Polska i Niemcy. Uniki Berlina przed polską kampanią
21 lutego 2023„Nie dostajemy terminów na krótkie, szybkie uzgodnienia. To czasem jest rozczarowujące” – skarżył się polski ambasador w Niemczech Dariusz Pawłoś w niedawnym wywiadzie dla gazety „Koelner Stadt-Anzeiger”. To aluzja pod adresem rządu w Berlinie i kanclerza Olafa Scholza.
Scholz nie skorzystał z okazji spotkania z szefem polskiego rządu przy okazji jego wizyty w Berlinie 16 stycznia br. Morawiecki przyjechał na zaproszenie opozycyjnej frakcji CDU/CSU na uroczystość z okazji 50-letniej obecności Wolfganga Schaeublego w Bundestagu. Według nieoficjalnych informacji strona polska proponowała wówczas spotkanie także z kanclerzem. Ten jednak miał mieć tego dnia inne zobowiązania.
Oficjalnego spotkania nie było też na zakończonej właśnie Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC). Szefowie rządów rozmawiali tam w kuluarach – potwierdził DW rzecznik kanclerza Steffen Hebestreit. Na konferencji prasowej w Monachium – w związku ze spotkaniem w formacie Trójkąta Weimarskiego – Scholz wystąpił z prezydentami Polski Andrzejem Dudą i Francji Emmanuelem Macronem. Powstaje wrażenie, że strona niemiecka chętniej rozmawia z prezydentem Dudą niż z premierem.
– Polski prezydent ma w polityce międzynarodowej mocniejszą rolę niż premier, a więc to logiczne – ocenił poseł liberalnej FDP Alexander Graf Lambsdorff w rozmowie z DW na marginesie konferencji MSC. Inni rozmówcy wskazują też, że prezydent odegrał konstruktywną rolę w trakcie zamieszania wokół niemieckiej oferty rozmieszczenia w Polsce systemów Patriot pod koniec zeszłego roku.
Niewygodny temat reparacji
Na relacje dwustronne wpływa antyniemiecka retoryka ze strony obozu rządzącego w Polsce, a zwłaszcza konfrontacyjny ton, w jakim Warszawa domaga się od Niemiec reparacji. Berlinowi nie podoba się też, że przedstawiciele polskiego rządu lobbują na rzecz reparacji na arenie międzynarodowej, jak ostatnio wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk w USA.
Berlin zakłada, że przed jesiennymi wyborami antyniemiecka retoryka się nasili. – Sposób, w jaki Warszawa rozgrywa kwestię reparacji, służy raczej kampanii wyborczej, a nie dialogowi polsko-niemieckiemu – mówi DW polityk Zielonych i szef komisji Bundestagu ds. polityki europejskiej Anton Hofreiter.
– Słyszymy wiele antyniemieckich głosów w polskiej polityce. Dlaczego kanclerz miałby stwarzać okazję komuś, kto na forum publicznym żąda reparacji? – komentuje również Lambsdorff, który w swym klubie parlamentarnym niemieckich liberałów odpowiada za sprawy polityki zagranicznej.
W Berlinie można też usłyszeć, że konsternację wywołała niedawna wypowiedź polskiego premiera o karze śmierci . – Gdybym był doradcą kanclerza, mocno bym się zastanawiał, czy to nie ryzyko występować obok polityka, który poparł karę śmierci – mówi rozmówca DW z kręgów parlamentarnych, który chce zachować anonimowość.
Dialog priorytetem
Na hamulec najwyraźniej więc naciskają osoby na wyższych szczeblach w Urzędzie Kanclerskim i MSZ. Politycy, którzy troszczą się o sprawy polsko-niemieckie, chcieliby więcej dialogu – zwłaszcza, że wynik polskich wyborów to niewiadoma.
– Nie tylko Francja, ale i Polska są nieodzownymi partnerami Niemiec. Nie ma sensu się chować czy trzymać na dystans, nawet jeśli są jakieś zgrzyty – ocenia koordynator niemieckiego MSZ ds. współpracy z Polską Dietmar Nietan. Zapewnia, że „kanclerz Scholz przywiązuje dużą wagę do ścisłej koordynacji działań z partnerami”, w tym Polski. – Niemniej jednak nasuwa się wrażenie, że koordynacja między rządami Polski i Niemiec mogłaby się poprawić – przyznaje.
Zdaniem Nietana „stałe wyżywanie się na Niemczech” przez polski obóz rządzący „prowadzi raczej do braku zainteresowania po stronie niemieckiej niż do ciągłych starań o porozumienie”. – Jest to niezdrowa mieszanka, która nie przynosi korzyści ani Polsce, ani Niemcom, a już na pewno nie Europie – ocenia polityk SPD.
Przed ograniczaniem kontaktów rządów w Berlinie i Warszawie przestrzega polityk opozycyjnej CDU Norbert Roettgen. – Jest skarga, że niemiecki rząd nie stara się rozmawiać z polskim – mówi DW. Uważa on, że „strona polska też popełnia błędy wobec niemieckiego rządu”, ale Niemcy muszą być odporne i „podążać rozsądną drogą rozmów z polskim rządem”.
„Nie potłuc zbyt dużo porcelany”
Niemiecki politolog Kai-Olaf Lang z Fundacji Nauka i Polityka uważa, że w obecnej sytuacji geopolitycznej oraz przez wzgląd na politykę europejską „Niemcom oczywiście zależy na tym, by stosunki z Polską nie zdestabilizowały się jeszcze bardziej”. Jednocześnie Berlin nie chce ryzykować, że ich komentarze wpłyną na kampanię wyborczą w Polsce lub dadzą dodatkowy pretekst do wykorzystania „antyniemieckiej karty”.
Na przykład na temat reparacji trudno powiedzieć cokolwiek, co nie będzie wykorzystane politycznie: powtórzenie znanego stanowiska Niemiec, że sprawa jest zamknięta, to pretekst do posądzeń o uciekanie od odpowiedzialności za wojnę, zaś wyjście na przeciw Polsce byłoby uznane za sukces PiS. Podobnie było w sprawie dostaw czołgów Leopard dla Ukrainy: wahania Niemiec były pretekstem do krytyki, a gdy wreszcie Berlin podjął oczekiwaną decyzję, ogłoszono, że to efekt presji ze strony polskich władz.
– Niemcom chodzi o to, by w tych nadchodzących miesiącach nie potłuc za dużo porcelany – ocenia Kai-Olaf Lang. Jego zdaniem „rozmowy oczywiście będą” – ale raczej na szczeblu ministrów. – To wynika po prostu z potrzeby, np. jeśli chodzi o Ukrainę – dodaje.
Raczej bez konsultacji międzyrządowych
Również szanse na polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe jeszcze przed jesiennymi wyborami w Polsce są znikome. Ostatnie spotkanie w tym formacie odbyło się w 2018 roku. – Tego przed wyborami już raczej nie będzie – ocenia szef Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt Peter Oliver Loew.
Zwraca on uwagę, że trwają intensywne konsultacje na szczeblu resortów; z wizytą w Polsce byli ostatnio minister obrony Boris Pistorius i szefowa MSW Nancy Faeser – chociaż żadne z nich nie miało w Warszawie wspólnej konferencji prasowej z polskimi ministrami.
– Zobaczymy, czy jakiś ważny niemiecki polityk pojawi się w Polsce 1 września. To będzie kilka tygodni przed wyborami – zauważa Loew.