Protesty przeciwko „fabryce świń” w niemieckim zagłębiu bezrobocia
30 czerwca 2014W północno – wschodnim regionie Brandenburgii w powiecie Uckemarkt prawie co drugi mieszkaniec żyje na socjalu. Wysoka stopa bezrobocia (16,9 proc. w styczniu 2014, w Brandenburgii 10,6) to dla mieszkańców Haßleben niezbyt oczywisty argument, aby zgodzić się bez mrugnięcia okiem na otwarcie „fabryki świń”, która już w przeszłości doprowadziła do zachwiania równowagi ekologicznej w tym regionie.
Do 1991 roku w Haßleben, miejscowości, której nazwa implikuje życie w nienawiści, ze szkodą dla natury, prowadzono hodowlę świń na skalę przemysłową. W dużych zakładach trzymano 140 tys. świń. W 1991 roku zakłady zamknięto. Od 10 lat starania o wznowienie masowej hodowli podejmuje Holender Harry van Gennip. Przewidywał hodowlę 85 tys. świń, pozwolenie otrzymał na hodowlę jedynie 36 tys., ale mieszkańcy regionu, organizacje ekologiczne oraz rolnicy generalnie przeciwni masowej hodowli zwierząt chcą temu zapobiec.
Dramatyczne szkody gnojowicy dla środowiska
Haßleben liczy 700 mieszkańców, niektórzy z nich obiecują sobie po ponownym otwarciu zakładów nowe miejsca pracy i „trochę więcej życia w tej ponurej wiosce”, jak mówią. Ale tacy, jak Elli Horn, którzy pracowali w dawnym zakładzie, nie wierzą w to. „Natęży się tu jeszcze bardziej ruch ciężarówek”, mówi Horn wskazując na zniszczoną infrastrukturę kolejową. Poza tym w okolicznych jeziorach ciągle daje się odczuć następstwa zachwiania równowagi ekologicznej przez gnojowicę ze starego zakładu w Haßleben.
„Powstająca w trakcie bezściółkowej produkcji trzody chlewnej gnojowica jest dramatycznie szkodliwa dla środowiska i klimatu” mówi Sybilla Keitel z obywatelskiej inicjatywy „Kontra hodowli masowej świń w Haßleben”. W opinii mieszkańców regionu jest to również szkodliwe dla rozwoju turystyki w Uckemarckt. „Przecież to najzwyklejszy w świecie absurd, żeby promować turystykę w tym atrakcyjnym krajobrazowo regionie i pozwalać jednocześnie na załamanie się tu równowagi ekologicznej”, zaznacza.
Sukces protestów obywatelskich
Współorganizator protestów, organizacja ochrony środowiska BUND uważa, że nie Bruksela, lecz władze kraju związkowego, które wyznaczają priorytety w rozwoju branży agrarnej w regionie, i do których należy rozdysponowanie unijnych środków na rozwój infrastruktury (prawie miliarda euro, przyp.red.), powinny mieć ostateczne słowo ws. rozwoju gospodarczego.
Axel Kruschat, przewodniczący brandenburskiego oddziału organizacji BUND mówi o sukcesie akcji obywatelskiej przeciwko „fabryce świń”, która trwa od marca 2014 roku. Zebrano już ponad 200 tys. podpisów pod listem protestacyjnym, który będzie przekazany do landowego parlamentu Brandenburgii. Tymczasem przeciwko masowej hodowli protestują też regionalni drobni rolnicy. Kilka dni temu w ramach kampanii „Moje gospodarstwo” rolnicy protestowali przed brandenburskim Landtagiem w Poczdamie z prosiakami z hodowli zrównoważonej. Prowadzono tam też rozmy o „zbyt wysokiej” produkcji mięsa. - Lepiej zapłacić odrobinę więcej, mniej zjadać i kupować tylko od tych rolników, którzy hodują zwierzęta zgodnie z wymogami gatunku i myślą ekologicznie - tłumaczy Sybille Cramer przyglądająca protestom przed Landtagiem.
Barbara Cöllen (dpa,rbb)