Protest przeciw zniesławianiu AK i Polski
24 marca 2013Protest Ambasady RP w Niemczech jest reakcją na artykuł zamieszczony w tabloidzie „Bild”. Jest to jeden z niezliczonych tekstów, jakie ukazały się w związku z emisją przez drugi program niemieckiej telewizji (ZDF) trzyczęściowego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” ("Unsere Mütter, unsere Väter"). Autor artykułu Ralf Georg Reuth, który jak pisze dziennik, „tłumaczy” czytelnikom i telewidzom tło wydarzeń, pisze: „Partyzanci pokazani w tym filmie, to członkowie tak zwanej polskiej Armii Krajowej, która walczyła o niepodległą Polskę. Armię Krajową, której jednostki operowały jako grupy partyzanckie, tworzyli polscy nacjonaliści. Antysemityzm był w ich szeregach ekstremalnie rozpowszechniony. W ogóle w Europie Wschodniej antysemityzm był szeroko rozpowszechniony, co ułatwiło nazistom mordowanie europejskich Żydów”.
Takie „uproszczone, nieprecyzyjne, nie odpowiadające faktom” przedstawianie historii jest niedopuszczalne, pisze Ambasada RP w liście protestacyjnym. Pisanie o „głęboko zakorzenionym” antysemityzmie w Armii Krajowej, jest mówiąc delikatnie ogromnym uproszczeniem, a teza, iż wschodnioeuropejski antysemityzm ułatwił nazistom mordowanie europejskich Żydów jest fałszywa.
Polska Ambasada przypomina m.in. misję Jana Karskiego i spełzające na niczym próby zaalarmowania świata relacjami o zagładzie Żydów. Zwraca też uwagę, iż Polacy stanowią blisko jedną czwartą osób uhonorowanych mianem „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata”.
„Bild” zamieścił list protestacyjny w rubryce „Listy od czytelników”, protest został też podłączony do artykułu. Bez komentarza.
„Nasze matki, nasi ojcowie”
Nie tylko „Bild” bezkrytycznie przyjął „polski wątek”. – Fakt, że polska partyzantka w tak zadziwiająco wysokim stopniu nastawiona była antysemicko, nie był dotąd tak znany w Niemczech. Trzeba odwagi, by to pokazać – powiedział cytowany przez agencję dpa historyk z Bielefeldu Hans-Ulrich Wehler, na którym aspekt ten wywarł największe wrażenie.
„Der Spiegel” skomentował, że pokazany w fimlie Viktor, który zdołał uciec z transportu do obozu koncentracyjnego, znajduje wprawdzie schronienie u polskich partyzantów, „ale także oni są zagorzałymi antysemitami. Walczy więc z Polakami przeciw nazistom, ale musi ukrywać swoje żydowskie pochodzenie”.
Nie byłoby tych komentarzy, gdyby nie film. Trylogia jest historią pięciorga przyjaciół, młodych Berlińczyków. Zaczyna się w 1941 roku, kończy w 1945. Troje trafia na front wschodni, wśród nich berliński Żyd Viktor, dwoje zostaje w Berlinie. Trzecia część trylogii rozpoczyna się sceną w lasach Lubelszczyzny. Wątek AK jest tłem historii Viktora. Polscy partyzanci są przede wszystkim zagorzałymi antysemitami. Scena z zatrzymania transportu więźniów, cytat: „Większość z nich to Żydzi. A Żydzi są tak samo parszywi, jak komuniści czy Ruscy. Lepsi martwi, niż żywi”.
Głosy krytyczne
W żadnym wypadku wątek ten nie zostaje niedostrzeżony. Krytyczne głosy giną jednak w powodzi pochwał, jakimi obsypywany jest film. Trylogia nie pokazuje niczego, czego nie pokazały już inne filmy, począwszy od „Blaszanego bębenka”, a skończywszy na „Stalinigradzie”, komentuje magazyn „European”. W filmie nie ma żadnych pułapek, niczego niepoprawnego politycznie... „Nieprawda, irytujący jest moment, kiedy polscy partyzanci okazują się antysemitami z przekonania, tak jak SS” – konstatuje „European”.
Ostro krytykuje trylogię i przede wszystkim towarzyszące jej pochwały niezależny portal „Publikative” prowadzony przez fundację im. Amadeu Antonio (zamordowanego przez neonazistów w 1990 r. w brandenburskim Eberswalde).
„Naziści, to są zawsze inni”, krytykuje autor obszernego komentarza na temat „Naszych matek, naszych ojców”, także zresztą dziennikarz ZDF. Ogromną słabością filmu są niebezpieczne uproszczenia: Rosjanie są barbarzyńcami, Amerykanie obłudnikami, Polacy antysemitami. „Szczególnie perfidna jest próba przypięcia polskim partyzantom etykiety antysemitów. (...) Przez ponad 270 minut są oni jedynymi, którzy naprawdę nienawidzą Żydów”.
Dobra akcja, ale nie podręcznik historii
Głównym wątkiem trylogii jest subiektywne przeżywanie wojny przez piątkę młodych bohaterów. Film, próbą pokazania procesu, jaki dokonuje się w „normalnym”, pełnym życia młodym człowieku, skonfrontowanym z okropnościami wojny.
Film został okrzyknięty „jednym z najbardziej sensacyjnych sukcesów ostatnich lat”. Za novum uznane zostało podjęcie wątku indywidualnej winy i odpowiedzialności. „Kolektywna wina” została już tak gruntownie przedyskutowana, że właściwie można ją uznać za zamknięty rozdział, napisał „Der Spiegel”. Ciągle otwartą jest natomiast kwestia indywidualnej winy. Z subiektywnej perspektywy jednostki nie było do tej pory tak „radykalnego” i „bezkompromisowego” spojrzenia, czytamy w innych komentarzach. Film „zainicjował ponadpokoleniową dyskusję na temat najciemniejszego rozdziału niemieckiej historii”, ważną zwłaszcza dla młodego pokolenia, podkreślił dyrektor programowy ZDF Norbert Himmler.
ZDF ma powody do satysfakcji. Trylogia powstawała dziesięć lat, pochłonęła 14 mln euro. Trylogii towarzyszy szereg multimedialnych projektów. Rekordowa oglądalność (24,3 proc.) pokazała, że produkcja „poruszyła w niemieckim społeczeństwie czuły punkt”.
Wśród krytycznych głosów przeważa opinia, że owszem, film jest świetnie zrobiony, ale nie jest niczym innym, niż pełną emocji fikcją. A już w żadnym wypadku nie może inspirować do dyskusji, czy co gorsza, nie może być traktowany jako podręcznik do historii.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke