Niemieccy politycy nie walczą ze smogiem. Pójdą za kratki?
27 sierpnia 2018Bawarski wymiar sprawiedliwości chce aresztować polityków i wysokich funkcjonariuszy za brak walki ze smogiem – podał dziennik „Sueddeutsche Zeitung”. Bawarski Trybunał Administracyjny sprawdza możliwość osadzania polityków w areszcie, aby zmusić ich do efektywnego działania na rzecz czystego powietrza w Monachium. Do tej pory nawet grzywny w tym zakresie nie przyniosły pożądanych rezultatów – stwierdza monachijski dziennik, cytując z pisma Trybunału Administracyjego. Obiecujące jest „tylko wyznaczenie w tym kontekście aresztu dla osób pełniących funkcje polityczne” – czytamy.
W ubiegłym roku w 65 niemieckich miastach zostały przekroczone dopuszczalne granice stężenia dwutlenku azotu, głównie przez ruch samochodów z silnikiem diesla. Najbardziej w Monachium, potem w Stuttgarcie i Kolonii. Dopuszczalna granica dla tlenku azotu wynosi 40 mikrogramów na metr sześcienny powietrza. W stolicy Bawarii zaś średnie stężenie w 2017 r. wyniosło prawie dwukrotnie więcej (78 mikrogramów).
Pytanie do Trybunału Sprawiedliwości UE
Mimo to rządząca w Bawarii CSU nie chce słyszeć o wprowadzeniu zakazu ruchu na najbardziej uczęszczanych odcinkach dróg. Trybunał Administracyjny zamierza zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu o wydanie opinii, czy zastosowanie aresztu byłoby zgodne z prawem. Dotyczyłoby to czołowych polityków bawarskiego rządu, ministra środowiska Marcela Hubera i premiera Bawarii Markusa Soedera.
Od lat Monachium, podobnie jak dziesiątki innych niemieckich miast, ma problem ze smogiem. Dlatego władze tego landu musiałyby zmienić swoje plany działania na rzecz czystego powietrza i wprowadzić w Monachium przynajmniej zakaz jazdy samochodów z silnikiem diesla – jak orzekły już sądy administracyjne różnych instancji.
Grzywna i nic
Władze miały jednak na to czas do końca 2017 r. Dlatego Trybunał Administracyjny sięgnął już po grzywny w wysokości 100 tys. euro. Na razie bez skutku. Rząd Bawarii zapłacił, ale swojej polityki nie zmienił. Grzywna nie naraża Bawarii na żaden uszczerbek finansowy, bo pieniądze i tak płyną z powrotem do landowego ministerstwa finansów – konkluduje „Sueddeutsche Zeitung". Bawarski sekretarz stanu Florian Herrmann powiedział dziennikowi, że „z wielkim spokojem" czeka na decyzję sądu. „Grożenie aresztem dla urzędników i polityków nie ma w Niemczech żadnych podstaw prawnych" – stwierdził dodając, że to „aburdalny” pomysł.
(dpa, sz)/dom