Polski historyk: polityka wstydu czy dumy?
16 listopada 201930 lat po demokratycznych zmianach określanych mianem „Jesieni narodów” Europa boryka się z kryzysem tożsamości – „najpoważniejszym kryzysem naszego kontynentu od zakończenia drugiej wojny światowej” – powiedział Traba w piątek (15.11.2019) w Berlinie.
Polski historyk, który w latach 2006 – 2018 kierował Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, wygłosił w przedstawicielstwie landu Brandenburgia wykład „Gdy tragedia zmienia się w kicz. Jakiej pamięci potrzebuje Europa?”.
Katalizatorem europejskich debat o tożsamości są – jak zaznaczył – zacięte dyskusje o przeszłości prowadzone w Hiszpanii, Włoszech, Francji, Niemczech i Polsce. Nie jest to nowe zjawisko, gdyż spory o II wojnę światową toczą się od ponad 70 lat – zastrzegł.
Debata o tożsamości
Nowy jest natomiast dziś „polityczny kontekst” tych debat. – Nigdy przedtem nie doszło do tak silnego nawrotu narracji narodowych. A równocześnie tożsamość oparta na demokracji nigdy nie była tak słaba – mówił historyk. Jak zaznaczył, odejście pokolenia naocznych świadków historii prowadzi do rozkwitu „konkurencyjnych opowiadań o przeszłości”.
Im dłużej zajmuję się historią, tym bardziej powątpiewam, czy „polifonia narracji” czyli „dialogowa pamięć” jest możliwa – mówił. – Czy przedstawienie ludzkiej tragedii jest możliwe? Czy możemy przekazać ją przyszłym pokoleniom? Czy każda forma upamiętnienia z czasem staje się celem samym w sobie, a sztuka artysty spycha cierpienie (ofiar) na drugi plan? – pytał Traba.
Polsko-niemieckie spory o przeszłość
Historyk przypomniał, że w minionych 30 latach w niemiecko-polskich relacjach dwukrotnie wybuchły medialne i polityczne spory o przeszłość, których echo słyszalne było w całej Europie.
W 2004 roku był to punkt kulminacyjny debaty o wypędzeniach, gdy ze środowiska Związku Wypędzonych wysunięto żądania odszkodowań za pozostawione po 1945 roku przez wysiedlonych Niemców mienie.
Zanim szefowie rządów - Gerhard Schroeder i Marek Belka załagodzili spór, zdominowany przez siły liberalne polski parlament jednogłośnie przyjął uchwałę o reparacjach za zniszczenia dokonane przez niemieckich okupantów w Polsce. W sierpniu 2017 roku temat powrócił na agendę, tym razem z inicjatywy rządzącej w Polsce partii Prawo i Sprawiedliwość.
Traba zwraca uwagę, że w obu przypadkach obywatele obu krajów nie spodziewali się takiej eskalacji sporu. Oznacza to, że pomimo doskonałych relacji, istnieje silny potencjał konfliktu, który można łatwo uruchomić za pomocą politycznego impulsu – ocenia historyk.
Reparacje dzielą
Jak dodaje, z sondaży wynika, że większość Niemców (68 proc.) jest przeciwna reparacjom dla Polski, a większość Polaków (57 proc.) popiera roszczenia.
Co ciekawsze, mówił Traba, za reparacjami najsilniej opowiada się nie pokolenie 60+, czyli pokolenie świadków wojny i ich dzieci, lecz pokolenie wnuków w przedziale 25-34 lat – 67 proc., a więc paradoksalnie pokolenie „porozumienia”, pokolenie polsko-niemieckiej wymiany młodzieży.
– Jak będą myślały ich dzieci? Czy z nadmiaru historii wyrasta pokolenie protestu i następuje odwrót od przeszłości? – pyta Traba.
Jego zdaniem podane przykłady stanowią potwierdzenie tezy, że „pamięć nie jest dana raz na zawsze, lecz podlega zewnętrznym wpływom, jest rekonstruowana i dekonstruowana”.
Narodowe kultury pamięci górą
Pomimo prób tworzenia ponadnarodowych kultur pamięci, społeczeństwa Europy tkwią mocno w narodowych „własnych” kulturach. Z tego wynika zaś problem „przekleństwa asymetrii narodowych kultur pamięci”.
Pomimo dialogu, żyjemy w „równoległych społeczeństwach, które o sobie niewiele wiedzą, mają jednak podobne mechanizmy tworzenia pamięci” – uważa Traba.
Jego zdaniem 90 proc. wspólnie przeżytej przeszłości interpretowana jest odmiennie – „w sposób konkurencyjny lub wręcz się wykluczający”.
Traba zwraca uwagę na stosowaną w obu krajach metodę polegającą na stygmatyzowaniu grup mniejszościowych, aby tym mocniej zaakcentować pozytywny wizerunek większości. „Upraszczając, można powiedzieć, że (Niemcy) stawiają nazistów poza nawias niemieckiego społeczeństwa i czynią z nich grupę sprawców” – wyjaśnił.
Zła mniejszość - dobra większość
Jego zdaniem, taki zabieg zastosowano konstruując główne przesłanie w kontrowersyjnym filmie „Nasze matki, nasi ojcowie”. Obok pięciorga głównych bohaterów filmu, z którymi także w Polsce każdy może się identyfikować, występuje Obersturmbannfuehrer (podpułkownik SS) Dorn – zbrodniarz wojenny, ucieleśnienie zła, który pozostaje „poza genealogią naszych rodziców”.
Innego przykładu dostarczyły prace nad powstaniem czwartego tomu polsko-niemieckiego podręcznika do historii. Niemieccy autorzy zatytułowali rozdział o ruchu oporu w Europie: „Ruch oporu przeciwko narodowemu socjalizmowi”. Niemiecka interpretacja została rozszerzona na całą Europę, tak jakby sprawcy nazistowskiej okupacji nie byli zwykłymi Niemcami, głowami rodzin, kochającymi i kochanymi dziećmi, normalnymi niemieckimi rodzinami, lecz tylko nazistami – mówi Traba.
Z podobnym mechanizmem „nadawania brudnego sensu grupie mniejszościowej” mamy zdaniem Traby do czynienia w Polsce, chociaż zjawisko to dotyczy innych wydarzeń. „To nie my, +prawdziwi Polacy+, lecz jacyś +obcy+, +komuniści+ i +społeczny margines+ mogą być jako sprawcy odpowiedzialni za zło, antysemityzm i sowietyzację kraju” – mówił historyk.
Dlaczego Berlin nie dziękuje Polakom za 8 maja?
Ten tok myślenia prowadzi do wykluczenia z historii niemal całego okresu Polski Ludowej jako „rządzonej przez agentów Moskwy Niepolski”. Poprzez stygmatyzację części polskiego społeczeństwa wykluczamy na przykład polski udział w zdobyciu Berlina – zwraca uwagę historyk.
8 maja Berlińczycy dziękują Rosjanom, Amerykanom, Brytyjczykom i nawet Francuzom, których armia była mniejsza od polskiej. Polska jest podczas tych uroczystości nieobecna, ponieważ „stała po niewłaściwej stronie”, u boku armii sowieckiej.
Od ponad 10 lat w Niemczech i Polsce rośnie tendencja do przywrócenia dominacji „afirmatywnej pamięci”. W Polsce oznacza to zdaniem Traby alternatywę – „albo pedagogika wstydu, albo (pedagogika) dumy”. Przekładając tą zasadę na historyczne fakty z II wojny światowej wspominamy albo obronę Westerplatte, albo masakrę w Jedwabnem – tłumaczy.
W Niemczech tendencja do silniejszego akcentowania „pozytywnej pamięci” widoczna jest przede wszystkim w kołach lewicowych. Jedną z przyczyn są demograficzne zmiany w niemieckim społeczeństwie. Składa się ono obecnie w jednej czwartej z obywateli o korzeniach migranckich, którzy nie mają żadnych rodzinnych odniesień do II wojny światowej.
Zdaniem Traby, narodowe i europejskie kultury pamięci nie są ze sobą sprzeczne, lecz uzupełniają się i wzajemnie się inspirują. Europejska kultura pamięci nie może jednak powstawać kosztem narodowych, wyznaniowych czy społecznych kultur. Warunkiem jest uznanie, że różnorodność wzbogaca, a podstawą porozumienia i zrozumienia jest empatia.