Poważny problem Niemiec. Rosnąca ksenofobia
15 lipca 2013Dzielnica Marzahn-Hellerdorf nie należy do najbardziej atrakcyjnych miejsc w Berlinie i nikt by się nią specjalnie nie interesował, gdyby nie planowana tam budowa nowego schroniska dla azylantów. Mieszkańcy zaczęli się nagle obawiać, że spadnie wartość ich mieszkań i gruntów, że wzrośnie przestępczość, że będą musieli drżeć o swoje dzieci. Dlatego nie chcą sąsiedztwa uchodźców szukających w Niemczech azylu. Dla obrony swojego stanowiska gotowi są pójść na barykady. W rozgorzałej dyskusji pojawiła się niewypowiadana dotąd ksenofobia i to na dużą skalę.
Kilka tygodni temu w innej części Berlina mieszkańcy zbierali podpisy przeciw zlokalizowaniu tam tymczasowych kwater dla uchodźców. Te są jednak pilnie potrzebne, bo liczba ubiegających się o azyl wzrosła od ubiegłego roku w Berlinie sześciokrotnie – do 6 tys. osób.
Niechęć wobec azylantów pojawiła się także w wypowiedziach niektórych polityków. – Niektórzy burmistrzowie, na przykład w Essen albo w okolicach Lubeki rozogniają jeszcze temat. Są tacy, którzy ostrzegają, że z azylantami pojawią się problemy – mówi w rozmowie z Deutsche Welle Bernd Mesovic z organizacji pozarządowej Pro Asyl. Jednym z takich problemów ma być wzrost przestępczości. Z nastrojów korzystają członkowie skrajnie prawicowej NPD. Coraz częściej pojawiają się na zebraniach mieszkańców werbując na rzecz swojej partii. Na sobotę 13 lipca zwołali w Berlinie do demonstracji w proteście przeciw przyjmowaniu uchodźców. 450 kontrdemonstrantów zapobiegło przemarszowi NPD i jej sympatyków.
Wrogość wobec cudzoziemców nie jest marginalnym zjawiskiem
Zaognianie się nastrojów, kiedy mowa o azylantach i rosnąca ksenofobia są w Niemczech znanymi zjawiskami. Według badań z 2012 roku ponad jedna czwarta społeczeństwa jest ksenofobiczna. Badania, w jakim stopniu rozpowszechniona jest w Niemczech wrogość wobec obcokrajowców, przeprowadzili naukowcy na zlecenie bliskiej SPD fundacji im Friedricha Eberta. – Ksenofobia jest bardzo rozpowszechniona we wschodnich Niemczech – stwierdza jeden z badaczy, psycholog Elmar Braehler. Zgodnie z wynikami badania, ponad połowa mieszkańców landów wschodnioniemieckich życzyłaby sobie, żeby cudzoziemcy zostali odesłani do domów. Ich podstawowym argumentem jest niewystarczająca liczba miejsc pracy. Braehler tłumaczy takie nastawienie brakiem kontaktów z obcokrajowcami. W landach zachodnioniemieckich kontakty takie istnieją znacznie częściej, nawiązywane są w pracy, poprzez przyjaciół, rodzinę.
Protestacyjny marsz na Berlin
Ale nastroje zmieniają się też wśród azylantów. Uchodźcy w Niemczech coraz częściej i głośniej starają się zwrócić uwagę opinii publicznej na swoją sytuację. Uchodźcy na przykład z Iranu, którzy walczyli w ojczyźnie o demokrację, nie chcą odnaleźć się w roli ofiar. – Jest to ciekawy rozwój. Młodzi, zaangażowani Irańczycy czując się niesprawiedliwie traktowani, także tu w Niemczech uważają się za aktywistów walczących na rzecz demokracji - tłumaczy Bernd Mesovic z organizacji Pro Asyl.
Przełomem było samobójstwo ubiegającego się w Niemczech o azyl Irańczyka, który na początku 2012 powiesił się w schronisku dla azylantów. Jego mieszkańcy zaczęli się po tym wydarzeniu organizować. Ich inicjatywą był ponad 400-kilometrowy marsz protestacyjny z Wuerzburga do Berlina jesienią ubiegłego roku. Protestujący domagali się między innymi zniesienia zakazu opuszczania miejsca nakazanego im przez urzędy.
- To, co przeżyliśmy w ubiegłym roku, było ruchem o nieznanych dotąd rozmiarach – uważa Bernd Mesovic. W końcu czerwca około 90 uchodźców przystąpiło w Monachium do strajku głodowego. Domagali się uznania ich wniosków azylowych. Po tygodniu policja zlikwidowała obozowisko strajkujących.
Powód tak napiętej sytuacji jest jasny, uważa Mesovic: Niemcy nie doceniły liczby azylantów. Wszelkie plany opierały się na historycznie niskiej liczbie uchodźców szukających pomocy w Niemczech. Byłoby to bezproblemowe jeszcze cztery lata temu, kiedy liczba ubiegających się o azyl oscylowała w granicach 30-40 tys. osób. – W tym roku może to być 90 tys. osób – mówi Mesovic. Nie jest to jeszcze powód do dramatyzowania sytuacji, ale Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców jest nieprzygotowany.
Za zaniedbania płacą uchodźcy, którzy na rozpatrzenie ich wniosku azylowego muszą czekać co najmniej rok. W tym czasie ich swoboda poruszania się jest ekstremalnie ograniczona, często żyją wyizolowani. Dzięki akcjom protestacyjnym samych uchodźców, także poprzez niezadowolenie głośno wyrażane przez mieszkańców takiego chociażby berlińskiego Hellersdorfu, sytuacja ubiegających się o azyl w coraz większym stopniu znajduje się znowu w centrum uwagi. To dobrze, uważają organizacje pomocy, wśród nich Pro Asyl. Jednocześnie ostrzegają i apelują do polityków wszystkich partii, by w dniach nasilającej się kampanii wyborczej nie nadużywali tematu do swoich celów.
Julia Mahncke / Elżbieta Stasik
red. odp.:Alexandra Jarecka