Niemiecka prasa o Merkel: "póki żyję, nie będzie euroobligacji"
28 czerwca 2012"I niech nikt nie mówi, że Angela Merkel nie potrafi powiedzieć 'basta' - pisze Muenchner Merkur. Stwierdzeniem, że euroobligacji nie będzie "póki ona żyje", trzeźwo myśląca pani fizyk, dzierżąca w Niemczech ster władzy, wysłała pod adresem swych euro-partnerów niespodziewanie emocjonalny sygnał. Był to sygnał do wszystkich, którzy mieli zakusy na niemiecką, nielimitowaną, złotą kartę kredytową. Tym samym niemiecka kanclerz obrała pozycję, z której nie będzie już wycofać się nie tracąc przy tym twarzy. Tym bardziej, że jej jednoznaczna zapowiedź, retorycznie powiązana z 'końcem życia', nabrała nagle bardzo poważnego charakteru. To proste stwierdzenie jest wyrazem woli, jaką czuje się w całym niemieckim społeczeństwie, ponad wszelkimi partyjnymi podziałami".
Hessiche/ Niedersaechsische Allgemeine twierdzi, że "jako menedżerka kryzysu Angela Merkel bardzo szybko przerobiła ważną lekcję. Jeżeli przyjrzeć się reakcji rynków, to widać, że jedno jej się do tej pory nie udało: wyartykułować, jakie ma zamiary i jaki jest jej kurs. Zawsze pozostawiała otwarte jakieś boczne drzwi, którymi mogły przepłynąć miliardy tam, gdzie bardziej byłyby na miejscu. Jeżeli Angela Merkel w Brukseli pozostanie nieustępliwa, rynki bardzo szybko wyjaśnią, dla których państw członkostwo w euroklubie było bezsensem. I tak będzie dla nich lepiej. Podobnie, jak i dla eurostrefy, która po tym wszystkim się ostanie".
Frankfurter Rundschau podkreśla, że "Angela Merkel dopuszczała przejęcie odpowiedzialności za zadłużenie innych, ale dopiero wtedy, gdy będzie rzeczywista unia budżetowa i gospodarcza. Teraz oświadczyła, że nigdy nie ugnie się pod żądaniem takiej europejskiej solidarności. Niemcy przeciwko Europie i całemu światu - to brzmi dość polemicznie, ale niestety taka jest rzeczywistość. Taka postawa kanclerz Merkel oznacza, że można otworzyć zakłady, kiedy padnie euro".
Orzeczenie sądu o zakazie obrzezania
Koelner Stadt-Anzeiger pisze: "Zgodnie z zasadami tory i sunny, żydów i muzułmanów obowiązuje nakaz poddania się obrzezaniu. Niemieckie państwo prawa gwarantuje, że rodzice dziecka mogą uchylić się od tego nakazu, ponieważ wolność wyznania obejmuje także wolność wobec religii. Jednak Niemcy nie są laickim państwem, a w preambule do swej konstytucji mają umieszczony passus o swych monoteistyczno-kulturowych korzeniach >>w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem<<. Zakaz obrzezania narusza te ramy, podstawiając w miejsce religii ahistoryczny pozytywizm prawa. Myśl, że muzułmanie są integralną częścią religijnego krajobrazu Niemiec, została w ten sposób także zaprzepaszczona".
Mannheimer Morgen uważa, że "Inkryminacja obrzezania chłopców ze względów religijnych jest absurdem. Na całym świecie jedna czwarta całej populacji mężczyzn jest obrzezana, w Stanach Zjednoczonych jest to nawet 75 proc. To tak jakby ich wszystkich koloński sąd obwieścił ofiarami naruszenia nietykalności cielesnej. Dla prawie czterech milionów muzułmanów i żydów w Niemczech, dla których obrzezanie jest rytuałem, czy wręcz religijnym obowiązkiem, orzeczenie to jest afrontem. Czy mają oni teraz udawać się na obrzezanie do lekarza pod pozorem konieczności zdrowotnej, czy nawet udawać się na taki zabieg za granicę? Najpóźniej Federalny Trybunał Konstytucyjny musi skorygować ten bezsens, jakego dopuścił się koloński sąd".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek