Niemiecka prasa o Merkel: Panuje nad emocjami
23 lipca 2021Dziennik „Sueddeutsche Zeitung” konstatuje:
„Jeśli można gdzieś narzekać na deficyty, te rzekomo nie są spowodowane brakiem ambicji ze strony kanclerz, ale raczej panującymi okolicznościami. Biorąc pod uwagę złożone zadanie ochrony klimatu, przed którym stoi ludzkość, może wydawać się to zrozumiałe. Ale w innym obszarze, gdzie Niemcy znalazły się w złej sytuacji z własnej winy, Merkel nie może w wiarygodny sposób uchylić się od odpowiedzialności. Przecież Niemcy w końcu przekonali się podczas pandemii, jak bardzo ich kraj jest zapóźniony w cyfryzacji. Merkel zawsze widziała niebezpieczeństwo przespania przez Niemcy cyfryzacji, ale rzadko wyciągała wystarczające konsekwencje. Gdy teraz narzeka, że niemiecka administracja nadal uważa, że jest wystarczająco dobra bez cyfryzacji, bardzo źle wpisuje się to w jej osobistą historię sukcesu. Niemcy jeszcze przez długi czas będą cierpieć z powodu wielu straconych lat.”
„Gdy polityk taki jak Angela Merkel przyznaje się do zaniedbań, np. w kwestii ochrony klimatu, jest to sympatyczne i ludzkie” – stwierdza „Frankfurter Rundschau”. I pisze:
„Ale w przypadku pani kanclerz chciałoby się wiedzieć, w którym momencie jej 16-letniej pracy w rządzie podjęłaby teraz inną decyzję, zamiast słuchać, jak skomplikowana jest ochrona klimatu i że "przeżyła rozczarowania". Za mało jest też wtedy, gdy stwierdza, że niewystarczająco się wydarzyło i że nie można tak dalej, ale trzeba zwiększyć tempo. Powinna była raczej powiedzieć, w jaki sposób można przyspieszyć ochronę klimatu; za pomocą jakich środków i kroków. Gdyby poważnie traktowała to, co powiedziała, powinna była zachęcić kandydata CDU na kanclerza Armina Lascheta, aby nie był tak miękki w kwestii ochrony klimatu, jak ona sama w ostatnim czasie. Ale premier Nadrenii Północnej-Westfalii najwyraźniej woli pozostać przy dotychczasowym sposobie działania. Z pewnością nie przyspieszy to tempa ochrony klimatu.”
Z kolei dziennik „Mitteldeutsche Zeitung" komentuje:
„Szczególne w tej ostatniej wielkiej letniej konferencji prasowej Angeli Merkel ze stołecznymi dziennikarzami jest to, że było jak zwykle. Jakby nie miała wkrótce osiągnąć rekordu kadencji Helmuta Kohla, jakby jej odejście z polityki po 16 kryzysowych latach nie było nieuchronne, jakby nie obawiała się o swoją emeryturę w wieku 67 lat. Żadnej dumy, żadnej melancholii, żadnego wyczekiwania; przynajmniej nie w taki sposób, żeby można było to wyczuć. To jest jedna z wyjątkowych cech tej kobiety: panuje nad swoimi emocjami. Żadnego śmiechu w nieodpowiednim miejscu, żadnego wyolbrzymiania własnych osiągnięć, żadnych ataków na konkurentów czy wrogów. I choć dla wielu może się to wydawać nudne, wielu będzie za tym tęsknić; za tym zewnętrznie zachowanym spokojem w urzędzie.”
Według „Ludwigsburger Kreiszeitung”:
„Merkel najwyraźniej nie chce zaszkodzić swojemu potencjalnemu następcy Arminowi Laschetowi. Żadna krytyka Lascheta nie przechodzi Merkel przez usta. Ale przez moment widać jednak, jak wielki tymczasem stał się dystans między Merkel a CDU. Zapytana, gdzie będzie w wieczór wyborów do Bundestagu, Merkel odpowiada sztywno: "Będę w kontakcie z tą partią, która jest mi bliska". I nagle dodaje: "i której jestem członkiem". Jej bilans po 16 latach wypada jednak bardzo blado. Bilansu powinni dokonać inni. "To dla mnie przyjemność" - i już. To wszystko. Będzie jej brakowało, tej opartej na faktach, rozważnej i bezpretensjonalnej skuteczności”.