Putin będzie chciał czegoś w zamian: zniesienia sankcji
20 listopada 2015„Stuttgarter Zeitung” uważa: „Rosja zdaje się być gotowa podjąć większe ryzyko. Coraz więcej wskazuje na to, że Kreml wyśle do Syrii także wojska lądowe. Jest to ryzykowne pod względem militarnym i niebezpieczne pod względem politycznym. Jeżeli Putin zdecydowałby się na to, nie zrobi on tego po to, żeby dla Zachodu wyjmować kasztany z ognia. Utrzymanie się przy władzy jego sojusznika Asada też nie jest dostatecznym powodem, w porównaniu z ryzykiem, że do Rosji mogą dotrzeć zdjęcia z trumnami poległych rosyjskich żołnierzy. Jeżeli Putin podejmuje to ryzyko, będzie domagał się czegoś w zamian: zniesienia sankcji. Nowy sojusznik Francja należy do tych europejskich państw, które są najbardziej otwarte na taką ewentualność”.
„Frankfurt Allgemeine Zeitung” pisze:
„W ostatnich dniach rozległo się wiele apeli, by zewrzeć międzynarodowe szyki w walce z terroryzmem islamistów. W zasadzie jest to możliwe, bo jakby nie było, obywatele wielu krajów padli ofiarą ich przemocy. Ale to łączące wszystkich doświadczenie zdaje się nie wystarczać, by wzięło ono w górę nad geopolitycznymi interesami i politycznymi poglądami. Francja i Rosja zbliżyły się co prawda do siebie i koordynują już swoje wojskowe akcje przeciwko Państwu Islamskiemu. Ale na przeszkodzie wojskowej współpracy Stanów Zjednoczonych i Rosji stoi przede wszystkim dyktator Asad. Nie ma mowy o przyszłości Syrii z Asadem. Ale Syria w której rozrastał by się nowotwór PI, którego przerzuty sięgają aż do Europy, też nie ma przyszłości”.
Berliński „Tagesspiegel” podkreśla, że „W tych dniach w Europie panuje wielki niepokój. Ale inaczej niż w Syrii, u nas nie ma wojny. Prezydent Francji, pełen żalu, gniewu i może też kierowany polityczno- populistyczną kalkulacją, mówi jednak o wojnie. Tyle, że terroryzm to jeszcze nie wojna, a terroryści nie są kombatantami, tylko przestępcami. Tu chodzi o wojnę z zorganizowaną przestępczością. Kto nie złagodzi trochę tej wojennej retoryki, ten nie będzie miał wolnej głowy, by sięgnąć po oręże rozumu”.
Gazeta „Die Welt” pisze o korzeniach terroru.
„Można było się spodziewać śpiewki, że to my jesteśmy winni terroru, który teraz nawiedza cały Zachód. Bo to my przecież prowokujemy muzułmanów naszą wolnością. Zachód dopuścił, aby w imię jego interesów śmierć poniosły miliony muzułmanów, myślał i działał jak kolonizator i robi to dalej. Kto tak argumentuje, ten już przegrał. Widzenie świata przez terrorystów i wielu ich sympatyków jest mieszanką rozczulania się nad sobą, negowania faktów, manii wielkości i przeinaczania historycznych kontekstów w sposób, który w latach 20-tych XX w. zatruł Niemcy. Islamistyczna bujda o ciosie zadanym Zachodowi i wykręcanie się spiskiem Zachodu jest takim samym wymysłem, jak niegdyś propagowany przez ekstremistów wymysł o wiecznie zagrożonym niemieckim narodzie”.
„Straubinger Tagblatt / Landshuter Zeitung” zauważa:
„Po zamachach, takich jak w Paryżu, opinia publiczna musi zawsze z dość dużym zdziwieniem stwierdzić, że aparatowi bezpieczeństwa znani byli zarówno sprawcy jak i ich działalność. Tyle, że posiadane informacje nie wystarczały, by zapobiec terrorowi. Ale właśnie tego domagają się ludzie. Muszą oni jednak także zrozumieć, że tajne służby i policja potrzebują do tego odpowiednich narzędzi. Do nich zalicza się między innymi możliwość gromadzenia danych o pasażerach lotów czy prewencyjna retencja danych komunikacyjnych. Jednak nie da się pogodzić tego, że najpierw odmawia się służbom bezpieczeństwa takich narzędzi, by potem narzekać, że nic się o nich nie wie”.
opr. Małgorzata Matzke