1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Spanie na materacu za 300 euro

Elżbieta Stasik31 stycznia 2014

Hieny mieszkaniowe żerują na najbiedniejszych. Ich ofiarą padają z reguły imigranci. Samorządy miast kompletnie nie radzą sobie z problemem.

https://p.dw.com/p/1Azp0
Duisburg Marxloh Roma
Zdjęcie: DW/C. Stefanescu

To, co zobaczył Klaus Graniki po wejściu do budynku, było obrazem nędzy i rozpaczy. Robactwo, szczury i puste materace, dziesiątki materacy.

Klaus Graniki jest szefem „Dogewo 21”, komunalnego przedsiębiorstwa mieszkaniowego w Dortmundzie. W ostatnim czasie firma kupiła i wyremontowała 15 budynków. Jest w nich 126 mieszkań. Przed remontem część przypominała bardziej ruinę, niż budynki mieszkalne. Na wolnym rynku były nie do sprzedania, co nie znaczy, że nie mogły jeszcze przynosić zysków.

Mieszkania w zaniedbanych budynkach wynajmowane są w wielu miastach przede wszystkim tzw. imigrantom biedy; ludziom, którzy przyjeżdżają do Niemiec, szukając tu możliwości budowy nowej egzystencji. Wobec napiętej sytuacji na rynku mieszkaniowym w Niemczech, na wynajęcie normalnego mieszkania nie mają praktycznie szans. Dlatego zmuszeni są korzystać z każdej nadającej się okazji. Często oferuje im się mieszkania niegodne człowieka, za całkowicie zawyżone czynsze.

Klingelschild / leerstehende Wohnhäuser
Miasta Nadrenii Północnej-Westfalii pełne są zaniedbanych, pustych budynków. Tu: Duisburg-BruckhausenZdjęcie: picture alliance/Horst Ossinger

Samorządy miast znają ten problem, wkroczyłyby, ale brakuje im personelu i podstaw prawnych. Teraz włączyła się minister środowiska i budownictwa Barbara Hendricks (SPD). Planuje wzmożony zakup i remont zrujnowanych budynków. Przeznaczony na to fundusz rozwoju miast chce podwyższyć z dotychczas 40 mln euro do 150 mln euro.

Najważniejszy zysk

Celem jest udzielenie miastom szybkiej, konkretnej pomocy, powiedziała Hendricks na spotkaniu z grupą burmistrzów niemieckich miast i przedstawicieli krajów związkowych. Grupa robocza ma obradować na początku lutego nad konkretnymi krokami. O podziale dodatkowych środków finansowych mają zadecydować ostatecznie kraje związkowe. Muszą jednak wziąć pod uwagę najbardziej dotknięte problemem miasta i gminy.

Na przykład w Zagłębiu Ruhry są to przede wszystkim Duisburg, Gelsenkirchen i Dortmund. Pozbawieni skrupułów właściciele budynków znają problem deficytu mieszkań i wiedzą, że imigranci gotowi są płacić zawyżone ceny za dach nad głową, bez względu na jego stan.

Klaus Graniki opowiada o pięciorodzinnym domu w Dortmundzie, gdzie znalazł około 80 materaców. Budynek kupiło „Dogewo”, poprzedni właściciel żądał do 300 euro od jednego lokatora - za miejsce na materacu.

Porträt - Klaus Graniki, Geschäftsführer DOGEWO21
Mieszkania, jakie ogląda Klaus Graniki, to często obraz nędzy i rozpaczyZdjęcie: privat

Właściciele takich budynków praktykują też na co dzień inny trik – nie dokonują przedpłat za ogrzewanie, gaz i prąd. Dostawcy wyłączają więc wszystko, lokatorzy siedzą w zimnie, bez wody i energii elektrycznej. Odpowiedzialni – wynajemcy i właściciele są nieosiągalni.

Klaus Graniki poznaje tych ludzi podczas pertraktacji związanych z kupnem domów. – Często siedzi się przy jednym stole z ludźmi, którzy na co dzień poruszają się w podejrzanych środowiskach, mają do czynienia z prostytucją czy też handlem narkotykami – przyznaje Graniki. Ale nawet ich ten „materacowy interes” często przerasta. Zanim dojdzie do sprzedaży takiego domu, mogą minąć trzy lata. Budynki rzadko stoją puste.

„Musimy podjąć wyzwanie”

Po przejściu nieruchomości w ręce „Dogewo 21”, przedsiębiorstwo próbuje doprowadzić je do stanu używalności. Imigranci, jako najemcy, są nadal pożądani, tylko na normalnych warunkach i nie w nadmiarze. Przedsiębiorstwo komunalne musi uwzględnić też troski mieszkańców obawiających się życia w iimigranckim getcie. - Mimo to, „musimy podjąć wyzwanie” - argumentuje Graniki - ważne jest znalezienie równowagi.

Dortmund liczy 583 000 mieszkańców, niespełna 81 tys. z nich to imigranci. 4,5 tys. pochodzi z Bułgarii i Rumunii. Masowy napływ przybyszów z tych krajów do tej pory nie nastąpił – mimo otwarcia 1 stycznia 2014 rynku pracy. „Imigracja biedy” jest jednak tematem ożywionych dyskusji w Niemczech, także w Dortmundzie.

Tematem zajmuje się też Wyższa Szkoła Zawodowa w Dortmundzie (FH Dortmund). W semestrze zimowym 2014/2015 uruchomiony zostaje tam kierunek „Praca socjalna z punktem ciężkości bieda i imigracja”. Kierunek jest reakcją uczelni i władz miasta na rosnącą imigrację zarobkową z państw Europy Wschodniej, mówi Sonja Grabowsky z FH. Pieniądze na realizację projektu pochodzą z europejskich funduszy socjalnych. Minister Hendricks bada, czy z tych samych funduszy nie będzie można sfinansować skutków imigracji biedy, bo że takie istnieją, nikt nie zaprzecza.

Nastassja Steudel / Elżbieta Stasik

red. odp.: Iwona D. Metzner