Niemiecka prasa o „Centrum Wypędzeń”: Na początku była wina Niemców
12 czerwca 2013„Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ) zamieszcza krótki komentarz pt. „Polska nie została sprowokowana”, w którym na samym wstępie przypomina, że budowa centrum dokumentującego wysiedlenia żywo zajmowało spore grono ludzi. Niektórzy z nich, jak Erika Steinbach, szefowa Związku Wypędzonych chcieli stworzyć „centralne miejsce” upamiętniające „wypędzenia i ich ofiary”. Innni, nie tylko spoza Niemiec, zaznacza gazeta, chceli „za wszelką cenę udaremnić powstanie takiego miejsca pamięci”. Jeszcze inni żywili nadzieję, że to przedsięwzięcie zostanie zniweczone jeszcze w fazie planowania. „Do tego nie dojdzie”, pisze gazeta, ponieważ sprawę wziął w swoje ręce niemiecki rząd i zdefiniował koncepcję placówki, która nie jest prowokująca dla Polski. „To się udało” – pisze FAZ – cytując wypowiedź ministra stanu ds. kultury i mediów Bernda Neumanna. Neumann zauważył, że dopiero później okaże się, czy Niemcy „odnajdą się” w koncepcji ekspozycji muzealnej, która ma uwzględnić losy krajów, z których zostali wysiedleni. „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zaznacza, że na pewno reprezentowane będzie w fundacji całe spektrum polityczne Niemiec, bowiem 19 z 21 osób zasiadających w zarządzie fundacji "Ucieczki, Wypędzenia, Pojednanie" wybiera Bundestag.
Także „Die Welt” zamieszcza komentarz na temat inauguracji centrum dokumentacyjnego. Thomas Schmid wskazuje w nim na „kompleksową nazwę” obrazującą genezę „Centrum Dokumentacji Fundacji »Ucieczki, Wypędzenia, Pojednanie«”. Cytuje ministra Neumanna, który mówił o „ciernistej i wyboistej drodze, którą trzeba było przejść, zanim zainanugurowano budowę tej placówki”. Komentator przypomina, że przedsięwzięcie to spotkało się z aprobatą niewielkiego kręgu osób w Niemczech i za granicą. Osoby o lewicowych poglądach we wszystkich ugrupowaniach politycznych, także w CDU, „dostrzegały w tym przedsięwzięciu próbę relatywizacji Holocaustu oraz próby przerobienia Niemców ze sprawców na ofiary. Szczególnie szefowej Związku Wypędzonych Eryce Steinbach przypisywano te zamiary – niesłusznie. Nie pomogło także wskazywanie na to, że wysiedlenia Niemców będą tylko częścią ekspozycji o wysiedleniach w Europie XX wieku; nie pomogły też zapewnienia, że wysiedlenia Niemców są oczywiście następstwem dokonanych wcześniej przez Niemców zbrodni: na początku była niemiecka wina. Bo dowolność argumentacji właśnie nie jest sprawą Angeli Merkel. Zawsze popierała to przedsięwziącie – nawet wobec krytyki z Polski, której czasami brak było umiaru”. „Die Welt” pisze, że nie ma w tym nic z szowinizmu, jeśli mówi się dzisiaj o „traumie wysiedleń”, ciągle jeszcze obecnej w niemieckich rodzinach. Gazeta cytuje słowa niemieckiej kanclerz, która wskazała, że „pamięć potrzebuje przestrzeni”, a „ta przestrzeń jest widocznym znakiem, nie mniej nie więcej” – zauważa „Die Welt”.
Barbara Cöllen