Niemiecka prasa: „Co, jeżeli Niemcy wysuną dawne roszczenia wobec Alzacji?”
19 kwietnia 2014„Frankfurter Allgemeine Zeitung“ pisze:
„Sceptycyzm, jaki od Waszyngtonu po Berlin słychać po rokowaniach w Genewie, jest bardziej niż uzasadniony. W pierwszym rzędzie jest to związane z Putinem, który przed szeroką publicznością jeszcze raz potwierdził swoje ‘prawo' do militarnej ingerencji na Ukrainie – jeżeli rząd w Kijowie nie posłucha tego, czego chce rosyjski prezydent. A czego chce jest jasne: sfederalizowanej Ukrainy, której wschodnio-prorosyjskie części posiadałyby możliwie dużą autonomię, orientowałyby się na wschód i mogły krzyżować plany ukraińskiej polityki zagranicznej, i chce gwarancji, że tak zdecentralizowana Ukraina nigdy nie będzie członkiem NATO. Na jednorodną Ukrainę, suwerenną w podejmowaniu swoich decyzji, w planach Putina nie ma miejsca, chyba że podda się jego kurateli”.
Zdaniem dziennika „Badische Zeitung“ z Freiburga:
„Uzgodniony plan pokojowy nie zażegnał jeszcze niebezpieczeństwa wojny domowej i zaostrzenia się konfrontacji między Rosją a Zachodem. Rezygnacja z przemocy, rozbrojenie bojowników i międzynarodowi obserwatorzy – brzmi to całkiem dobrze. W rzeczywistości jednak tylko z grubsza naszkicowano główne cele. Otwarte pozostaje pytanie, kto ma je przeforsować i kto ponosi odpowiedzialność. Ale właśnie tutaj leży sedno sprawy. Jeżeli Moskwa prowadzi na smyczy separatystów, co do czego istnieją przytłaczające wskazówki, zastopowanie ich jest obowiązkiem Putina. Tymczasem Putin nada utrzymuje, że Kreml nie ma nic wspólnego z prorosyjskimi siłami. Nie wygląda to na prawdziwą gotowość do ustępstw”.
Berliński „Der Tagesspiegel” zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt:
„Na Krymie w mundurach bez oznaczeń też tkwili rosyjscy żołnierze. Dzisiaj Putin to przyznaje, publicznie, prosto w oczy. Za tę infiltrację, a potem cyniczną demonstrację władzy ogłasza się dziś w domu zwycięzcą. Najwyraźniej jest mu to potrzebne. Prawdopodobnie kalkuluje: takie ‘zwycięstwa' czynią go we własnym kraju jeszcze bardziej nienaruszalnym. Ale coraz głośniejsze stanie się w Rosji wołanie o obiecaną przez niego poprawę warunków życia. Jeżeli w efekcie ostrzejszych sankcji zamiast się polepszyć, warunki się pogorszą, kiedy oligarchowie zbratają się z ludem – wówczas sytuacja stanie się niebezpieczna nawet dla niego”.
„Kölner Stadt-Anzeiger” uważa, że:
„Za przeforsowanie decyzji z Genewy odpowiedzialność, tak samo jak Kreml, ponoszą zachodni gwaranci i przede wszystkim rząd przejściowy w Kijowie. Rozbrojenie osławionego ‘prawicowego sektora‘ w stolicy Ukrainy będzie dla rządu przejściowego decydującym sprawdzianem, tym bardziej, że ultranacjonaliści są w gabinecie rządowym. Nie uda się rozbrojenie, wyhamowanie deeskalacji będzie dla Putina łatwizną”.
W opinii „Nürnberger Nachrichten”:
„Putin, jak się wydaje, czeka tylko na przesadną reakcję Zachodu albo rządu przejściowego w Kijowie, by natychmiast posłać swoją ‘pomoc‘, czyli włączyć do Rosji także wschód Ukrainy. Dlatego dewizą Zachodu musi być: nie dać się sprowokować i zachować zimną krew. W przeciwnym wypadku Zachód będzie grał tymi samymi kartami, co Putin. Jest to ryzykowna gra, na dłuższą metę także dla niego. Putin stawia na narodowe, wielkorosyjskie tony. Jeżeli miałoby się to przyjąć, świat stanie się niebezpieczny – co będzie, jeżeli Austria zacznie się domagać Tyrolu Południowego a Niemcy wysuną dawne roszczenia wobec Alzacji? Absurdalne pomysły? Ale nie inaczej działa przywódca ogromnego kraju, w którym też żyje wiele mniejszości narodowych. Ryzykuje więc, że także one zaczną się kiedyś domagać swoich praw”.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Andrzej Pawlak