Rosyjski pisarz: Ludzie żyją, jakby nie było Putina [WYWIAD]
11 marca 2014DW: Na Facebooku napisał Pan, że wstydzi się Pan za swoją rosyjską ojczyznę, która posłuszna Putinowi w konflikcie na Krymie spycha świat prawie na skraj wojny. Dlaczego Pan to zrobił?
Władimir Kaminer: To dobre pytanie, bo nie mam w zwyczaju wypowiadać się o polityce. Ale jeżeli przez granicę jakiegoś państwa wjeżdżają rosyjskie czołgi, każdy człowiek poczuwający się do odpowiedzialności, musi odnieść się do tego, co się wokół niego dzieje. Ja czuję się odpowiedzialny za to, co się dzieje w Rosji.
DW: Znany jest Pan, także jako pisarz, ze swego poczucia humoru. Kiedy przestało być Panu do śmiechu w konflikcie pomiędzy Putinem i kijowskim rządem?
Władimir Kaminer: To w ogóle nie jest do śmiechu, a przede wszystkim komentarze, które dostaję na mój post ukazują mi, jak mylący i niepełny obraz tego, co się dzieje w Rosji ma opinia publiczna. Nie chodzi mi tu nawet tak bardzo o sytuację na Ukrainie, bo sądzę, że Ukraińcy sami sobie z tym poradzą - czy poradzić muszą. Chodzi mi przede wszystkim o to, że rosyjskie państwo uprawia agresywną politykę i podżega do wojny, i próbuje czerpać z tego korzyść w nieuczciwy sposób. Chodzi mi o to, by ratować Rosję.
DW: Bardzo ostro ocenia Pan swoich rosyjskich przyjaciół i w ogóle rodaków. Że widzą w swym kraju tyranię i korupcję, ale nic nie mówią. Rezygnują z wolności, tak długo, jak mogą dostać tanie kredyty na mieszkanie. Czy Rosja jest w ogóle do uratowania z jej Putinem?
Władimir Kaminer: Oczywiście. Myślę, że właśnie przez zaostrzenie sytuacji na Ukrainie, rosyjski reżim stracił rację bytu. Rosjanie w latach 90., czy właściwie nawet już wcześniej gwizdali na swoje państwo. Jest to postawa właściwa rosyjskim intelektualistom: 'Jeżeli już nie mamy żadnego wpływu na ukierunkowanie naszego państwa, to żyjmy niezależnie od niego i zajmujmy się naszymi prywatnymi sprawami'. Ludzie żyją, jakby w ogóle nie było Putina. Ale tak się nie da. Najpóźniej w chwili, gdy rosyjskie czołgi jeżdżą poza terenem Rosyjskiej Federacji.
DW: Jakie ma to oddziaływanie?
Władimir Kaminer: To już jest frapujące, jak taki mały facet potrafił poróżnić miliony ludzi. Na portalach internetowych toczą się istne batalie. Przyjaciele przyrzekają sobie dozgonną wrogość. W rodzinach, w domach ludzie wznoszą barykady. Moja ciotka na przykład cieszy się, że Rosja okupuje Krym. Moja mama zadzwoniła do mnie dziś rano i prosiła, bym już nie wypowiadał się o polityce. Przypuszczalnie boi się, że czołgi przyjadą pod nasz dom. Moi rodacy piszą mi: 'Co to za bzdura, że w Rosji ogranicza się wolność poglądów'. Ale jednocześnie ostrzegają mnie, że mogę być aresztowany w czasie następnej wizyty w Rosji i wysłany za Ural. Tego, że są to sprzeczności, nikt nie dostrzega.
DW: W prowadzonym przez Pana, znanym także za granicą klubie "Russendisko" w berlińskiej "Kaffee Burger" grał Pan w ubiegły weekend tylko ukraińską muzykę. Dlaczego?
Władimir Kaminer: Dla ilustracji tego, co napisałem na Facebooku: że Rosjanie i Ukraińcy to bracia, zżyci ze sobą i wspomagający się nawzajem. I z pewnością sobie pomogą, ale nie za pomocą czołgów. Mój przyjaciel Jurij Gurzhy, z którym razem prowadzę "Russendisko" jest Rosjaninem ożenionym z Ukrainką. My popieramy wartości, które już zawsze proklamowaliśmy: solidarność, międzynarodową pomoc, koegzystencję i świat bez broni.
DW: Czy uważa Pan, że także inni twórcy kultury w Niemczech powinni wypowiadać się na temat konfliktu pomiędzy Rosją i Ukrainą?
Władimir Kaminer: Wielu juz to robi. Jak się orientuję, wielu twórców wystosowało petycje do rosyjskiego rządu.
DW: Nowy Teatr Ryga z Łotwy odwołał właśnie wszystkie swoje występy w Rosji ze względu na konflikt na Ukrainie. Czy grupy teatralne i taneczne z Niemiec powinny podobnie postąpić i zamiast do Rosji pojechać na Ukrainę - czy to byłoby już przesadzone?
Władimir Kaminer: Myślę, że taka kulturalna blokada byłaby błędnym krokiem. Dotknęłaby ludzi, którzy na to w ogóle nie zasługują. Nie sądzę, żeby ludzie, którzy kierują Rosję na skraj przepaści, chodzili do teatru. Z drugiej strony trzeba szukać porozumienia z ludźmi na wszystkich płaszczyznach i pokazywać im ich lustrzane odbicie. Żeby widzieli, jak postrzega ich międzynarodowa społeczność.
DW: Nawet, jeżeli dość nieoczekiwanie stał się Pan ekspertem ds. Ukrainy. Jak Pana zdaniem konflikt będzie przebiegał dalej?
Władimir Kaminer: Sądzę, że Putin przeczytał to, co napisałem na Facebooku i teraz się zastanawia, jak najszybciej wycofać czołgi z powrotem do koszar. Tyle, że ma on dylemat: nie może iść dalej, bo świat tego by nie zrozumiał ani nie zaakceptował. Ale nie może się też wycofać, bo podżegał w swoim kraju do tej całej wojny razem ze swoimi 24 kanałami telewizyjnymi. Wtedy jego zwolennicy powiedzą: ' Ty nie jesteś prawdziwym mężczyzną. Prawdziwi mężczyźni nie prowadzą pół-wojny'. Myślę, że tylko Angela Merkel może mu pomóc w wykaraskaniu się z tej sytuacji, bez utraty twarzy. Nie wiem, jak ona to zrobi, ale jest rozsądną przywódczynią, która może mu udzielić dobrych rad.
Władimir Kaminer, ur. 1967, to piszący po niemiecku rosyjski pisarz, od 1999 mieszkający w Berlinie. Spod jego pióra wyszedł szereg satyrycznych powieści i esejów na temat życia imigrantów, szczególnie rosyjskich, w Niemczech.
Rozmowę prowadziła Klaudia Prevezanos / tłum. Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik