Prowokacja i obelgi
22 lutego 2012W Środę Popielcową definitywnie kończy się beztroskie karnawałowe szaleństwo. Ale tego dnia tylko w kościołach panuje cisza i nastrój skupienia. W świecie niemieckiej polityki jest to dzień ostatniego mocnego uderzenia przed Wielkim Postem. Partyjne wiece, szczególnie kultywowane w Bawarii, przypominają piwne festyny, tyle, że z podium nie dochodzi skoczna ludowa muzyka, a gromkie tyrady, mające zdruzgotać i wyszydzić politycznych przeciwników.
Niezapomniany prowokator
Instytucja politycznej Środy Popielcowej rozkwitła za czasów Franza Josefa Straussa w połowie lat 70. ub. wieku. Legendarny przewodniczący CSU i bawarskiego rządu krajowego uważany jest do dziś za mistrza dosadnych przemówień, nagradzanych przez zgromadzone na wiecu przez partyjne "doły" entuzjastycznym rykiem. Strauss wyżywał się w swoich wystąpieniach przede wszystkim na politykach SPD, nie stroniąc od świadomych obelg i przytyków.
Egona Bahra, socjaldemokratycznego architekta powojennej Ostpolitik za czasów Willego Brandta Strauss nazwał kiedyś dyletanckim dyplomatą-amatorem, byłego kanclerza Helmuta Schmidta określił mianem czynnika zagrożenia najwyższego stopnia i ukoronował wystąpienie hasłem “Sozis hoaßen's, Kommunisten san's!” ("Mienią się socjaldemokratami, a są komunistami").
Czasami poziom wystąpień obsuwał się wyraźnie poniżej pasa. Pod wrażeniem zamieszek studenckich 1968 roku jeden z posłów CSU do Bundestagu posunął się do stwierdzenia, że w 1969 roku SPD tylko dlatego doszła do władzy, bo za późno wykastrowaliśmy czerwone woły. Czasami rzucane z podium żarciki miały rozbawić publiczność: „Nie jest prawdą, że codziennie na śniadanie pożeram jednego socjalistę" - zastrzegał Franz Josef Strauss na podium Passauer Dreilaenderhalle przed 7-tysięczną publicznością, która gromkim śmiechem skwitowała dorzucone jeszcze zdanie " Jem tylko to, co lubię".
Koniunktura nie tylko w Bawarii
Polityczne Środy Popielcowe wywodzą się z bawarskiej tradycji wielkich targów bydła i koni. Ich początek przypada na 5 marca 1919 roku, kiedy to Bawarski Związek Rolniczy zaprosił swych członków na pierwsze Walne Ludowe Zebranie. Gorące dyskusje polityczne toczyły się w wiejskich gospodach. Kto najostrzej atakował politycznych przeciwników, ten mógł liczyć na największy poklask ze strony przeważnie mocno podchmielonego audytorium.
Przez długi czas te polityczne wiece zdawały się być wyłączną domeną bawarskiej CSU, lecz socjaldemokraci nie chcieli być gorsi i od połowy lat 60. zaczęli organizować własne Środy Popielcowe. Z biegiem lat termin też wszedł do kalendarza partyjnych imprez Zielonych i FDP, i stał się popularny także w innych regionach Niemiec. Partie gwarantują sobie w ten sposób uwagę prasy, bo w czasach, kiedy zatarły się wyraźne kontrasty między politycznymi partiami, nic nie ożywia ich obrazu w mediach jak dosadna, bezogródkowa retoryka zręcznych żonglerów słowami.
Aktualna polityka nie dostarcza już tak polaryzujących tematów, jak niegdyś zachodnia polityka Adenauera i wschodnia polityka Brandta, czy debata o wyścigu zbrojeń lat 80. Wtedy CDU/CSU i SPD nie pozostawiały na sobie suchej nitki i wystąpienia ich protagonistów ziały faktyczną nienawiścią. Dziś stanowiska chadecji i esdecji są do siebie tak bardzo zbliżone, że czasami trudno je od siebie odróżnić. Rzadko kiedy zdarzają się zażarte kłótnie czy ciosy poniżej pasa. Ale media zawsze mają nadzieję, że komuś jednak rozwiąże się język, że na fali rozochoconych piwem nastrojów przytrafi się jakieś werbalne faux-pas i będzie co roztrząsać.
Volker Wagener / Małgorzata Matzke
red.odp.: Andrzej Paprzyca