Prasa: Państwo nie może ignorować żadnego ekstremizmu
26 sierpnia 2017Dziennik „Badische Nachrichten” podkreśla, że „wolnościowemu społeczeństwu grozi niebezpieczeństwo z wielu stron: neonazistów urządzających nagonkę na cudzoziemców, fanatycznych islamistów, którzy życzą śmierci «niewiernym». Ale także ze strony lewaków, uważających przemoc za legalny środek w walce ze znienawidzonym kapitalizmem. Państwo nie może sobie pozwolić na to, by być ślepym na jakikolwiek z ekstremizmów. Przez zakaz platformy internetowej Linksunten.indymedia.org szef MSW zbliżył się o krok do tego stanowiska”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” zauważa, że „Internet jest środkiem przekazu, który z «czarnego bloku» w konkretnych przypadkach robi formację przestępców. Oczywiście nie cały Internet, tylko określone platformy, z których jedna została obecnie zakazana. Jest to ważny sygnał, którego nie wolno nie doceniać. Poglądów czy ideologii nie można zakazać, ale można karać ich propagację na stronie internetowej i kryjących się za tym ludzi, rozbić ich struktury i zająć majątek. To robi wrażenie także na organizatorach podobnych platform, którzy bez ogródek wzywają do przemocy wobec policjantów i dają szczegółowe instrukcje, jak walczyć z władzą państwową”.
Lewicowy dziennik „Neues Deutschland” uważa, że „minister Thomas de Maiziere, zakazując platformę lewaków, myli czyny karne z manifestacją poglądów. Co prawda wolno mu zakazać niekonstytucyjne stowarzyszenia, lecz w tym przypadku przekroczył on swoje kompetencje, bo pokusił się o higieniczny zabieg na politycznym dyskursie. Autorzy tej platformy regularnie opowiadają się za przemocą wobec policjantów. Jest to ohydne, szczególnie wobec faktu, że niektórzy lewacy także dopuszczają się czynów, przy których mogliby zginąć ludzie. Ale to nie jest karalne, konstytucja chroni bowiem także wypowiedzi będące manifestacją czyichś poglądów, które są niebezpieczne i ukierunkowane na zmianę politycznego ładu”.
„Mittelbayerische Zeitung” pyta: „Dlaczego ta platforma internetowa nie została zakazana dużo wcześniej? Kto chce, może za tą decyzją doszukiwać się kampanii wyborczej. Minister de Maiziere w ubiegłych tygodniach bardzo gorliwie orał pole wewnętrznego bezpieczeństwa. Chadecy nie chcą chociaż tego tematu w kampanii wyborczej pozostawić socjaldemokratom. Wręcz chcą uczynić go, jak to było kiedyś, jednym z pól szczególnej kompetencji chadeków. Chodzi też o coś jeszcze innego: po wyborach bawarska CSU chciałaby przejąć federalne MSW. Niedawno szef bawarskich chadeków Horst Seehofer wspominał o tym w wywiadzie. Także to dodało obrotów obecnemu szefowi resortu wewnętrznego”.
„Allgemeine Zeitung” z Moguncji zaznacza: „Obywatele mają już po dziurki w nosie wszystkich debat i zarzutów, jakoby władze bezpieczeństwa były ślepy na lewe albo na prawe oko. Jeszcze bardziej dosyć mają tego same służby bezpieczeństwa. Można jednak przypuszczać, że w różnych czasach uznaje się raz jedno, a raz drugie za bardziej niebezpieczne, tak jak było to w zamierzchłej przeszłości w czasach dżumy albo cholery. Hamburski szczyt G20 był pod względem bezpieczeństwa totalną katastrofą i coś podobnego w żadnym wypadku nie może jeszcze raz przytrafić się państwu prawa, obojętnie czy za sprawą jakichś łachmytów w brunatnych czy w czerwonych koszulach”.
opr. Małgorzata Matzke