Prasa: beneficjentem protestów rolników jest Putin
10 marca 2024„Protesty rolników stawiają premiera Polski Donalda Tuska przed dylematem: musi wybrać albo solidarność z Ukrainą, albo z rolnikami. Korzysta na tym prawicowa opozycja” – pisze Dominik Kalus w wydaniu internetowym niemieckiego tygodnika „Die Zeit”.
Spotkanie Tuska z rolnikami w sobotę 9 marca nie przyniosło najwidoczniej żadnych rezultatów – na 20 marca zapowiedziano kolejne protesty w całym kraju – pisze Kalus.
Autor przypomniał historię rolniczych protestów, aby następnie stwierdzić, że rząd stoi przed dylematem. Polska należy do krajów najbardziej wspierających Ukrainę i chce – jak wielokrotnie zapewniał Tusk – kontynuować pomoc dla zaatakowanego kraju. Jednak premier, ze względu na zbliżające się wybory samorządowe, nie może ignorować postulatów rolników.
Polexit na transparentach
Kalus ocenia sceptycznie możliwość porozumienia, ponieważ wielu uczestników protestów uważa Tuska za „zdrajcę”. Wśród haseł na transparentach były też żądania Polexitu i krytyka „faszystowskich” przepisów UE.
Rząd PiS, który musiał w grudniu oddać władzę, utożsamiał Tuska z UE, a Unię z Niemcami. Ten sposób myślenia jest mocno ugruntowany wśród przeciwników obecnego rządu. PiS wykorzystuje obecnie protesty do swoich celów – podkreślił autor. Jak zaznaczył, do protestów przyłączyła się także Konfederacja, która w przeszłości „nie stroniła od antyukraińskich haseł”.
Korzysta Putin
Zdaniem Kalusa, największym beneficjentem protestów rolniczych jest Władimir Putin. „Chociaż rzecznicy chłopskich organizacji jasno zastrzegają, że ich akcje nie są skierowane przeciwko Ukrainie, to podczas blokad granicy polsko-ukraińskiej wielokrotnie dochodziło do antyukraińskich działań” – czytamy w „Die Zeit”. Na potwierdzenie Kalus zwrócił uwagę na przypadki wysypywania z wagonów ukraińskiego zboża, a także na prorosyjskie transparenty. „Obawy w Polsce są duże, że rosyjscy sabotażyści podgrzewają nastroje” – pisze autor.
Tusk musi „balansować” pomiędzy wymogami swojego rządu a postulatami obywateli, między Polską a Ukrainą, a także między Warszawą a Brukselą. Rolnicy grożą sparaliżowaniem całego kraju, zapowiadając kolejny protest na 20 marca – podsumowuje Dominik Kalus na łamach tygodnika „Die Zeit”.
Kto stoi za protestami rolników?
Christian Vooren w tej samej gazecie zajmuje się infiltracją rolniczych protestów w Niemczech przez środowiska skrajnej prawicy oraz ideologów teorii spiskowych. „Kto stoi za rolniczymi protestami?” – pyta autor. Jego zdaniem w szeregi rolników przeniknęli przedstawiciele „radykalnych sił”, które dążą do własnych celów.
Wspólną siłą napędową niemieckich protestów jest „gniew” przeciwko rządowi, dostawom broni do Ukrainy, rezygnacji z atomu, przeciwko partii Zieloni, przeciwko strukturom państwa. Sprawy związane z rolnictwem poruszane są jedynie na marginesie. „Demonstracje są małe, zdecentralizowane i skuteczne” – ocenił autor.
Niemiecko-polsko-czeski front rolników
Ideolodzy teorii spiskowych, prawicowi populiści i siły skrajnie prawicowe próbują za pomocą internetu wykorzystać protesty rolników. Stosowana przez nich taktyka jest podobna do taktyki z czasów pandemii COVID-19. „Najpierw maszerują na końcu, by potem wejść do środka grupy” – pisze Vooren.
Stacja telewizyjna MDR poinformowała w swoim portalu o wspólnej akcji protestacyjnej rolników z Niemiec, Polski i Czech na przejściu granicznym w Bogatyni. W proteście uczestniczyło 400 rolników ze 150 traktorami. Demonstranci krytykowali Zielony Ład i domagali się wstrzymania importu zboża z Ukrainy. Niekontrolowany ukraiński import niszczy rynki w tych trzech krajach – uważają uczestnicy protestu.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>