Niemcy: pracodawcy boją się zmian w delegowaniu pracowników
30 października 2017Przyjęte przez UE zmiany w zasadach delegowania pracowników ciągle jeszcze zajmują niemiecką prasę. W poniedziałek (30.10.2017) poświęca im artykuł „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ) pisząc o przedsiębiorstwach, które „przechodzą ciarki na myśl o biurokracji związanej z delegowaniem pracowników”.
„Większość reakcji na nowelizację dyrektywy o delegowaniu pracowników była pozytywna” – stwierdza FAZ – „Europejska komisarz ds. zatrudnienia Marianne Thyssen mówiła o sprawiedliwej ugodzie, polityk SPD, tymczasowa federalna minister pracy Katharina Barley o decydującym przełomie”. Gazeta zauważa, że Związek Zawodowy: Budownictwo-Rolnictwo-Środowisko (IG BAU) domaga się wprawdzie, żeby zrównanie praw pracowników delegowanych objęło także składki na świadczenia społeczne, ale poza tym „z zadowoleniem stwierdza, że Europa «zrobiła kolejny krok na drodze do sprawiedliwych warunków pracy»”.
Pracodawcy przerażeni
„Tylko pracodawcy załamują ręce i ostrzegają przed brukselskim, biurokratycznym monstrum. Niektórzy próbują być sarkastyczni” – stwierdza FAZ i cytuje rzecznika związku niemieckich pracodawców mówiącego, że byłby to ogromny krok wstecz, jeżeli dla europejskich przedsiębiorstw „łatwiejsze miałoby być w przyszłości delegowanie pracowników do Indii albo Chin, niż do Francji czy Włoch”.
Dla Niemiec temat jest nadzwyczaj ważny. Tylko Polska wysyła w świat więcej pracowników – 463 tys.; Niemcy – 240 tys. Republika Federalna jest zarazem wiodącym krajem w przyjmowaniu pracowników delegowanych – według danych KE z 2015 r. pracowało ich w RFN 420 tys. Z solidnym odstępem na kolejnych miejscach plasują się Francja (178 tys.) i Belgia (157 tys.).
Nie tylko branża mięsna i sprzątanie
Delegowani są także menadżerowie lub specjaliści pomagający w uruchomieniu nowych zakładów produkcyjnych poza granicami kraju. Na przykład koncern Daimlera oddelegował aktualnie służbowo 2 tys. osób. Z reguły pobyt za granicą trwa trzy lata. Do tej pory uregulowanie wszystkich spraw związanych z wysłaniem pracownika nie było problemem, bo najczęściej opiera się ono na prawie pracy obowiązującym w Niemczech. „Tak jest dla wszystkich prościej” – mówi prawnik koncernu Christian Reiter. Obawia się jednak, że „w przyszłości musielibyśmy w każdym przypadku sprawdzać, co przewiduje prawo pracy obowiązujące w danym kraju”. A takiej wiedzy nie ma nawet Daimler, nie mówiąc o małych i średnich przedsiębiorstwach.
W efekcie firmy będą musiały sięgać po doradców i prawników z zewnątrz, co może być bardzo kosztowne. Reiter skarży się, że UE regulując zasady delegowania pracowników powoływała się na przykłady dumpingu płacowego w branży mięsnej czy usługach sprzątania. „Na pewno istnieją tam niedociągnięcia, ale z pewnością nie są one reprezentatywne dla naszej branży” – wyjaśnia prawnik Daimlera i porównuje unijne regulacje z antybiotykiem, który „ma wprawdzie szeroki zakres działania, ale też wiele skutków ubocznych”. Niemieccy przedsiębiorcy mają jeszcze nadzieję, że w toku uzgodnień Rada UE i PE „oczyszczą” jeszcze dyrektywę z najbardziej dyskusyjnych punktów.
Reforma problematyczna też dla Polski
Także Polska ma taką nadzieję – stwierdza FAZ: „Temat ma dla Polski ogromne znaczenie. Obecnie w innych państwach UE pracują pracownicy oddelegowani przez blisko 90 tys. polskich firm”. Cytowany przez frankfurcki dziennik szef Pracodawców RP Andrzej Malinowski ostrzega, podobnie jak niemieccy pracodawcy, że ostrzejsze przepisy byłyby zagrożeniem dla egzystencji wielu tych firm. Tylko w Niemczech istnieją niezliczone umowy taryfowe, a „przebicie się przez gąszcz rozporządzeń jest trudne i kosztowne” – stwierdza Malinowski.
Zmiany w unijnej dyrektywie o pracownikach delegowanych nie dotyczą transportu drogowego, który ma uregulować tzw. „pakiet mobilności”. Także tutaj Andrzej Malinowski ostrzega, że nie jest możliwe dotrzymanie zasady tej samej płacy za tę samą pracę. „Malinowski przypuszcza, że motywy reformy dyrektywy o pracownikach delegowanych były zupełnie inne” – pisze FAZ i przytacza słowa szefa Pracodawców RP: „W rzeczywistości niektóre kraje chcą skorzystać z tej reformy, żeby się pozbyć polskich konkurentów”.
opr. Elżbieta Stasik