Niemiecka prasa: Czy Mali będzie nowym Afganistanem?
1 lutego 2013Decyzją Bundestagu żołnierze Bundeswehry pozostaną dalsze 13 miesięcy w Hindukuszu. Rząd Niemiec rozszerzy też przypuszczanie pomoc udzielaną interweniującej w Mali Francji. „Lübecker Nachrichten“ komentują:
„Znowu Niemcy włączają się tym samym w wojnę toczącą się daleko poza ich granicami. I tam – podobnie jak już w Afganistanie – mamy tam do czynienia ze zbrojnym konfliktem, z nieznanym wynikiem. Może skończyć się długim, wyniszczającym konfliktem, w którym zacierają się granice między wrogiem a sprzymierzeńcem. Wojna przenosi się dziś w trudno dostępny, górski region północy i północnego-wschodu. Czyżby drzemał tam nowy Afganistan?”.
Zdaniem ukazującego się w Cottbus dziennika „Lausitzer Rundschau”:
„W 1992 roku została powołana do życia Wspólna Europejska Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa (GASP). Co dotąd przyniosła poza cyrkowymi podróżami Catherine Ashton i innych zawodowych koordynatorów bezpieczeństwa? Tak ociężała i nacechowana egoizmami narodowymi Europa nie będzie w stanie podołać swojej nowej, regionalno-politycznej odpowiedzialności. Nie chodzi automatycznie o większą gotowość do uczestnictwa w wojnach. Chodzi o to, by nie chować głowy w piasek i nie uciekać przed rzeczywistością. Zwłaszcza nie można tego robić w Niemczech. Chodzi o to, by się przygotować i sformuować wspólną, europejską doktrynę bezpieczeństwa. Ale nie tylko na papierze”.
Miliardowe straty niemieckiego giganta
Komentatorów zajmuje też mizerny ubiegłoroczny bilans Deutsche Bank.
„Nürnberger Nachrichten“ komentują:
„Miliardowe dziedzictwo byłego szefa banku Josefa Eckermanna długo jeszcze będzie spędzało sen z powiek obydwu nowym szefom. Mogłoby to przyspieszyć ową zapowiadaną przemianę kulturową. Niekoniecznie z racji obyczajowo-moralnych wypowiedzi nowych menadżerów. Nikt nie jest tak naiwny, by w nie wierzyć. Tylko z banalnego, ale przekonywującego przeświadczenia, że także Deutsche Bank nie może sobie pozwalać na kosztowne błędy, manipulacje, naruszanie prawa i ekscesy finansowe; wszystko w imię powiększenia zysków”.
Ekonomiczny dziennik „Handelsblatt“ pisze:
„Kto zna ambicje Anshu Jaina i Jürgena Fitschena, może sobie wyobrazić, jak szokujący musiał być dla nich wczorajszy dzień. Dobre pół roku po objęciu swoich funkcji obydwaj menadżerowie prezentują najgorszy wynik Deutsche Bank notowany od szczytowego momentu kryzysu finansowego w 2008 roku. Po odjęciu podatków nie pozostaje nawet milion euro zysku. Gorzka prawda: nawet państwowy bank rozwoju KfW zarobił w ubiegłym roku więcej, niż niemiecki prymus“.
Ukazujący się w Baden-Baden „Badisches Tagblatt“ stwierdza:
„Szefowie banku Anshu Jain i Jürgen Fitschen demonstracyjnie prezentują jednomyślność. Z jednej strony muszą ręczyć za mizerny bilans 2012. Z drugiej wyraźnie dają do zrozumienia: era Eckermanna minęła bezpowrotnie i największy bank Niemiec rozpoczął wielokrotnie wspominaną «przemianę kulturową». Gdyby nie te miliardowe straty w IV kwartale 2012, bilans roku nie byłby tak zły. Zainicjowana przez Jaina i Fitschena restrukturyzacja przynosi pierwsze efekty. (…) Dlatego też wywołany szokiem wczorajszy zastój na giełdzie był tylko chwilowy“.
„Südkurier“ z Konstancji uważa natomiast, że:
„Nowe kierownictwo Deutsche Bank najwyraźniej traktuje miliardowe straty jak frycowe i obiecuje poprawę. W przyszłości bank chce być branżowym porządnisiem. Może się to udać? Jakby nie było nowe kierownictwo wywodzi się ze starej menadżerskiej gwardii. Będzie w stanie zmienić sposób myślenia nastawiony na żądzę zysku? Na początek zarząd banku posługuje się niezawodnym środkiem: chce zredukować roczne koszty o 4,5 mld euro. Turbodoładowanie zysku – na koszt pracowników”.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Bartosz Dudek