OECD: Przepaść między bogatymi i biednymi zagraża wzrostowi gospodarczemu
9 grudnia 2014W wielu krajach członkowskich Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) dalej pogłębia się przepaść między bogatymi i biednymi. Często przepaść ta jest tak głęboka, jak przed 30 laty - podkreśla się w raporcie na ten temat.
W RFN w połowie lat 80-tych XX wieku najbogatsze 10 proc. społeczeństwa zarabiało pięciokrotnie więcej niż najbiedniejsze 10 procent. - Obecnie jest to stosunek 1:7.
Według badań OECD sytuacja w innych państwach wygląda podobnie: w połowie lat 80-tych najbogatsza jedna dziesiąta populacji ziemskiej zarabiała siedmiokrotnie więcej niż 10 procent najbiedniejszych ludzi. Dziś ta relacja wynosi 9,5:1.
Do OECD należą 34 państwa, większości są to państwa uprzemysłowione.
Walka z dysproporcjami
Coraz większe dysproporcje mają "wyraźnie negatywny wpływ" na rozwój gospodarczy, ostrzega OECD. W Niemczech PKB na głowę ludności wzrósł w okresie 1990-2010 o 26 proc. Gdyby dysproporcje w dochodach w tym okresie utrzymały się na wcześniejszym poziomie, PKB mógłby być wyższy o 6 procent.
Wpływ tych rozbieżności na wzrost gospodarczy wynika zdaniem OECD z coraz większej "przepaści, jaka rozwiera się między 40-procentową warstwą najbiedniejszych i lepiej sytuowaną resztą społeczeństwa".
Biedni z reguły mniej inwestują w edukację, co ma wpływ na ich społeczną mobilność i wyrabianie kompetencji.
- Nasza analiza pokazuje, że możemy liczyć tylko na silny i trwały wzrost, jeżeli chcemy cokolwiek przeciwstawić wysokiej i dalej rosnącej dysproporcji - wyjaśnił sekretarz generalny OECD Angel Gurria. - Walka z nierównością musi stanąć w centrum debaty.
Trzeba dłużej pracować i więcej wpłacać
Jak wynika z najnowszego badania OECD, samo tylko zwalczanie biedy nie wystarcza. Jeszcze ważniejsze jest, by ludzie mieli szerszy dostęp do publicznych ofert i służb, jak możliwość zdobycia dobrego wykształcenia czy służba zdrowia. Gurria postuluje także lepsze zrównoważenie systemów emerytalnych. Do zmian w tym zakresie zmuszają, oprócz słabej koniunktury, także przemiany demograficzne.
- Musimy to dobitniej wytłumaczyć, że w miarę dobre emerytury są możliwe tylko wtedy, kiedy ludzie będą dłużej pracować i wpłacać więcej składek - powiedział.
Niska stopa wzrostu gospodarczego i oprocentowania oraz niskie zyski kapitałowe wzmagają tylko presję na publiczne i prywatne systemy zabezpieczeń emerytalnych. Jeżeli państwa zaczęłyby podnosić wiek emerytalny, wtedy koniecznie trzeba byłoby zadbać o to, by starsi pracownicy mogli mieć stałą pracę - podkreślił Gurria.
afp, dpa / Małgorzata Matzke