Nowy szef SPD wybrany przez aklamację
19 marca 2017Martin Schulz zastąpił teraz już oficjalnie na stanowisku szefa SPD Sigmara Gabriela, który piastował to stanowisko od 2009 r.
605 delegatów w głosowaniu zatwierdziło go przez aklamację jako szefa SPD i kandydata do fotela kanclerskiego w jesiennych wyborach do Bundestagu. Otrzymał on 100-procentowe poparcie w głosowaniu.
Już pod koniec stycznia Martin Schulz, polityk dobrze znany na parkiecie międzynarodowym jako długoletni przewodniczący Parlamentu Europejskiego, został nominowany przez prezydium partii jako kandydat na kanclerza.
– Cała SPD ma bardzo silną motywację – powiedziała sekretarz generalna Katharina Barley. – Martin Schulz jest właściwym człowiekiem o właściwym czasie. Ma dobry kontakt z ludźmi, potrafi wczuć się w ich problemy. Podczas gdy Merkel zdaje się mieć coraz mniej pomysłów, Martin Schulz pomysłami aż tryska – powiedziała socjaldemokratyczna liderka, zaznaczając: – Ten konwent jest dla nas następnym krokiem do fotela kanclerskiego.
Zero melancholii
Na konwencie wystąpił najpierw Sigmar Gabriel, po którym Martin Schulz przejął schedę.
– Muszę rozczarować wszystkich, którzy oczekiwali melancholijnego pożegnalnego przemówienia. Będzie to chyba najradośniejsze przekazanie pałeczki w czołówce partii, jakie przeżyliśmy w ostatnich dziesięcioleciach. Dziś chodzi o to, by zasygnalizować zryw, a zrywowi temu na imię Martin Schulz – powiedział.
Gabriel podkreślał, że Schulz wie, jak ludzie się czują. Wkłada on w politykę nie tylko swój rozum, ale także i serce. Do ludzi nie dotrze się samymi argumentami. Polityka nie może być sterylna, musi więcej emanować – mówił. Jednocześnie ostrzegł przed wygórowanymi obietnicami.
– Lepiej obiecywać mniej, ale tego, co się obiecuje, potem też dotrzymać. To musi wyróżniać socjaldemokratów.
Podziękowanie dla poprzednika
Schulz zaczął swoje wystąpienie słowami: „Znowu jesteśmy!”
Jak zaznaczył, stara się o stanowisko szefa partii, która wywalczyła prawo wyborcze dla kobiet i stawiała opór narodowym socjalistom, płacąc za to wysoką cenę. Jak wyliczał dalej, jest to partia, która była zakazana w NRD i która w latach 70-tych potrafiła stawić czoła terroryzmowi nie tracąc liberalizmu. Jest to też partia, która wprowadziła ustawową płacę minimalną.
Martin Schulz z uznaniem wyraził się o ustępującym szefie SPD Gabrielu, który zrezygnował zarówno z przewodniczenia partii jak i kandydatury do fotela kanclerskiego.
– Rezygnacja z własnych ambicji jest wielkim politycznym, ale przede wszystkim wielkim ludzkim osiągnięciem, i pokazuje, jakim szczególnym jesteś charakterem – powiedział w kierunku Gabriela.
Nowy szef SPD w swoim wystąpieniu prosił partię o wyrozumiałość, że konkretne treści programu wyborczego przedstawi dopiero latem.
– Jedno mogę już tylko zapowiedzieć: w naszym programie będzie chodziło o sprawiedliwość, respekt i godność.
Nowy szef SPD mówił także o pracy dziennikarzy. – Kto określa prasę mianem „łżeprasa”, ten zamierza się z siekierą na podstawowe prawa. Naszym obowiązkiem jest zadbać o to, żeby dziennikarze mogli informować i zadawać krytyczne pytania. Jest to elementarnym czynnikiem demokracji, która potrafi się bronić. Jak przyznał, kontakty z prasą są czasami trudne, ale jej praca ma podstawowe znaczenie dla demokracji. Kto to neguje, ten rusza z siekierą na demokrację, obojętnie czy jest to prezydent Stanów Zjednoczonych czy uczestnik demonstracji Pegidy.
Fantastyczne wyniki
Od momentu nominacji Martina Schulza na szefa partii i kandydata na kanclerza, w sondażach partia SPD zaczęła uzyskiwać wyniki, o jakich jeszcze niedawno jej się nawet nie śniło.
Z notowanych jeszcze pod koniec ub. roku 18 proc. obecnie wspięła się na ponad 30 proc. i dorównuje partiom chadeckim.
Był nawet moment, że Martin Schulz był popularniejszym politykiem niż Angela Merkel. Według najnowszego sondażu Emnidu, gdyby dziś można było bezpośrednio wybierać kanclerza Niemiec 46 proc. opowiedziałoby się za Angelą Merkel, za Martinem Schulzem 38 proc.
Na poczatku lutego br. proporcje te były jeszcze odwrotne: za socjaldemokratą było 46 proc., a za chadecką kanclerz 40 proc.
AFPD, DPA / Małgorzata Matzke