Niemiecka prasa o zamordowanym saudyjskim dziennikarzu
24 października 2018Jak zauważa "Frankfurter Allgemeine Zeitung":
"Po przemówieniu tureckiego prezydenta nie jesteśmy o wiele mądrzejsi. Erdogan nie podał bowiem obiecanych wcześniej szczegółów w sprawie Chaszodżdżiego. W gruncie rzeczy w miarę pewne jest tylko to, że ten saudyjski dziennikarz zmarł w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Stambule. Czy był to niezamierzony skutek bójki, jak obecnie utrzymuje Rijad, czy też zaplanowane z góry morderstwo, przeprowadzone do tego w bestialski sposób, co sugerują doniesienia z Turcji? Tego, patrząc na to wszystko z boku, nie da się stwierdzić na pewno".
Podobnie widzi to "Frankfurter Rundschau": "Wbrew swojej chełpliwej retoryce Recep Tayyip Erdogan także tym razem nie przekonał nas, że jest sumieniem ludzkości, obrońcą dziennikarzy i mężem stanu na miarę Oświecenia, tylko ponownie wystąpił w roli mistrza dwulicowych rozgrywek politycznych. Z punktu widzenia tureckiego kierownictwa państwowego, z gruntu odmiennego niż w Rijadzie, gdyby Muhammad ibn Salam musiał ustąpić ze stanowiska następcy tronu, związane z tym szkody byłyby ograniczone. Erdogan stara się więc nękać saudyjską rodzinę królewską, ujawniając kolejne szczegóły sprawy Chaszodżdżiego, które mogą wzbudzić oburzenie światowej opinii publicznej".
Tego samego zdania jest monachijski dziennik "Süddeutsche Zeitung": "Domniemane zamordowanie Chaszodżdżiego w saudyjskim konsulacie w Stambule jest niewygodne dla rządu w Ankarze. Turcja wydaje się bowiem być krajem, który nie potrafi zatroszczyć się o bezpieczeństwo na swoim terytorium. Równocześnie ta afera może przynieść Erdoganowi pewne korzyści w polityce zagranicznej. Zwłaszcza na Zachodzie ma on zaszarganą opinię i uchodzi tam w oczach wielu za kapryśnego i arbitralnego zarazem autokratę, nie wahającego się przed aresztowaniem przedstawicieli opozycji. Teraz jednak, kiedy słyszymy, że grupa saudyjskich morderców potraktowała opozycyjnego dziennikarza piłą chirurgiczną, głowa państwa tureckiego jawi się nam w dużo korzystniejszym świetle".
Myśl tę rozwija "Badisches Tagblatt" z Baden-Baden: "Także wczoraj Erdogan nie powiedział wszystkiego, co zapewne wie, tylko ponownie napomknął o tym, co tureckie tajne służby mogły zgromadzić na księcia ibn Salam i grupę jego morderców na zlecenie. Wszystkie próby wyjaśnienia tej sprawy podejmowane przez Arabię Saudyjską wypadają wręcz żałośnie. Saudyjska rodzina królewska jest w defensywie i nie wymiga się z afery Chaszodżdżiego, dopóki nie zdobędzie się na złożenie dużej ofiary. Jaką ofiarę Erdogan miał na myśli, tego jeszcze nie wiadomo. Prawdopodobnie mniej mu zależy na czystym od strony moralnej i prawnej wyjaśnieniu sprawy Chaszodżdżiego, tylko o takie jej załatwienie polityczne, które przysłuży się Turcji i wzmocni jego własny zakres władzy. W każdym razie Erdogan znajduje się w wyjątkowo korzystnej sytuacji, ponieważ to on decyduje teraz o tym, jak długo Rijad będzie się musiał kajać".
Z innego punktu widzenia sprawę Chaszodżdżiego ocenia berliński dziennik "Neues Deutschland", który cytuje opinię szefa koncernu Siemensa, zaproszonego na konferencję inwestorów w Rijadzie: "Także wówczas, gdyby Chaszodżdżi nie został zamordowany, saudyjskie petrodolary ociekałyby krwią. W takiej sytuacji nie ma większego znaczenia, czy szef Siemensa osobiście złoży wizytę klice królewskich morderców w Rijadzie. Ze względów prestiżowych tego nie zrobi, ale nadal może kierować interesami swego koncernu w Arabii Saudyjskiej przy użyciu różnych dyskretnych kanałów i można być pewnym, że tak to właśnie będzie wyglądać".