Europarlament poparł art. 7 wobec Węgier. Prasa komentuje.
13 września 2018Jak zauważa „Main-Echo“ z Aschaffenburga:
„Jeśli Rada Unii Europejskiej pójdzie za głosem przedstawicieli europejskiej rodziny narodów, wówczas Orban i jego polski duchowy brat Kaczyński będą musieli szybko podjąć decyzję, czy chcą nadal należeć do demokratycznej Europy wartości, czy odwrócić się do niej plecami, a przez to także do rynku europejskiego i unijnych dotacji.
Europa zaczyna się nad sobą zastanawiać i należałoby sobie bardzo życzyć, żeby jej obywatele uhonorowali to w maju przyszłego roku, gdy zadecydują ponownie, kto będzie ich reprezentował w Brukseli i Strasburgu w ciągu następnych pięciu lat. Około jednej czwartej posłów (do PE, red.) już teraz stanowią prawicowi populiści, oszołomi i dziwacy. Nie można dopuścić do tego, żeby podobni do nich ludzie mieli prawo podejmowania decyzji w sprawach Europy”.
Podobnie widzi to „Leipziger Volkszeitung“:
„Praktycznie wszędzie w natarciu są nacjonaliści głoszący antyeuropejskie hasła. Tym ważniejsze jest zatem to, że Parlament Europejski zajął zdecydowane stanowisko i dużą przewagą głosów uruchomił postępowanie przeciwko rządowi premiera Węgier Viktor Orbána. Po Polsce, Węgry są drugim państwem unijnym, które musi ponieść konsekwencje z powodu naruszenia podstawowych wartości UE. W skrajnym przypadku, Węgrom grozi odebranie głosu w Radzie Unii Europejskiej.
Droga do tego jest długa i jest oczywiste, że Europa musi wyciągnąć w kierunku Węgier pomocną rękę na wypadek, gdyby Orbán się jeszcze zmitygował. W przeciwnym razie, Rada Europejska powinna okazać się stanowcza. Europa to dużo więcej niż tylko wspólny rynek. Jest wspólnotą wartości, bazującą na demokracji, praworządności i wolności”.
Zdaniem „Landeszeitung” z Lüneburga:
„UE żyje i potrafi bronić swoich interesów. Wymownie świadczy o tym decyzja podjęta przez Parlament Europejski, który wymaganą większością dwóch trzecich głosów uruchomił postępowanie z artykułu siódmego wobec Węgier. Jest ono upomnieniem i zarazem przestrogą dla wszystkich tych, którzy traktują UE tylko jako źródło pieniędzy i wszystkich tych, którzy uważają, że mogą wykorzystywać europejską wspólnotę wartości i zdradzić ideę europejską.
Premier Węgier Viktor Orbán jako członek Europejskiej Partii Ludowej zbyt długo czuł się bezkarny. Teraz, zgodnie z artykułem siódmym TUE, jego krajowi grozi w ostateczniości odebranie prawa głosu. Także przewodniczący Komisji Europejskiej Juncker w swoim przemówieniu w Strasburgu stawił czoło polityce Orbána, nalegając na szybkie rozwiązania w sporze o unijną politykę migracyjną. Równocześnie zażądał otworzenia legalnej drogi dla migrantów pragnących osiedlić się w Europie. Innymi słowy – UE stoi prawdopodobnie w obliczu największego wyzwania w swojej historii”.
Podobne myśli odnajdujemy w „Oberhessische Presse“ z Marburga:
„Uruchamiając znaczną większością głosów postępowanie przeciwko Węgrom za naruszanie podstawowych wartości UE, Parlament Europejski uczynił wczoraj wielki krok naprzód, także dla samego siebie. Był on konieczny dla podtrzymania wiarygodności Unii. Jest on także ważny dla rozwoju europejskiej samoświadomości i ważny jako sygnał wysłany pod adresem różnych partii politycznych w Europie mających swoich przedstawicieli w Brukseli i Strasburgu. Ich poglądy i stanowiska często są rozbieżne, ale jeśli mają uprawiać proeuropejską politykę godną tego miana, muszą uwolnić się od myślenia w kategoriach ciasnych interesów narodowych w miarę jak Parlament Europejski będzie w coraz większym stopniu wywierał wpływ na bieg procesów politycznych w UE”.
„Berliner Zeitung“ pisze:
„To jasne, że świat potrzebuje silnej i zjednoczonej Europy. Problem polega na tym, że między życzeniami i rzeczywistością w roku 2018 rozwiera się przepaść, jakiej dawno nie było. (...) Europejska solidarność nie jest już wartością oczywistą, czego dowodzi burzliwa dyskusja w sprawie uchodźców i unijnej polityki migracyjnej. Niemal w każdym państwie unijnym szerzą się nacjonalizm i populizm. Jeżeli myślenie w takich kategoriach weźmie górę, wtedy z tej wielkiej idei XXI wieku, jak to ujęła swego czasu Simone Veil, niewiele pozostanie. Owszem, nadal będzie można mówić o jedności w różnorodności i powoływać się na wartości europejskie, ale trudno je będzie urzeczywistnić. Europa jest poważnie zagrożona w swoich podstawach i musi jak najszybciej zdobyć się na wprowadzenie zasadniczych zmian w sposobie, w jaki obecnie funkcjonuje”.