1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka gospodarka tęskni za Putinem

Małgorzata Matzke31 maja 2015

Przed zbliżającym się szczytem G7 w Bawarii liderzy niemieckiej gospodarki krytykują, że nie będzie na nim prezydenta Rosji Władimira Putina.

https://p.dw.com/p/1FZev
Reportagereise G7
Zamek Elmau, gdzie odbędzie się szczyt przywódców grupy G7Zdjęcie: DW/S. Pabst

W przyszłym tygodniu na zamku Elmau w Bawarii odbędzie się szczyt przywódców grupy G7, czyli siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata. Do grona tego nie dołączy prezydent Rosji Władimir Putin - po aneksji Krymu w ubiegłym roku Rosja została wyłączone ze spotkań, które odbywały się poprzednio w formacie G8.

Liderzy niemieckiej gospodarki bardzo ubolewają z powodu niezaproszenia rosyjskiego gościa.

Ost Ausschuss der Deutschen Wirtschaft
Eckhard Cordes: awsze jest lepiej rozmawiać ze sobą niż o sobieZdjęcie: picture alliance / dpa

- Spotkanie G7 i Rosji mogłoby przyczynić się do załagodzenia kryzysu i skłonić Rosję do uczynienia konstruktywnych kroków w konflikcie ukraińskim - powiedział przewodniczący Komisji Wschodniej Niemieckiej Gospodarki Eckhard Cordes w rozmowie z niedzielnym wydaniem dziennika "Die Welt" (WamS). Jego zdaniem zaprzepaszczoną szansą jest niewykorzystanie formatów rozmów jak G7 do podjęcia dialogu z Rosją.

- Zawsze jest lepiej rozmawiać ze sobą niż o sobie. Właśnie w momentach kryzysu potrzebne są nam takie uznane gremia - zaznaczył.

Niedoceniana rola Rosji

Także przewodniczący Forum Niemiecko-Rosyjskiego Matthias Platzek (SPD) domagał się powrotu prezydenta Putina na spotkania na szczycie. Jak powiedział w rozmowie z WamS Rosja musi należeć do grona G7, ponieważ porozumienie z Mińska ws. rozwiązania kryzysu ukraińskiego musi być realizowane w duchu zaufania. Także proces rozkładu na Bliskim Wschodzie, Iranie, Afganistanie i Syrii "może być rozwiązany tylko przy współudziale Rosji", powiedział Platzek.

Zaznaczył także, że we wspólnej walce z międzynarodowym terroryzmem istotne są informacje od rosyjskich tajnych służb.

Matthias Platzek
Matthias Platzek: Bogactwo surowcowe Rosji ważne jest dla przyszłości EuropyZdjęcie: Imago/Olaf Wagner

Za podobnie ważną uznał on rolę Rosji w ograniczaniu rozprzestrzeniania broni atomowej - Rosja jest drugim co do wielkości mocarstwem atomowym. Bogactwo surowcowe Rosji jest bardzo ważne dla przyszłości Europy, a rozległość jej obszaru decydująca w walce ze zmianami klimatycznymi - wyliczał.

W najbliższy weekend (7./8.06.2015) na zamku Elmau koło Garmisch-Partenkirchen na zaproszenie kanclerz Angeli Merkel (CDU) spotkają się szefowie państw i rządów Stanów Zjednoczonych, Kanady, Francji, Włoch, Japonii i Wielkiej Brytanii. Rosja należała do tej grupy w formacie G8 od roku 1998 i wykluczona została w roku 2014 po aneksji Krymu.

Odpowiedź na sankcje

Dodatkowy zgrzyt w relacjach Rosji z Zachodem spowodowała w ostatnich dniach tzw. "czarna lista" zachodnich polityków, będących persona non grata w Rosji. Unia Europejska określiła tę listę mianem nieuzasadnionej i nieprzejrzystej. W gronie polityków bez wstępu do Rosji jest m.in. 8 niemieckich nazwisk.

Te osoby to: członek komisji zagranicznej Bundestagu Karl-Georg Wellmann (CDU), którego kilka dni temu zatrzymano na lotnisku w Moskwie i odesłano najbliższym samolotem do Niemiec, wiceprzewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu Michael Fuchs, współprzewodnicząca frakcji Zielonych i Wolnego Sojuszu Europejskiego w Parlamencie Europejskim Rebecca Harms, europosłowie Daniel Cohn-Bendit (Zieloni) i Bernd Posselt (CSU), sekretarz stanu w MON w Berlinie Katrin Suder i dowódca Luftwaffe generał dywizji Karl Müller. Na liście znalazł się także przyszły doradca kanclerz Merkel ds. polityki europejskiej, 54-letni Uwe Corsepius, który pełni w tej chwili jeszcze obowiązki sekretarza generalnego Rady Unii Europejskiej.

Z Polski znajduje się na liście 18 osób, m.in. marszałek Senatu Bogdan Borusewicz i była szefowa MSZ Anna Fotyga.

Rosja odrzuca zachodnią krytykę listy osób objętych zakazem wjazdu i twierdzi, że jest to odpowiedź na "kampanię sankcji" UE, której rzekomo przewodzą Niemcy.

afp / Małgorzata Matzke