Niezwykła orkiestra. "Na przekór stereotypom"
6 marca 2015Odnaleźli się w 2002 r., pocztą pantoflową. Zaraził ich entuzjazm założyciela orkiestry, dyrygenta Riccardo Sahitiego. Już ich pierwszy projekt poparł frankfurcki Urząd do Spraw Multikulturalnych oraz renomowana Centralna Rada Niemieckich Sinti i Romów. Sali nieodpłatnie udzieliło im miejscowe konserwatorium. Muzycy występowali bez honorariów, nocowali na materacach u kolegów i przyjaciół. Początki to była dwudziestoparoosobowa orkiestra smyczkowa. W wielu znanych orkiestrach w Europie, także jako koncertmistrzowie, grają muzycy z korzeniami romskimi. Potwierdził się więc wizerunek muzykalnego Roma, aczkolwiek orkiestrę tworzyli właśnie na przekór stereotypom.
Rom z batutą
Maestro Riccardo Sahiti pochodzi z Kosowskiej Mitrowicy, z wielodzietnej rodziny, która w tym miejscu mieszkała od pokoleń. Ojciec pracował w fabryce papierosów, mógł posłać syna do średniej szkoły muzycznej i na studia do Belgradu. W 1988 roku Sahiti pojechał na czteroletnie podyplomowe studia dyrygenckie do Konserwatorium im. Czajkowskiego w Moskwie. – To był wspaniały czas, wieczorami prawie codziennie bywałem na koncertach, nawiązywałem kontakty – wspomina. W 1992 roku w obliczu narastających konfliktów w byłej Jugosławii osiadł u siostry we Frankfurcie nad Menem. Tu Sahiti kontynuuje studia dyrygenckie w Wyższej Szkole Muzycznej, jeździ na konkursy dyrygenckie i ubiega się o posady w orkiestrach. Nie odmawia mu się talentu, ale odpowiedzi zazwyczaj brzmią „nie pasuje pan do naszej orkiestry“. Przypadek sprawia, że pod koniec lat 90-tych Riccardo Sahiti słyszy w Polsce wykonanie „Harf Papuszy“ Jana Kantego Pawluśkiewicza. Od razu wie – pójdzie tym tropem i założy symfoniczną orkiestrę romską!
Filharmonicy Romscy istnieją we Frankfurcie już od 13 lat, ale każdy ich koncert to organizacyjny majstersztyk. Muzycy rozsiani są po całej Europie. By dwa razy w roku mogły odbyć się wspólne koncerty, trzeba planować dużo wcześniej. Riccardo Sahiti czuwa nie tylko nad poziomem artystycznym. To on, często po nocach, redaguje niezliczoną ilość listów w poszukiwaniu sponsorów i mentorów. Wizyty w urzędach i spotkania z potencjalnymi mecenasami są na porządku dziennym. Ta wytrwałość potwierdza talent organizacyjny i obala kolejny stereotyp. Na każdy zjazd orkiestry trzeba między 20 a 60 tysięcy euro, niemała suma w obliczu powszechnie pustych kas. Sahiti te środki zdobywa.
Od tańców do Requiem
Repertuar orkiestry to europejska klasyka z jej romskimi inspiracjami, utwory Mozarta, Beethovena, tańce Liszta czy Pablo de Sarasate. Sahiti pamięta też, że ponad 80 oper czerpie inspiracje z muzyki romskiej. Ale i samo istnienie jego orkiestry inspiruje. Wśród prawykonań przodują utwory prof. Stanko Sepića z Belgradu, to jemu Sahiti jako muzyk zawdzięcza najwięcej. Znając atuty tej unikatowej orkiestry, Sepic eksponuje instrumenty smyczkowe. Na biurko Sahitiego trafiają też partytury młodych lub mniej znanych kompozytorów. Roger Moreno Rathgeb powierzył Sahitiemu dzieło życia – „Requiem dla Auschwitz“. Ten genialny samouk, z pochodzenia Rom, mieszka w Holandii. Praca w sklepie muzycznym zdopingowała go, by rozeznawać się w rozlicznych wykonaniach i na własną rękę opanować nuty. Po wizycie w 1998 r. w Oświęcimiu, gdzie w czasie II wojny światowej mieścił się także tzw. „Obóz Cyganów“, Moreno był wstrząśnięty. W czasie Zagłady zginęło 500 000 europejskich Romów. Im oraz pozostałym zamordowanym w Holokauście Moreno stawia muzyczny pomnik. Skomponował Requiem na orkiestrę, chór i czterech solistów. Kiedy po blisko 10 latach zapisał ostatnią nutę wiedział od razu – ten utwór powinni wykonać Filharmonicy Romscy z Frankfurtu. W 2012 r. „Requiem dla Auschwitz“ Rogera Moreno rozbrzmiało w salach koncertowych Frankfurtu, Pragi, Berlina, Amsterdamu, Budapesztu i Krakowa.
Dzis marzenia i plany 53-letniego maestro Sahitiego i Filharmoników są wspólne. Te długoplanowe - znaleźć dla orkiestry stałe wsparcie i zaplecze. W tym roku – wystąpić na renomowanym festiwalu „Heidelberska wiosna“, wykonać „Requiem dla Auschwitz“ przed słuchaczami w Tel Awiwie, a potem, w październiku, zagrać je dla samego Papieża Franciszka na audiencji w Watykanie.
Joanna de Vincenz