Niemiecka prasa: „Internet dorośleje”
14 maja 2014Wychodzący w Duesseldorfie „Handelsblatt” komentuje:
„Jeżeli z transparencji w sieci robi się terror transparencji, kiedy z firm takich jak Google, Amazon i Facebook robią się globalni monopoliści, stanowczo coś nie gra. Wówczas cyfrowa rewolucja nie jest żadnym postępem, tylko staje się zagrożeniem. Dlatego ważne są tak podstawowe roztrzygnięcia, jak to, które zapadło w Luksemburgu. Sędziowie zrobili coś, co dawno już należało zrobić: wychowują sieć, jej użytkowników i jej administratorów na rozsądnych członków naszego społeczeństwa. Ich wyrok jest wkładem do tego, że Internet dorośleje”.
Z respektem pisze o pracy sędziów luksemburskiego Trybunału także „Nürnberger Zeitung”:
„Internet nie zapomina. Nie zmieni tego także dotyczący Googla wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE. Jednocześnie jednak kolejny raz należy się respekt stanowisku najwyższej europejskiej instancji. Po przyjaznym obywatelom wyroku w sprawie przechowywania danych osobowych i najnowszym wyroku na niekorzyść gigantów sieci, nie ulega wątpliwości: Ochrona praw obywateli zajmuje czołowe miejsce w orzecznictwie UE”.
Zdaniem „Heilbronner Stimme”:
„Trybunał Sprawiedliwości UE w całkowicie nowy sposób potraktował pracę wyszukiwarek. Ich operatorzy nie są tylko pośrednikami czy wydawcami informacji. Wyniki wyszukiwań nie są żadnymi neutralnymi zbiorami stron internetowych, które według skomplikowanych alegorytmów zestawiły roboty. Są to raczej teczki z aktami, za które Google & Co ponoszą coś w rodzaju redakcyjnej odpowiedzialności. Przede wszystkim wówczas, gdy dane dotyczą profilu poszukiwanych osób”.
W podobnym tonie komentuje „Darmstädter Echo”:
„Google dysponuje ogromnym społecznym wpływem, czemu dotąd ciągle zaprzeczał. Koncern jest obecnie centralnym źródłem informacji społeczeństwa cyfrowego. Kto chce się dowiedzieć czegoś o innych, tutaj jest zaopatrywany w dane – ważne i nieważne, aktualne i dawno przebrzmiałe. Poprawności tych danych Google jednak nie gwarantuje – a już na pewno nie przyzwoitości albo dyskrecji. Zgodnie z mottem: Oferujemy przecież tylko wyniki wyszukiwania. To, że bazują one w międzyczasie na błędnych, przestarzałych albo od dawna już banalnych informacjach kolekcjonera danych – Googla, do tej pory nikogo nie interesowało. Beztroska ta dobiegła końca – i dobrze”.
„Badische Neueste Nachrichten” z Karlsruhe są natomiast sceptyczne:
„Prawna teoria jest szara, bo też nad sposobem funkcjonowania Internetu sędziowie nie łamią sobie głowy. Nie muszą odpowiedzieć na pytanie, jak ma to funkcjonować, że treści mogą egzystować w sieci, ale mają być nie do znalezienia. Problem jednak istnieje. Co ponadto stanie się, kiedy treści te legalnie wylądują w sieci poza Europą? W jakim kierunku pochyla się szala wagi, z jednej strony między uzasadnionym społecznym prawem do informacji, z drugiej prawem do informacyjnego samostanowienia i strefy prywatnej. Wyrok pociągnie za sobą falę skarg i nakarmi wielu adwokatów. Można wątpić, czy w istotny sposób coś się zmieni”.
Elżbieta Stasik
red. odp.:Barbara Cöllen