Plany PE: mniej pieniędzy dla partii wrogich UE
16 marca 2017– Każdy może być przeciwko Europie – mówi Manfred Weber, szef klubu Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim. Pytaniem jest tylko, czy Europa jest tak głupia, żeby finansować jeszcze swoich wrogów i dawać im pieniądze, żeby mogli rozwijać działania przeciwko UE. Tak jest bowiem w obecnej chwili za sprawą europejskiego finansowania partii – krytykuje niemiecki chadek.
W ten sposób np. Sojusz na rzecz Demokracji Bezpośredniej, do którego należy niemiecka, eurosceptyczna AfD czy UKIP, orędowniczka Brexitu, w roku 2015 otrzymały ogółem 820 tys. euro. Europejski Sojusz na rzecz Wolności, z którymi związana jest np. niemiecka NPD czy grecka skrajnie prawicowa „Złota Jutrzenka” otrzymały w ubiegłym roku 400 tys. euro.
Rasistowskie akcje za unijne pieniądze
Jest to niewiele w porównaniu z grupą chrześcijańskich demokratów, do której należy Weber: ona otrzymała w 2015 r. 8 mln euro z budżetu UE.
Teraz chrześcijańscy demokraci dążą do tego, by utrudnić skrajnym grupom i ich politycznym organizacjom dostęp do unijnych pieniędzy. Nie po to, żeby tłumić niepożądane poglądy – podkreśla polska europosłanka Danuta Huebner. Kto zaangażowany jest w rasistowskie, niedemokratyczne i dyskryminujące działania, ten nie może ich finansować jeszcze z unijnych środków – podkreśla Huebner. Już w roku 2014 ustalono, jak wyglądać mają zmienione reguły finansowania partii. Sekretariat generalny PE, kierowany przez niemieckiego chadeka Klausa Welle zapisał je w raporcie, który nie jest upubliczniony, lecz z którym mogła zapoznać się niemiecka telewizja ARD.
Zapisano tam między innymi, że grupy w PE, występujące o środki od UE, muszą mieć co najmniej siedmiu deputowanych. Poza tym muszą one w swoich ojczystych krajach mieć przedstawicieli w narodowych parlamentach, czyli w przypadku Niemiec w Bundestagu czy w przypadku Polski w Sejmie. Nie mogą być to więc np. posłowie parlamentów krajowych, co może być problemem dla skrajnych partii politycznego spektrum.
Przewidziano także ograniczenia donacji otrzymywanych od darczyńców. Poza tym partie PE, które występowałyby o unijne dofinansowanie musiałyby respektować wartości wymieniane w artykule 2 traktatu UE, mówiącym o poszanowaniu godności człowieka, wolności, demokracji, równości i państwa prawa.
Krytyka wrogów Unii Europejskiej
Dla eurosceptyka Jonathana Arnotta z brytyjskiej partii UKIP jasne jest, kto ma być wykluczony z dofinansowania: ludzie tacy jak on, którzy chcą likwidacji Unii Europejskiej. Tłumaczy on, że prawdziwym testem rozumienia demokracji jest to, jak podchodzi się do idei, które się komuś nie podobają.
– Wspieranie pieniędzmi podatników tylko poglądów, które ty reprezentujesz, a uciskanie tych, które odrzucasz, to nie jest Voltaire tylko Orwell – twierdzi Brytyjczyk.
W grudniu 2016 sprecyzowano już, kto miałby sprawdzać poglądy europejskich partii: jest to Michael Adam, który został właśnie powołany na szefa nowego, niezależnego Urzędu ds. Europejskich Partii Politycznych i Fundacji.
Sceptyczna Komisja Europejska
Reguł finansowania partii nie można jednak zmienić bez Komisji Europejskiej, a ona przejawia sceptycyzm w tej sprawie. Komisarz Julian King stwierdził, że chętnie wysłucha propozycji PE, ale jak zaznacza, uznane partie, przez zmiany tych zasad nie powinny nagle zyskać przewagi nad nowymi politycznymi ugrupowaniami, jeżeli te ruchy uznają europejskie wartości.
Tym bardziej, że zmiany zasad finansowania partii miałby pomóc także uznanym partiom. W przyszłości musiałyby one się wykazać mniejszymi własnymi wpływami, aby uzyskać unijne środki. Powód jest prosty: nawet wielkim tradycyjnym partiom ostatnio było coraz trudniej zbierać składki ze względu na spadającą liczbę członków.
ARD / Małgorzata Matzke