Nacjonalizm, totalitaryzm, bezczelność i demontaż demokracji
28 listopada 2015Dirk Birgel, red. naczelny dziennika „Dresdner Neueste Nachrichten” w obszernym komentarzu pisze najpierw o europejskiej euforii Polaków po wejściu ich kraju w poczet UE i unijnych subwencjach, z jakich ten kraj korzystał - przy bezsprzecznych osiągnięciach i wysiłku samych Polaków. "PKB od wstąpienia Polski do UE wzrósł prawie dwukrotnie”.
„Tym bardziej przeciera się oczy ze zdumienia, patrząc ostatnio na Polskę, w której od miesiąca rządzi narodowo-konserwatywna partia PiS”– pisze autor. „Od tego czasu nie ma dnia bez jakiejś antyeuropejskiej prowokacji. Już na pierwszej konferencji prasowej nowowybranej premier flagę UE zastąpiono flagą polską, która, jak stwierdziła pani premier , ”jest ładniejsza”.
„Można to nazwać błahostką" – pisze dziennikarz – "ale oczywiście był to wyraźny znak separacji: oto nowa Polska jest suwerennym państwem narodowym. Niemcy, UE, jak i Rosja będą traktowane z najwyższym sceptycyzmem”, i dodaje, że „w obliczu tragicznych doświadczeń Polski z Rosją i Niemcami, to w zasadzie nic dziwnego, ponieważ Polska, jak żadnen inny kraj, została zmiażdżona przez obu agresorów.
„To, co musiała znosić ludność, cierpienia i nędzę, śmierć i zniszczenia, trudno jest wyrazić słowami. Ale najnowsza historia powinna pogodzić Polskę – przynajmniej z UE”.
Uchodźcy - papierek lakmusowy demokracji
„Ale to wszystko niewiele znaczy, żeby nie powiedzieć – jest oczywiste - w świadomości polskiego społeczeństwa, które przecież wybrało nowy rząd”.(…)
„To było jeszcze przed falą imigracyjną, ale od tego momentu przybrało na sile. Nie jest zaskoczeniem, że nowa Polska odmawia przyjęcia uchodźców w liczby żądanej przez UE. Może i podoba się to elektoratowi, ale dla państwa członkowskiego, które masowo korzystało ze środków UE, to jest po prostu bezczelność. Unia Europejska to nie bankiet, na którym można się najeść do syta, a potem odjeść od stołu głośno bekając. UE to wspólne prawa i obowiązki i wspólne rozwiązywanie problemów. To odnosi się szczególnie do tych, którzy ponoszą polityczną odpowiedzialność”, pisze Dirk Birgel.
Nic bez błogosławieństwa Kaczyńskiego
"Ale dokładnie tego nie ma się co spodziewać po partii, takiej jak PiS, ponieważ szarą eminencją partii jest jej współzałożyciel, były polski premier Jarosław Kaczyński. Już podczas swojej kadencji w latach 2006-2007 nie przepuścił prawie żadnej okazji, aby sprowokować europejskich partnerów. Bez błogosławieństwa Kaczyńskiego nic nie odbywa się w Polsce.(...) W związku z tym można długo dywagować, dla kogo zwycięstwo PiS jest gorsze: dla Europy czy Polski?”
„Jedenaście i pół roku po wstąpieniu do UE otwartość ustąpiła bigoterii, entuzjazm zastąpił sceptycyzm. Polska wyobcowuje się od UE, kwestionując solidarność i podstawowe wartości. Może zapunktuje tym w swoim kraju, ale na dłuższą metę przez taką politykę może tylko przegrać”.
Nadzieja w warstwie średniej
Na łamach „Spiegla” Jan Puhl porównuje sytuację w Polsce z Węgrami i zaznacza: „Orban i Kaczyński zastąpili marksizm-leninizm religijnie nasyconym nacjonalizmem. Czy Polska stanie się teraz drugimi Węgrami, w izolacji i pod nieufną obserwacją europejskich partnerów? Raczej nie. Kaczyński w odróżnieniu od Orbana nie przejął kraju zdemoralizowanego gospodarczo. Polska od lat rośnie, ma zamożną i proeuropejską warstwę średnią, która może zapobiec temu, że Kaczyński odwiedzie jej kraj od Europy”.
„To się nazywa totalitaryzm”
Najważniejszy opiniotwórczy tygodnik „Die Zeit“ pisze, że „w Polsce rozpoczął się przewrót, a dziennikarze opozycyjni ostrzegają przed ‘pełzającym zamachem stanu'.
„Dużo bardziej dramatycznie niż w polityce zagraniczej, rozwija sie sytuacja wewnątrz kraju. Krytycy rządu PiS, tacy jak popularny dziennikarz TV Tomasz Lis i publicysta Adam Szostakiewicz mówią o ‘demontażu demokracji'" – pisze Ulrich Kroekel, warszawski korespondetn tygodnika, opisując kulisy ułaskawienia Mariusza Kamińskiego, zamieszanie wokół sztuki „Śmierć i dziewczyna” we wrocławskim Teatrze Polskim oraz zawieszenie dziennikarki TVP Karoliny Lewickiej za wywiad z ministrem Glińskim.
„Były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień o pierwszych decyzjach nowych władz mówi: 'Dla mnie to wygląda jak zamach stanu'. Jego poprzednik Andrzej Zoll powiedział: 'Partia chce władzy absolutnej. To się nazywa totalitaryzm'", cytuje dziennikarz.
„I rzeczywiście, w postkomunistycznej Polsce nie było jeszcze sytuacji, w której jedna partia miałaby aż tyle władzy. PiS rządzi w Sejmie i Senacie, i w osobie Andrzeja Dudy – ma swojego prezydenta. Partia bez żenady wykorzystuje tę władzę” – zaznacza Kroekel.
opr.: Agnieszka Rycicka