"W gościnie u opornych".
29 listopada 2012"Kiedy europejscy dyplomaci mają wyjaśnić, dlaczego w UE ochrona klimatu nie posuwa się do przodu, wystarcza im z reguły jedno słowo: Polska" - tak zaczyna artykuł na temat polskiej postawy w sprawach ochrony klimatu monachijska Sueddeutsche Zeitung, zaznaczając, że "żadne inne państwo od tak dawna nie hamuje postępu jak Polska, ze względu na silnie rozwinięty przemysł węglowy.
Gazeta pisze, że w kuluarach szczytu klimatycznego w Dausze poinformowano, iż akurat Polska ma być, już po raz drugi w ciągu pięciu lat, gospodarzem klimatycznego szczytu. W roku 2008 konferencja klimatyczna ONZ odbyła się w Poznaniu, w roku 2013 zagościć miałaby w Warszawie, co wprowadziło w osłupienie działaczy na rzecz ochrony klimatu.
"Ta zapowiedź napawa wielką troską" - cytuje Sueddeutsche słowa Jirego Jerabka, eksperta Greenpeace ds. Europy wschodniej. "Teraz, kiedy istnieje nakaz działania, potrzebni są gospodarze, którzy przejmują się ochroną klimatu i potrafią wynegocjować kompromis”, powiedział Jerabek.
"W obydwu punktach Polska niewiele ma do zaoferowania" - pisze monachijska gazeta i przypomina konferencję poznańską: "W rzeczy samej konferencja w Poznaniu z 2008 roku była w ogóle jednym z najsłabszych szczytów. Podczas gdy państwa uczestniczące w niej chciały w Poznaniu przygotować się do decydującej konferencji w Kopenhadze, w tym samym czasie polski rząd zwalczał w Brukseli zaostrzenie unijnych wymogów odnośnie ochrony klimatu. Cztery lata później sytuacja rysowała się podobnie: Europejczycy znów chcą zaostrzyć zasady, bo właściwie udało się już ociągnąć cele klimatyczne, które zasadniczo były zamierzone do roku 2020. I znów to właśnie Polska jest tym państwem, które nie chce przyjąć tego do wiadomości. Podobnie sytuacja ma się w jednym z najbardziej kontrowersyjnych punktów, dyskutowanych w Dausze. Żeby zamknąć luki, istniejące w Protokole z Kioto, wiele państw domaga się, aby unieważnić stare, dodatnie bilanse emisyjne, które są w posiadaniu przede wszystkim państw dawnego Bloku Wschodniego; są to relikty, jakie powstały w wyniku załamania się gospodarek tych państw po upadku żelaznej kurtyny" - wyjaśnia gazeta, i pisząc o Polsce zaznacza:
"Polska zobowiązała się w Protokole z Kioto w 1997 roku, że obniży emisję o 6 proc. w odniesieniu do roku bazowego 1990; a już wtedy osiągnęła obniżkę poziomu emisji o prawie 20 proc. Odpowiednio wielkie są więc nadwyżki, których polscy negocjatorzy tak bronią obecnie w Dausze.
Z innej strony można inaczej jeszcze interpretować polskie zaangażowanie w następny szczyt klimatyczny: 'Jeżeli Polacy chcą być godnym zaufania gospodarzem, powinni teraz zakończyć blokadę' - powiedział aktywista Greenpeace Jiri Jerabek".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek