Niemcy: Mimo porażki, CDU i SPD odetchnęły z ulgą
3 września 2019„Zwycięstwo odniosła przyjazna Saksonia”, podsumował w Dreźnie wynik wyborów premier Saksonii, chadek Michael Kretschmer. „Cieszę się, że wizerunek Brandenburgii pozostaje przyjazny”, stwierdził w Poczdamie socjaldemokrata Dietmar Woidke, premier Brandenburgii i pełnomocnik niemieckiego rządu ds. kontaktów z Polską.
Po wyborach do krajowych parlamentów tych dwóch sąsiadów Polski, dotychczasowi szefowie ich rządów wyraźnie odetchnęli z ulgą. I to mimo, że ich partie masowo straciły wyborców. To jednak zdaje się odgrywać drugorzędną rolę.
Kretschmera i Woidkego łączy to, że obaj zdystansowali populistyczną AfD spychając ją na drugie miejsce. CDU uzyskała w Saksonii 32,1 proc. głosów, AfD – 27,5 proc. W Brandenburgii na SPD głosowało 26,2 proc. wyborców, na AfD 23,5 proc.
Ulga także w Berlinie
Westchnienie ulgi rozległo się także w centralach partii w Berlinie. Premierzy obydwu krajów federalnych pozostaną na swoich stanowiskach, i tak już chwiejna wielka koalicja w Berlinie nie musi więc obawiać się politycznego trzęsienia ziemi, nawet jeżeli z pewnością zaostrzy się teraz dyskusja o polityczny kierunek chadecji i SPD.
Z ulgą Berlin odnotował też, że sprawdziła się strategia, jaką przyjęli Kretschmer i Woidke - przemierzanie kraju, przysłuchiwanie się ludziom i podjęcie z nimi dyskusji. W ostatnich tygodniach przed wyborami obydwaj politycy spędzili na podróżach i spotkaniach z wyborcami każdą wolną chwilę. Ale zarazem szerzy się przerażenie. Bez mała co czwarty mieszkaniec Saksonii i Brandenburgii głosował na prawicową AfD. W Saksonii populistyczna i częściowo skrajnie prawicowa partia zyskała ponad 18 punktów procentowych, w Brandenburgii ponad 11 punktów procentowych.
Co mówi to o Niemczech?
Alternatywa dla Niemiec staje się partią masową i najwyraźniej nie jest przejściowym zjawiskiem. „Nic nie minęło”, zapewniał swoich sympatyków na powyborczym party Andreas Kalbitz, czołowy kandydat AfD do brandenburskiego landtagu. „Teraz dopiero naprawdę się zacznie”, stwierdził.
Szef Niemieckiego Związku Pracodawców (BDA) Ingo Kramer już się obawia, że siła polityczna AfD i „wypowiedzi niektórych czołowych członków partii” są na najlepszej drodze, by „zaszkodzić dobremu imieniu obecnej także w tych landach, globalnie operującej gospodarki”.
Charlotte Knobloch, była szefowa Centralnej Rady Żydów w RFN, a obecnie przewodnicząca Wspólnoty Izraelickiej w Monachium i Górnej Bawarii powiedziała, że jest zszokowana tym, że „ta otwarcie skrajnie prawicowa, antydemokratyczna i wystarczająco często okazująca antysemityzm partia” mogła w tych obydwu landach uzyskać tak dobry wynik.
Sytuacja ta już nie tylko daje do myślenia, ale jest groźna „jako dowód braku zaufania w nasz system polityczny”. Dlatego właśnie CDU i SPD nie mogą sobie pozwolić na chwilę wytchnienia tylko dlatego, że zdołały obronić swoje czołowe pozycje.
Wyraz protestu
Premier Brandeburgii Woidke obiecuje, że jego przyszły rząd zrobi wszystko, by odzyskać wyborców AfD. „Myślę, że musimy więcej rozmawiać z ludźmi, czyli wychodzić do nich, przysłuchiwać się i podejmować ich problemy”, powiedział.
Rzeczywiście wielu wyborców oddało swoje głosy na AfD na znak protestu. Według sondażu instytutu badania opinii publicznej infratest-dimap, w Saksonii tylko 39 proc. wyborców AfD oddało na nią głos z przekonania. Natomiast 52 proc. przyznało, że głosowało na AfD z rozczarowania innymi partiami. Wyborcy wszystkich innych partii w 60 proc. głosowali z przekonania i tylko 32 proc. argumentowało, że motywem było rozczarowanie polityką innych ugrupowań.
Bez partnera koalicyjnego
Natychmiast trzeba się „znowu wziąć za pilne tematy, takie jak zmiany strukturalne na Łużycach, brak siły roboczej, kształcenie na wysokim poziomie i zrównanie warunków życia w miastach i na wsi”, obiecał premier Saksonii Michael Kretschmer. Tylko że najpierw musi stworzyć rząd, co nie będzie łatwe. Dotychczas chadek Kretschmer rządził z SPD. Tymczasem z 7,7- procentowym poparciem socjaldemokraci uzyskali najgorszy wynik w swojej historii. Utworzenie ponownie czarno-czerwonej koalicji nie jest już możliwe.
Także w Brandenburgii została zdetronizowana koalicja SPD i Lewicy. Partia Lewicy generalnie w Saksonii i Brandenburgii jest największym przegranym. W obydwu landach spadła na łeb na szyję z 19 proc. poparcia w wyborach przed pięciu laty, do niewiele ponad 10 proc. obecnie. Dietmar Bartsch, szef klubu parlamentarnego Lewicy w Bundestagu uznał, że jego partia „najwyraźniej nie jest już czołowa”, jeżeli chodzi o reprezentowanie interesów wschodnich Niemiec. „Musimy postawić sobie kilka zasadniczych pytań dotyczących strategii Lewicy i znaleźć na nie odpowiedzi”, przyznał Bartsch.
Zarówno w Saksonii jak i w Brandenburgii muszą teraz zawiązać się nowe koalicje. W grę wchodzą Zieloni, którzy mają coraz lepsze wyniki w obydwu landach. W Brandenburgii uzyskali prawie 11 proc. głosów: to najlepszy wynik na wschodzie Niemiec. W Saksonii głosowało na nich 8 proc. wyborców. Zieloni będą przystępowali z dużą pewnością siebie do rozmów koalicyjnych, co na pewno rozmów tych nie ułatwi. Zwłaszcza w Saksonii Zieloni i CDU są od siebie bardzo oddaleni. Jak stwierdził niedawno federalny szef Zielonych Robert Habeck „nie mamy żadnych punktów przecięcia”.