1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecki dyplomata: Polska będzie grać centralną rolę w UE

28 października 2017

Mamy odmienne gospodarki, a za sobą rozmaite procesy historyczne. Będą więc różne prędkości, ale to nie znaczy, że projekt europejski straci swoje podstawy, mówi Dietmar Stüdemann*.

https://p.dw.com/p/2mVce
Südpolen, Krynica-Zdrój, Diplomat und Osteuropaexperte Dietmar Stüdemann
Dietmar Stüdemann na Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju, wrzesień 2017Zdjęcie: DW/Aureliusz M. Pędziwol

DW: Wciąż się spotykamy, Pan więc chyba dość często bywa w Polsce?

Dietmar Stüdemann*: Właściwie regularnie. Mam tu sporo do czynienia z młodymi ludźmi z Polski, Niemiec i Ukrainy, którym usiłujemy wyjaśniać, co jest przyszłością naszych państw. Chcemy, żeby się spotykali i ze swoich po części różnych doświadczeń, wzajemnie zyskiwali coś dla siebie, dla swych krajów

DW: Musiał więc Pan też zauważyć, że stawiana jeszcze nie tak dawno temu za wzór Polska stała się ostatnio problemem?

DS: Tak, Polska przechodzi trudny okres, także w stosunkach z Unią Europejską. Nie zamierzam tu nikogo krytykować, ale myślę, że może nie jest najszczęśliwszym pomysłem wciąż zwracać się ku przeszłości. Trzeba patrzeć w przyszłość, modernizować państwo, społeczeństwo i oczywiście gospodarkę.

W gruncie rzeczy jest to, moim zdaniem, faza przejściowa i byłoby dobrze, gdyby Polska szybko miała ją za sobą. I żeby znów znalazła się tam, gdzie jest jej miejsce, czyli w centrum europejskiego rozwoju.

DW: Czy jednak Polska nie zaprzepaściła już tej szansy?

DS: Zaprzepaszczenie oznacza brak możliwości korekty. A tego właśnie, jak myślę, Polska pilnie potrzebuje. Pomóc jej w tym, to dla nas, Niemców, ważne zadanie.

DW: Polska będzie więc nadal odgrywać rolę w Europie?

DS: I to nawet rolę centralną, jestem o tym absolutnie przekonany. To wynika nie tylko z położenia geograficznego, lecz i z jej wagi ekonomicznej, politycznej i wreszcie ludzkiej. Unia Europejska właściwie nie mogłaby się rozwijać bez Polski. To, że Polska obecnie wmanewrowała się do jakiegoś kąta, na pewno jest problemem. Ale nie takim, żeby trwał wiecznie. Trzeba coś przedsięwziąć.

DW: I będzie tak również wtedy, kiedy rządzący dziś Polską na tyle przebudują polityczny ustrój państwa, że z trudem będzie go można pogodzić na przykład z kryteriami kopenhaskimi?

DS: Ale jest też opór i są rozsądni politycy, którzy rozumieją, że w demokracji chodzi nie tylko o demokratyczne instytucje i demokratyczne wybory. Demokracja oznacza bowiem takżę kontrolę władzy.

DW: Widzi Pan tych rozsądnych polityków także w partii rządzącej?

DS: Widzę tam umiarkowanych polityków. Prezydent Duda pokazał, że ważne jest myślenie o strukturach demokratycznych i nałożył dwa weta na ustawy, które te struktury osłabiały, czy wręcz obracały je w swoje przeciwieństwo.

DW: Skąd ten Pański optymizm wobec Polski?

DS: Dla Polski właściwie nie ma żadnej innej alternatywy. Ale Polska wciąż żyje traumą utraty przez stulecia swojej państwowości. I traumą przetrwania lub nie pomiędzy dwoma potężnymi blokami, Rosją i Niemcami. Ale to jest już przeszłość. Element narodowo-państwowy jest historyczny i choć będzie miał też znaczenie w przyszłości, nie może być jednak jedynym czynnikiem politycznego rozwoju.

Polska musi po prostu odzyskać czy też rozwijać swoje talenty. I to w ramach Unii Europejskiej. Tylko to jest rozwiązaniem. Zbyt wielkie bowiem stały się współzależności, wzajemne uzależnienia.

DW: Czyli musi się zmienić także sama Unia?

DS: Tylko taka Unia Europejska ma przyszłość, w której ci silniejsi, będą wykorzystać swoją siłę na rzecz większej modernizacji. A ci, którzy jeszcze nie mogą sobie na coś takiego pozwolić, mają możliwość działania wolniej. To będzie korzystne i dla Polski, i Niemiec, i dla wszystkich innych jej członków.

Jestem przekonany, że Polska należy do grupy, która stanie się europejską lokomotywą. Również obecni przywódcy Polski bardzo dobrze wiedzą, że jedynie to stanowi perspektywę Polski na przyszłość.

DW: O ile sama Unia Europejska przetrwa. I w tym wypadku jest Pan optymistą?

DS: Tak, oczywiście jestem optymistą, ponieważ nie istnieje żadna inna alternatywa. Czerpaliśmy z Unii Europejskiej zbyt wiele, nie wkładając jednocześnie do niej tego, czego ona potrzebuje. Teraz musimy zrezygnować z pewnych przywilejów na rzecz wspólnego rozwoju. My – Niemcy, Włosi – wszyscy.

Mamy jednak różne gospodarki, mamy za sobą rozmaite procesy historyczne. Dlatego nie wszyscy znajdą się na ostatniej prostej w tym samym czasie. Będą zatem różne prędkości. Ale to nie znaczy, że projekt europejski straci swoje podstawy. Mamy przecież za sobą trudne czasy, w których zobaczyliśmy, że ta wspólnota jest czynnikiem przynoszącym stabilizację w kryzysowych sytuacjach, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. A to jest wartość, której wszyscy chcemy. Także Polska.

DW: Czyli różne prędkości nie oznaczają wykluczania kogokolwiek?

DS: Nie, nie! Jestem absolutnie przekonany, że Polska byłaby ostatnim krajem, który dałby się w coś takiego wpuścić. Mogę tylko powiedzieć, że my, Niemcy, zrobimy wszystko, by wspierać Polskę.

DW: Dziękuję Panu za rozmowę.

rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol

 

*Dietmar Stüdemann  (ur. 1941), niemiecki prawnik, socjolog, slawista i dyplomata. Był akredytowany między innymi w Moskwie, Atenach, jak też przy konferencjach przeglądowych KBWE w Madrycie i Wiedniu. Od roku 2000 do 2006 roku był ambasadorem RFN w Kijowie, a potem przez rok doradzał ukraińskiemu prezydentowi Wiktorowi Juszczence. Obecnie jest doradcą Deutsche Bank do spraw obszaru postsowieckiego.