1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: amerykańskie szaleństwo z bronią

4 października 2017

Po masakrze w Las Vegas komentatorzy w niemieckiej prasie piszą o niekończącym się sporze między zwolennikami i przeciwnikami dostępu do broni w USA. Dochodzą przy tym do gorzkich wniosków.

https://p.dw.com/p/2lACu
USA Las Vegas Trauer nach Massen-Schießerei
Zdjęcie: Reuters/Chris Wattie

Frankfurter Allgemeine Zeitung: „Reakcje są takie jak zawsze. Podczas gdy przeciwnicy dostępu do broni chcą zaostrzenia przepisów, lobby zwolenników domaga się swojego, zapisanego w konstytucji, prawa do noszenia broni. Argumentują przy tym, że tylko ten, kto jest uzbrojony, może się obronić w kryzysowej sytuacji i zapobiec czemuś złemu. Fakt, że tak jak w Las Vegas, gdzie sprawca uzbrojony w 23 sztuki broni zabarykadował się na 32 piętrze hotelu, wcale nie jest to możliwe, jest pomijany przez miłośników domowych arsenałów. Dla nich Nevada, czyli stan, w którym leży Las Vegas, jest rajem na ziemi. W zasadzie nie ma tam ustawy regulującej dostęp do broni. (…) Jak po każdym morderczym ataku z wieloma ofiarami, także tym razem w USA od razu wzrosła liczba kupowanych pistoletów i karabinów. Oczywiście tylko do samoobrony! Cóż za gorzka ironia”.

Frankfurter Rundschau: „Sprzedaż broni będzie rosła, bo po każdej masakrze wielu Amerykanów obawia się, że rząd i Kongres w Waszyngtonie w końcu poważnie zabiorą się za dyskutowane od dekad zaostrzenie przepisów. Ale także masakra w Las Vegas raczej nie zmieni stanowiska republikańskiej większości w Kongresie czy prezydenta. Jak na ironię Donald Trump miałby więcej możliwości, żeby coś zmienić, niż jego poprzednik Barack Obama. Republikanie bezlitośnie blokowali każdą próbę Obamy zmierzającą do zaostrzenia przepisów. Trump jest zaś bohaterem białego wściekłego Amerykanina. Jeżeli powiedziałby mu, że dla dobra Ameryki należałoby choćby troszkę ograniczyć dostęp do broni, być może by posłuchal. Ale to wymaga odwagi powiedzenia prawdy. A to cecha, z którą Trump, będący odtwórcą roli prezydenta, jest na bakier”.

Sueddeutsche Zeitung: „Wszyscy wiedzą, że USA mają problem z bronią. Można tam w jedno popołudnie kupić sobie cały arsenał, którego mogłyby pozazdrościć grupy syryjskich rebeliantów. A im wyższa liczba sztuk broni w obiegu, tym większe ryzyko, że któryś z posiadaczy kiedyś nagle zacznie strzelać. Związek między tymi sprawami został już w międzyczasie tak dokładnie zbadany i udokumentowany, że gdyby nie chodziło o dziesiątki tysięcy ofiar rocznie, wieczny spór w tej kwestii byłby po prostu śmieszny”.

Neue Osnabruecker Zeitung: „Jakkolwiek szczere są płynące z całego świata wyrazy współczucia dla rodzin ofiar, tak wystudiowane wydają się niektóre słowa otuchy ze strony politycznych elit w Waszyngtonie. I to prawda. Po każdej rzezi w USA, po rytuale żałoby, przychodzi kłótnia o ostrzejsze przepisy dostępu do broni. Na końcu pozostaje jednak po staremu – w wielu miejscach broń półautomatyczną można kupić nawet w supermarketach. To szaleństwo, któremu nie potrafił stawić czoła nawet Barack Obama, bo zetknął się z oporem także ze strony części demokratów. Prezydent Donald Trump z pewnością nie przejdzie w Białym Domu przemiany od zwolennika do przeciwnika łatwego dostępu do broni. W ten sposób w żałobę po zabitych wplata się także złość”.

Oprac. Wojciech Szymański