Powódź – Odra ciągle groźna
30 maja 2010„Jesteśmy stosunkowo spokojni, bo wiemy, że się dobrze przygotowaliśmy, ale nawet, jeżeli woda powoli opada, niezmiennie musimy być w stanie najwyższego pogotowia” – ostrzegł premier Brandenburgii Matthias Platzeck w sobotę (29.05) we Frankfurcie nad Odrą, po przejściu fali kulminacyjnej.
Jak powiedział DW starosta słubicki Andrzej Bycka, także po polskiej stronie Odry sytuacja jest stabilna i pod kontrolą: „Niemniej cały czas czuwamy, bo woda dalej jest wysoka i tak naprawdę nie wiadomo, co będzie”.
Kanclerz Merkel w sztabie kryzysowym
W sobotę zagrożone powodzią tereny odwiedziła kanclerz Niemiec Angela Merkel. We Frankfurcie nad Odrą spotkała się z mieszkańcami, przedtem, za zamkniętymi drzwiami rozmawiała z władzami miasta i szefami sztabów kryzysowych z Frankfurtu, Słubic i powiatu słubickiego. W rozmowie uczestniczyli także polscy i niemieccy strażacy.
Kanclerz, która w czasie powodzi 1997 roku piastowała funkcję ministra ochrony środowiska, była pod wrażeniem znakomitej organizacji pracy wszystkich jednostek, i współpracy polskiej i niemieckiej strony. Wszystkim zaangażowanym w walkę z żywiołem podziękowała, że „pracują ramię w ramię”.
Sytuacja, jakiej brakowało w czasie wielkiej powodzi w 1997 roku, podkreślił premier Brandenburgii Matthias Platzeck: „Burmistrz Frankfurtu i starosta słubicki spotykają się niemal codziennie, a cały czas są w kontakcie. Współpraca przebiega nadzwyczaj profesjonalnie ale i na bardzo przyjacielskiej płaszczyźnie. W 1997 roku tak nie było. To też jest jeden z powodów, dlaczego tym razem uda nam się podołać tej powodzi bez poniesienia większych szkód”.
Sytuacja w Polsce jest nieporównywalnie gorsza
Kulminacyjna fala dotarła do Frankfurtu i Słubic w piątek (28.05). Stan Odry zbliżył się do 6 metrów, ale ich nie przekroczył, od soboty poziom wody ustabilizował się, będzie opadał jednak bardzo powoli. Według szacunków ekspertów w granicach 1 cm na godzinę, co znaczy, że nacisk na wały ochronne będzie się jeszcze utrzymywał. Nadal więc całodobowo pracują sztaby kryzysowe i wszystkie służby. „Jesteśmy rzeczywiście cały czas w kontakcie, bo to jedna rzeka i dotyczy obydwu miast i krajów” – stwierdził w rozmowie z DW starosta Andrzej Bycka, a jak zapewnił burmistrz Frankfurtu Martin Wilke: „Jeżeli zaistnieje potrzeba pomocy, niezwłocznie jej udzielimy”.
Niemieckie służby ratowicze pomagały polskim kolegom w ewakuacji szpitala w Słubicach i organizowaniu szpitala polowego na terminalu odpraw celnych w Świecku. Niemcy i Polacy wypełniali razem piaskiem worki. W sobotę rano, przed przyjazdem kanclerz Merkel do Frankfurtu, w Beeskow minister spraw wewnętrznych Brandenburgii Rainer Speer przekazał marszałkowi województwa Lubuskiego Marcinowi Jabłońskiemu 600 tys. worków na piasek, dwie łodzie i trzy agregaty. Jak powiedział Rainer Speer: „To oczywiste, że w miarę naszych możliwości pomagamy sąsiadom. Sytuacja w Polsce jest nieporównywalnie gorsza, niż u nas”.
W Beeskow, gdzie znajduje się centralny magazyn służb ochrony przed katastrofami składowanych jest m.in. ponad 3 mln worków na piasek, pompy i namioty.
Z pomocą Brandenburgii pospieszyły natomiast służby ratownicze z Frankfurtu nad Menem. Tamtejsi strażacy przywieźli m.in. specjalny, jeszcze nie wypróbowany sprzęt do ochrony przed powodziami. Jak stwierdził z ulgą komendant straży znad Menu, Reinhard Reis - „niestety” nie było okazji do sprawdzenia nowinek technicznych.
Nadal stan najwyższej gotowości
Kanclerz Merkel, która przyjechała do Frankfurtu w dżinsach i butach o grubej podeszwie, porównała obecną powódź z katastrofalną powodzią z 1997 roku. „Sytuacja jest prawie tak trudna, jak wówczas” – powiedziała. Na szczęście od tamtego czasu zrobiono bardzo dużo. 90 procent wałów przeciwpowodziowych w Brandenburgii zostało odnowionych albo wzniesionych od nowa. Wyremontowane zostały także wały w Słubicach. Frankfurt broni się przed żywiołem specjalnymi stalowymi zaporami. Nawet one nie gwarantują stuprocentowej szczelności, woda przecieka jednak w niewielkich ilościach, które natychmiast są odpompomywane do rzeki. Inaczej, niż w 1997 roku, kiedy ówczesny kanclerz Schroeder po kostki grzązł w mokrych workach z piaskiem, Angela Merkel przeszła dziś prawie suchą nogą.
O odprężeniu można będzie mówić jednak nie wcześniej, niż za dobrych kilka dni, podkreślają specjaliści. Teraz egzamin muszą zdać wały. Metr po metrze, w dwunastogodzinnych zmianach, 24 godziny na dobę kontroluje je ponad stu strażników. Bez przerwy monitorowane są też wały po polskiej stronie. Piętą achillesową niezmiennie pozostaje dolina Odry, położona poniżej poziomu morza i zamieszkała przez blisko 15 tys. osób. „Niestety patentu na szczelność wałów nie ma” – mówi premier Brandenburgii Matthias Platzeck – „Jeżeli cokolwiek miałoby się stać, dolina Odry będzie zalana. Musimy o tym ciągle pamiętać”.
Powodziowa turystyka
Wody Odry zaczęły dopiero wzbierać, a już pojawili się pierwsi gapie. Im wyższy stan wody, tym więcej. „Cieszymy się, kiedy nasze miasto odwiedzają turyści. Sytuacja robi się problematyczna, kiedy przeszkadzają służbom kryzysowym” – powiedział DW rzecznik Frankfurtu, Sven Henrik Häseker – „Zgłaszali się też do nas mieszkańcy najbardziej zagrożonych regionów miasta, że nie chcą czuć się wystawieni na pokaz jak w ogrodzie zoologicznym. Musieliśmy więc zareagować, niektóre ulice są kontrolowane przez policję i zamknięte dla osób niepowołanych. Ale słyszeliśmy już też, że organizowane są z Berlina wycieczki na tereny zagrożone powodzią!”.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona Metzner