przez elektryka Lecha Wałęsę, który także w latach 80. rzucił wyzwanie komunistycznemu reżimowi i wygrał.
Zdaniem von Fritscha Putin nie ma co liczyć na zmęczenie Zachodu i dojście do władzy sił politycznych, które by mu sprzyjały. Gdy władza kremlowskiego przywódcy będzie zagrożona, będzie on gotowy zakończyć wojnę, „kierując się swoją logiką”.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Ukraińskiej DW